„Niemieccy partnerzy mają zakończyć niektórymi wypowiedziami i działaniami podkopywać jedność Zachodu i zachęcać Władimira Putina do nowej napaści na Ukrainę” - oświadczył w sobotę szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba.
Kułeba wskazał, że ostatnie oświadczenia Niemiec w sprawie niemożności przekazania Ukrainie broni defensywnej, a także wypowiedzi dotyczące Krymu oraz wahania niemieckiego rządu w kwestii odłączenia Rosji od systemu SWIFT nie sprzyjają relacjom Berlin-Kijów.
"Niemieccy partnerzy mają zakończyć takimi wypowiedziami i działaniami podkopywać jedność i zachęcać Władimira Putina do nowej napaści na Ukrainę" - oświadczył. Jak dodał, "obecnie jak nigdy ważna jest jedność Zachodu wobec Rosji".
Zaznaczył, że Ukraina jest wdzięczna Niemcom za okazane jej wsparcie, począwszy od 2014 roku, oraz za dyplomatyczne starania na rzecz uregulowania rosyjsko-ukraińskiego konfliktu zbrojnego.
"Ale obecne oświadczenie są rozczarowujące i sprzeczne z tym wsparciem i staraniami" - podsumował.
W związku z masowym gromadzeniem się wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą, rząd w Kijowie od pewnego czasu apeluje do rządu niemieckiego o dostarczenie mu broni defensywnej i sprzętu wojskowego. Federalna minister obrony Christine Lambrecht po raz kolejny odrzuciła w sobotę te żądania. W rozmowie z dziennikiem "Welt am Sonntag" powiedziała, że "musimy teraz zrobić wszystko, aby doprowadzić do deeskalacji". W rządzie federalnym panuje "konsensus", iż dostawy broni na Ukrainę "nie byłyby obecnie pomocne".
"Rozumiem, że ludzie chcą wspierać Ukrainę" - mówi minister. "Ale to jest dokładnie to, co już robimy". Lambrech podaje przykłady, m.in.: "w lutym zostanie przekazany kompletny szpital polowy wraz z niezbędnymi szkoleniami, a wszystko to współfinansowane przez Niemcy kwotą 5,3 mln euro".
Natomiast ukraiński ambasador w Niemczech, Andrij Melnyk, powiedział w sobotę dziennikowi "Handelsblatt", że "powaga sytuacji" wymaga od rządu niemieckiego "natychmiastowego przemyślenia i zmiany kursu w kwestii dostaw broni na Ukrainę". W tej chwili Ukraina nie prosi nawet o broń z Niemiec, ale "o 100 000 hełmów i kamizelek ochronnych dla ochotników", którzy będą "wspólnie z siłami zbrojnymi bronić ojczyzny".
Kijów liczy również na pomoc Niemiec we wznowieniu negocjacji między Ukrainą a Rosją. "Dla wznowienia formatu normandzkiego bardzo ważne byłoby, aby kanclerz Scholz teraz mocno osobiście się w to zaangażował" - wyjaśnił Melnyk. Niemcy i Francja od 2014 roku prowadzą negocjacje z Rosją i Ukrainą w formacie normandzkim. Jednak od miesięcy nie doszło do spotkania tej czwórki.
Jak pisze agencja Reutera, dowódca marynarki wojennej Niemiec wiceadmirał Kay-Achim Schoenbach powiedział, że Putin zasługuje na szacunek, a Ukraina nigdy nie odzyska Krymu.
"To, czego on (Putin) chce naprawdę, to szacunek. Mój Boże, obdarzenie kogoś szacunkiem mało kosztuje, a nawet nic... Można łatwo dać mu szacunek, którego żąda i zapewne na który również zasługuje" - powiedział na nagraniu, które obiegło niemieckie media.
Ocenił, że należy zająć się działaniami Rosji w stosunku do Ukrainy, ale dodał, że "Półwysep Krymski już przepadł, nigdy nie wróci, to fakt".
Ukraiński MSZ wezwał rząd Niemiec do publicznego sprostowania wypowiedzi wiceadmirała w sprawie Krymu. Do MSZ wezwano też ambasador Niemiec na Ukrainie. "Zwrócono uwagę na to, że kategorycznie nie do przyjęcia są wypowiedzi dowódcy marynarki wojennej Niemiec Kaya-Achima Schoenbacha, m.in. dotyczące tego, że Krym nigdy nie powróci do składu Ukrainy i że nasze państwo nie może odpowiadać kryteriom członkostwa w NATO" - przekazał ukraiński resort w komunikacie.
"Wyrażono także głębokie rozczarowanie stanowiskiem rządu Niemiec w sprawie nieprzekazania Ukrainie broni defensywnej" - dodano.
Agencja Reutera podaje, że niemiecki rząd zdystansował się od słów dowódcy. Rzecznik ministerstwa obrony zaznaczył, że wypowiedzi wiceadmirała nie odzwierciedlają stanowiska Niemiec.
Sam Schoenbach przeprosił za swoje "pochopne" komentarze i stwierdził, że był to błąd. Zaznaczył, że słowa, które padły podczas zorganizowanej przez jeden z think tanków dyskusji w Indiach, były jego prywatną opinią i nie odzwierciedlają oficjalnego stanowiska ministerstwa.