Trzeba powołać międzynarodowy organ, by móc walczyć o prawdę w sprawie tragedii smoleńskiej. Taką propozycję zgłosił w rozmowie z reporterem RMF FM pełnomocnik wdowy po gen. Błasiku, mec. Bartosz Kownacki. To reakcja na opublikowanie przez prokuraturę stenogramu rozmów w kokpicie tupolewa. Nowe odczyty nie zawierają słów przypisanych poprzednio gen. Błasikowi.
Tomasz Skory: Co można zrobić, żeby oczyścić teraz pamięć generała?
Bartosz Kownacki: Moim zdaniem, pamięć pana generała została oczyszczona. To nie jest tak, że dzisiaj nic się nie wydarzyło. Wydarzyło się bardzo wiele. Po raz pierwszy chyba jednoznacznie powiedziano, że nie ma w kokpicie głosu generała Błasika, czyli padł ten fundamentalny dowód do budowania określonej tezy. W związku z tym zrobiono to, co należało. Instytucja prokuratury zadziałała w tym przypadku prawidłowo, natomiast warto byłoby zastanowić się, czy nie podjąć prób powołania międzynarodowego organu, który pozwoliłby odbudować nie tylko dobre imię generała Błasika, ale dobre imię Polski w świecie.
Spodziewa się pan tego po premierze?
Ja bardzo bym chciał, żeby tak było. To jest chyba najlepszy moment, ponieważ jest to kolejny z dokumentów sporządzony przez Rosjan, który - jak się okazuje - jest nierzetelny. Wcześniej była chociażby opinia z sekcji zwłok. Nie będzie lepszego momentu, aby stanąć i głośno powiedzieć do Rosjan, że żądamy nowej komisji, wspólnej komisji z przedstawicielami niezależnych państw do wyjaśniana przyczyn tej katastrofy.
A żądamy przeprosin, za to co napisali Rosjanie w raporcie MAK o pijanym generale w kokpicie?
Tego żądaliśmy od samego początku, natomiast Rosjanie nie kwapią się do tego, jak widać. Póki nie zostaną przygwożdżeni, to cały czas będą uciekali.
Ale teraz mamy dowód?
Mamy taki dowód. Ale czy pan liczy, że Rosjanie w jakikolwiek sposób zareagują na niego? Moim zdaniem będą próbowali umniejszyć jego rolę, wypaczyć tę wersję i cały czas stać na stanowisku, że nie ma jednoznacznego dowodu wykluczającego generała w kokpicie. A ja wtedy pytam, czy są jednoznaczne dowody wykluczające obecność któregokolwiek z pasażerów w kokpicie.
Panie mecenasie, czy spodziewa się pan czegoś jeszcze ze strony polskich władz?
Spodziewam się, tak jak powiedziałem, jednej rzeczy. Wyjaśnienia, dlaczego do takiej sytuacji doszło. Dlaczego strona polska w sposób należyty nie zabezpieczała naszych interesów, chociażby w trakcie prac komisji MAK. Przecież wtedy można było powiedzieć: "szanowni państwo, stosujecie nieprawidłowe techniki, w taki sposób nie odczytuje się zapisów czarnych skrzynek, należy to zrobić inaczej i skoro wy sobie nie radzicie, my dysponujemy naszymi, bardzo dobrymi instytutami i to my możemy przeprowadzić tą analizę."
Rozumiem, że to odpowiedzialność Edmunda Klicha?
Na pewno trzeba byłoby go zapytać, w jaki sposób nadzorował tą sprawę. Jeżeli nie będzie potrafił się wytłumaczyć, to oczywiście tak.
Czy pan, jako pełnomocnik wdowy po generale Błasiku, zamierza teraz coś zrobić? Złożyć jakiś wniosek?
Ja rozumiem, że są pytania o ewentualne pozwy i tego rodzaju działania. One byłyby bardzo trudne, dlatego, że po pierwsze trzeba byłyby kierować zarzuty w stronę rosyjską. Tamten wymiar sprawiedliwości jest dość ograniczony, jego wartość jest dość ograniczona. Ja nie sądzę, żeby się zachowywał rzetelnie w tego rodzaju sprawie.
Natomiast przedstawiciele polskich mediów - budując swoje tezy - cały czas bazowali na dowodach. One były fałszywe, ale to się okazało dopiero dzisiaj. Trudno im z tego tytułu stawiać zarzuty prawne. Można stawiać zarzuty etyczne, zarzuty, co do rzetelności dziennikarskiej, ale w żadnym wypadku nie można stawiać zarzutów formalno-prawnych.
Pan oczekuje przeprosin ze strony premiera, prezydenta? Tych, którzy godzili się na raport?
Po pierwsze, oczekuję tego, żeby nie brnęli w nieskończoność w tezy, które nie dają się dzisiaj obronić, odmawiając sobie logiki. Ja wierzę, że są to osoby, które potrafią myśleć logicznie, które potrafią analizować i skoro nie ma żadnych dowodów, to będą w stanie przyznać i powiedzieć: "tak, nie było generała w kokpicie."