Zakończyło się przeczesywanie wraku Baltic Ace, który 7 grudnia zatonął w wyniku zderzenia z cypryjskim kontenerowcem - dowiedziała się reporterka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Holenderskie służby ratunkowe nie odnalazły w nim ciała Polaka, który pracował na tej jednostce. O tym, że we wnętrzu statku mogą być zwłoki naszego rodaka, informowali ratowników polscy marynarze, którzy przeżyli katastrofę.
Nie będzie już poszukiwań na wraku, bo ratownicy są przekonani, że ciała Polaka tam nie ma. Przeszukaliśmy cały wrak, zaczęliśmy na moście i mamy 100 procentowa pewność, że nie ma ciała na statku - powiedział dziennikarce RMF FM szef ekipy nurków z Ministerstwa Obrony Holandii Bernd Ruling. Wrak sprawdzali nie tylko nurkowie, ale także specjalny, podwodny robot, który skanował obszar metr po metrze. W akcji brało udział prawie 70 osób.
Ruling powiedział, że poszukiwania 6 ciał w tym trzech Polaków zostaną wznowione prawdopodobnie 8 stycznia, ale tylko wokół statku. Chcieliśmy wznowić akcję jeszcze szybciej, ale w okresie świąt nie mamy takich samych możliwości - przyznał Ruling. Sam statek już nie będzie sprawdzany. Zdaniem szefa akcji poszukiwawczej, szanse na odnalezienie ciał są jednak niewielkie. Ma to związek z silnymi podwodnymi prądami występującymi w tym regionie.
Baltic Ace leży na głębokości 40 metrów, około 65 km od wybrzeża Holandii.
7 grudnia wieczorem - pływający pod banderą Bahamów samochodowiec Baltic Ace - zderzył się z cypryjskim kontenerowcem Corvus J. Wśród 24-osobowej załogi Baltic Ace było 11 Polaków. Sześciu z nich uratowano, dwóch zginęło, a trzech formalnie ma status zaginionych. Oprócz naszych rodaków na samochodowcu zatrudnieni byli też Bułgarzy, Ukraińcy i Filipińczycy.
Nie będzie postępowania prokuratorskiego w sprawie katastrofy, bo do zdarzenia doszło w strefie ekonomicznej Holandii, ale poza holenderskimi wodami terytorialnymi. Gdyby do katastrofy doszło w pasie 12 mil morskich od wybrzeża, wówczas byłoby to traktowane jak katastrofa na lądzie i wtedy podlegałoby jurysdykcji władz holenderskich, w tym prokuratury.
Armator Baltic Ace poinformował, że prawdopodobnie przyczyną wypadku na Morzu Północnym był błąd ludzki. Kapitan twierdzi z kolei, że niewiele z wypadku pamięta, bo "to była chwila". Sami Holendrzy natomiast przyznają, że w tym miejscu dochodzi raz w miesiącu do kolizji statków, ale niegroźnych.