Wśród ofiar wypadku na Morzu Północnym jest dwóch Polaków. 6 naszych rodaków udało się uratować, los 3 jest nieznany. Wieczorem 40 km od Rotterdamu zderzyły się dwa statki - Baltic Ace i Corvus J. Pierwsza jednostka, na której pokładzie byli Polacy, zatonęła.
Przewożący samochody Baltic Ace i kontenerowiec Corvus J zderzyły się w odległości około 40 kilometrów od portu w Rotterdamie. Pierwsza jednostka zatonęła, druga jest poważnie uszkodzona. Na pokładzie samochodowca były w sumie 24 osoby, w tym 11 Polaków. 4 marynarzy zginęło, 7 jest zaginionych, a 13 udało się uratować.
Niestety - jak potwierdził rzecznik ambasady polskiej w Hadze Janusz Wołosz - wśród ofiar jest dwóch Polaków. 6 naszych rodaków - 5 członków załogi i kapitana - udało się uratować, los pozostałej trójki jest nieznany. Kapitan jednostki trafił na oddział intensywnej terapii szpitala w belgijskim Veurne. Jak jednak informuje korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, jego stan jest stabilny.
Pozostali uratowani Polacy czują się dobrze. Trzech z nich zostało przewiezionych do szpitala w Ostendzie. Odwiedziła ich już polska wicekonsul w Brukseli Pia Libicka. Jestem po rozmowie z poszkodowanymi. Fizycznie są w stanie dobrym, ale jest jeszcze kwestia tego, co przeszli psychicznie - powiedziała dyplomatka. Dodała, że jeśli lekarze się zgodzą, trzej Polacy jeszcze dziś będą mogli zostać przewiezieni przez zatrudniającą ich agencję do Rotterdamu, gdzie zgrupowana jest załoga. Do szpitala w tym mieście trafił też czwarty z uratowanych marynarzy. Na razie nie ma informacji, gdzie przewieziono piątego mężczyznę.
10 z 11 Polaków będących na pokładzie Baltic Ace zatrudniała Morska Agencja Gdynia. Jest to dziewięciu oficerów oraz kucharz - poinformował Mariusz Lenckowski z MAG. Kapitan jednostki nie należał do tej grupy. Policja potwierdza teraz tożsamość pozostałych ofiar wypadku. Jak poinformował holenderski dziennik "Het Parool" na swojej stronie internetowej, oprócz Polaków na pokładzie byli także Bułgarzy, Ukraińcy i Filipińczycy.
Do akcji ratowniczej zaangażowano wczoraj śmigłowiec z kamerami na podczerwień. Poszukiwania zostały jednak przerwane około godziny 3 w nocy z powodu bardzo trudnych warunków pogodowych. Akcję wznowiono dziś przed godziną 10. Po południu rozszerzono obszar poszukiwań zaginionych.
Jak przyznał rzecznik holenderskiej Straży Wybrzeża Peter Verburg, szanse na odnalezienie 7 zaginionych marynarzy żywych są niestety niewielkie. Przykro mi to mówić, ale do wypadku doszło o 19.15, tak więc nadzieja na znalezienie kogoś żywego jest raczej bardzo nikła - mówił rano w rozmowie z naszą dziennikarką. Potwierdza to także Janusz Maziarz z Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni, z którym rozmawiał reporter RMF FM Kuba Kaługa. Szansa uratowania rozbitków jest już raczej nikła. Natomiast nie wiemy, czy oni są w kombinezonach. Nie wiadomo, czy nie są przypadkiem na innej tratwie. Bo też zakłada się, że mogą być na innej tratwie - tłumaczy ekspert. Fale na Morzu Północnym są w tej chwili bardzo wysokie, a temperatura wody wynosi tylko 10 stopni Celsjusza. W takich warunkach bez odpowiedniego sprzętu można przeżyć maksymalnie trzy godziny.
Baltic Ace jest zarejestrowany pod banderą Bahamów, Corvus J - pod banderą cypryjską. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku. Wcześniej brytyjskie służby meteorologiczne Met Office prognozowały, że w miejscu, gdzie doszło do kolizji, może pojawić się sztorm. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, Corvus J został poważnie uszkodzony, ale nie grozi mu zatonięcie. Statek, na którego pokładzie jest 12 osób, zmierza do portu w Antwerpii.
Według holenderskich mediów, Baltic Ace, którego właścicielem jest grecka firma Baltic Highway, płynął z belgijskiego Zeebrugge do portu Kotka w Finlandii, a Corvus J z Grangemouth w Szkocji do Antwerpii w Belgii. Właścicielem tej mierzącej 135 metrów długości jednostki jest niemiecka firma Juengerhans.
Część z polskich marynarzy została zaokrętowana na statku Baltic Ace dosłownie kilka dni temu. Członkowie załogi pochodzą z Trójmiasta, okolic Szczecina i centralnej Polski. Dla kilku z nich - chociażby dla kucharza czy drugiego mechanika - był to pierwszy z trzech miesięcy, które mieli przepracować na tej jednostce.
Reszta załogi albo była w połowie swojego kontraktu, albo wkrótce miała kończyć swoją pracę na Baltic Ace.