Zwolnienia grupowe w kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach w Śląskiem zostały na razie zawieszone. Jeszcze kilka tygodni temu planowano, że zaczną się one na początku września i potrwają do marca. Teraz już wiadomo, że co najmniej do końca tego roku zwolnień grupowych być nie powinno.
Zmiana planów związana jest z poszukiwaniem ewentualnego nowego inwestora. Obecny czeski właściciel postanowił co prawda zrezygnować z inwestowania, ale znalezienie nowego inwestora nie jest wykluczone. Rozmowy w tej sprawie toczą się w Pradze.
Chodzi o to, aby nie zwalniać grupowo pracowników w sytuacji, kiedy może nastąpić zmiana właściciela. Stąd decyzja, aby planowane zwolnienia grupowe około 250 osób czasowo wstrzymać co najmniej do końca roku.
Poza tym sytuacja kopalni się poprawia. Przede wszystkim nie ma już zachorowań na COVID-19 wśród załogi. A to z kolei sprawiło, że w zakładzie można było wznowić wydobycie. Po miesięcznym przestoju najpierw ruszyła jedna ze ścian, a teraz - jak usłyszał w kopalni nasz reporter - pracę prowadzone są już na obu ścianach wydobywczych.
Górnictwa dotyczyła również w części poranna rozmowa w RMF FM. Wicepremier Jacek Sasin mówił, że "proces zamykania kopalń jest procesem nieuchronnym, ponieważ on jest bardzo ściśle związany z polityką energetyczną i polityką klimatyczną UE, koniecznością odchodzenia od węgla, z tym że wysokie opłaty za emisję CO2 powodują, iż produkcja energii elektrycznej z węgla staje się nieopłacalna".
Według Sasina, "to jest proces (...), który będzie trwał kilka dziesięcioleci i w tym czasie kopalnie zostaną zamknięte". Czy stanie się to również w najbliższym czasie? "Zobaczymy" - skwitował wicepremier. Jak dodał, "na jego zlecenie został przygotowany plan przez Polską Grupę Górniczą, jej zarząd, który rzeczywiście przewidywał m.in. zamknięcie czterech kopalń, które generują zdecydowaną większość strat dla grupy" mówił gość RMF FM.