Przepisy nie gwarantowały bezpieczeństwa pacjentom w radomskim szpitalu psychiatrycznym. To główny wniosek kontroli urzędu marszałkowskiego w tej placówce. Prawdopodobnie pod koniec kwietnia w szpitalu doszło do dwóch gwałtów na nieletnich pacjentach. Sprawą zajmuje się sąd rodzinny.
Na razie, do czasu zakończenia śledztwa prokuratury, urząd marszałkowski postanowił zawiesić decyzję o karach dyscyplinarnych wobec dyrektora placówki. Badaliśmy jedynie dokumenty, organizację pracy i procedury na oddziale dziecięcym - mówi Marta Milewska z urzędu w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą.
Brakuje w naszej opinii szczegółowych procedur, które określałyby, ile razy, co ile minut, co jaki okres czasu, personel, czyli pielęgniarki i sanitariusze odwiedzać mają salę pacjentów - tłumaczy urzędniczka.
Kontrolerzy orzekli też, że budynek, w którym leczone są dzieci, utrudnia sprawowanie kontroli nad pacjentami. Dlatego dyrektor placówki został zobligowany do zamontowania w zakładzie systemu monitoringu. Co ciekawe, w chwili gdy miało dojść do gwałtów, na oddziale była wystarczająca liczba personelu.
Praca na całodobowym oddziale dziecięcym od 1 czerwca do końca września została zawieszona. Jest to spowodowane rezygnacją ordynatora oddziału dziecięcego i młodzieżowego oraz brakiem dostatecznej liczby specjalistów psychiatrii dziecięcej.
Sprawą gwałtu na 9-letnim chłopcu zajmuje się sąd rodzinny. Według zeznań matki chłopca, dziecko zostało dwukrotnie wykorzystane seksualnie przez 16-latka. W rozmowie z mediami kobieta opowiadała, że zostawiła chłopca na obserwację w szpitalu przy ulicy Krychnowickiej w Radomiu po rozmowie z pedagogiem szkolnym. Jej syn miał problemy emocjonalne. Kiedy następnego dnia zadzwoniła do dziecka, ten zaczął płakać, mówiąc, że ktoś mu "zrobił krecika".
Początkowo nie chciał opowiedzieć, co się wydarzyło. Okazuje się, że 16-latek dwukrotnie brutalnie napastował dziecko. Chłopczyk bronił się, jak umiał - opowiadała matka. Niestety, tamten był silniejszy.