Wielki Wtorek, czyli ostatni wtorek przed Wielkanocą, nie jest obchodzony w tradycji chrześcijańskiej szczególnie uroczyście. Podobnie, jak Wielkiemu Poniedziałkowi, nie towarzyszą mu specjalna liturgia ani obrzędy. Jest uznawany za dzień pojednania. Skromna jest również ludowa tradycja tego dnia. Mimo to jednak, istnieje jeden przesąd, którego warto przestrzegać, aby uniknąć pecha. Oczywiście jeśli wierzy się w przesądy.
Początek Wielkiego Tygodnia wydaje się być zaledwie tłem dla jego finału, czyli Triduum Paschalnego - Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty. W dawnych czasach Wielki Poniedziałek i Wtorek były dniami wielkich, przedświątecznych porządków. Sprzątano domy i obejścia, bielono piece i chaty, myto okna, czyszczono obrazy, szorowano podłogi. Dekorowano także domy - na przykład wycinankami i wydmuszkami.
Z porządkami przed Wielkanocą trzeba było się uwinąć właśnie do Wielkiego Wtorku. Według dawnych wierzeń, jeśli sprzątanie trwało dłużej, mogło przynieść spóźnialskim pecha.
Był to także ostatni moment dla gospodarzy, aby wyjść w pole. Bo - jak głosiło przysłowie - "kto we Wielki Tydzień sieje, będzie miał szyćko wielgie". Ale trzeba było się spieszyć. Od Wielkiego Czwartku nie wolno już było grzebać w ziemi ani żadnym narzędziem ani rękami.
W tradycji chrześcijańskiej Wielki Wtorek to dzień pojednania. Nie towarzyszy mu szczególna liturgia, msze są odprawiane normalnie. Ma być okresem żałoby i zadumy nad śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa.
Według Ewangelii, wtorek przed Wielkanocą, to dzień, w którym chrześcijanie słyszą zapowiedź zdrady Judasza i zaparcia się św. Piotra. W liturgicznych czytaniach Jezus prowadzi także coraz bardziej zacięte polemiki z żydowskimi dostojnikami. Ci usiłują złapać go na "fałszywym" słowie, mogącym posłużyć jako pretekst do oskarżenia. Od tego momentu historia zbawienia zacznie się toczyć szybko i dramatycznie.