Zmarła Austriaczka, która była wśród osób przetrzymywanych przez czeczeńskich separatystów w moskiewskim teatrze. Jest już czwartą zagraniczną zakładniczką, która zmarła po szturmie rosyjskich sił specjalnych na teatr. Wcześniej informowano o śmierci obywatelki Holandii, Białorusinki i kilkunastoletniej dziewczyny z Kazachstanu.
Według ostatnich danych, wskutek użycia przez rosyjskie siły nieznanego gazu łącznie zmarło już sto osiemnaście osób, jednak to wciąż nie jest ostateczny bilans. Prawie 650 byłych zakładników wciąż przebywają w szpitalach. Ponad 200 jest w stanie krytycznym.
38-letnia Holenderka - zidentyfikowana jako Natasza Żyrow - przebywała w teatrze wraz z synem. Chłopiec nadal pozostaje w szpitalu. Według źródła, cytowanego przez AFP, jest wysoce prawdopodobne, że kobieta zmarła w wyniku zatrucia gazem, użytym w czasie szturmu przez rosyjskie oddziały.
Wcześniej w Moskwie podano, że w jednym ze szpitali zmarła w nocy 13-letnia Kazaszka. Nie sprecyzowano, co było bezpośrednim powodem zgonu dziewczynki, zidentyfikowanej jako Aleksandra Litiaga. Jej matka nadal pozostaje w szpitalu, a jej stan jest ciężki.
Rosyjskie służby medyczne wciąż nie udzielają informacji na temat stanu zdrowia rannych, a ostateczna liczba zabitych wciąż nie jest pewna. W czasie szturmu sił specnazu na okupowany przez Czeczenów teatr zginąć miało około 90 zakładników i 50 terrorystów.
Wciąż nie jest też jasne, jakiego rodzaju gazu użyły rosyjskie siły specjalne w celu odbicia zakładników. Amerykańscy specjaliści mówią nawet, że mógł to być gaz paraliżujący typu sarin. Dodają też, że właściwie nie jest możliwe ustalenie takiej dawki, by mogła zaledwie obezwładnić ludzi, a nie zabić. Podejrzewają również, że w rosyjskich laboratoriach mogły powstać nowe rodzaje gazu.
foto RMF
16:50