Słowacja zmagała się z intensywnymi opadami deszczu, które doprowadziły do wylania potoków i rzek w zachodniej oraz północno-zachodniej części kraju. Sytuacja stała się na tyle poważna, że woda zaczęła zagrażać stolicy – Bratysławie. W związku z tym częściowo zablokowana została autostrada D2, która jest główną arterią prowadzącą od granicy z Czechami do słowackiej stolicy.

W centrum Bratysławy, położonym tuż przy Dunaju, konieczne było wstrzymanie kursowania trolejbusów i tramwajów. Przyczyną były nie tylko groźba powodzi i silne opady deszczu, ale również porywisty wiatr, który uszkodził linie trakcyjne. Poziom Dunaju przekroczył już 7 metrów i, według prognoz, ma nadal rosnąć. W odpowiedzi na zagrożenie w mieście rozpoczęto wznoszenie specjalnych zapór przeciwpowodziowych, które już w 2013 roku sprawdziły się, kiedy to poziom Dunaju wzrósł do rekordowych ponad 10 metrów. Tym razem prognozuje się, że może przekroczyć 9 metrów. 

Lokalne władze podjęły decyzję o zaleceniu dyrektorom szkół wprowadzenia wolnego dnia w poniedziałek. W stołecznym ogrodzie zoologicznym podjęto kroki mające na celu zabezpieczenie zwierząt - część z nich przeniesiono z zagrożonych zagród do bezpieczniejszych miejsc. 

Najnowsze informacje na temat powodzi w Polsce znajdziecie w naszym raporcie. KLIKNIJ

Sytuacja na zachodzie Słowacji również jest trudna. W miejscowości Radoszovce, położonej w pobliżu granicy z Czechami, woda z lokalnych potoków zalała co najmniej 50 domów. Podobne sceny rozgrywały się w innych miejscowościach zachodniej części kraju. W Myjavie lokalna rzeka wylała na drogi i teren amfiteatru, gdzie strażacy musieli usuwać powalone gałęzie. Silny wiatr spowodował także przerwy w dostawie prądu. 

W Stupavie, niedaleko Bratysławy, mieszkańcy otrzymali polecenie przygotowania plecaków ewakuacyjnych, choć na razie nie wydano rozkazu do opuszczenia domów. W Czadcy, na północnym zachodzie kraju, woda z rzeki Kysuca wlała się do ogrodów kilku domów jednorodzinnych. W razie konieczności ewakuacji, miasto przygotowało schronienie w hali sportowej. 

Meteorolodzy informują, że strefa ulewnego deszczu powoli opuszcza Słowację, ale sytuacja nadal pozostaje groźna. Niepewność budzi fala kulminacyjna na rzece Morawie, kierująca się z Czech. Minister środowiska Słowacji, Tomasz Taraba, uspokaja, że choć Morawa najprawdopodobniej wyleje, to nie przekroczy wysokości wałów przeciwpowodziowych.