Prokuratura Krajowa bada przetarg na system informatyczny zarządzający danymi Polaków. Stało się tak po informacjach RMF, dotyczących możliwych nieprawidłowości w Centrum Personalizacji Dokumentów, gdzie powstają nasze paszporty i dowody osobiste.
Nasi dziennikarze pierwsi ujawnili, że miliony danych osobowych mogą być w rękach zagranicznej spółki, którą kierują osoby związane z węgierskimi służbami specjalnymi. Na razie prokuratorzy chcą ustalić, czy w postępowaniu przetargowym nie doszło do złamania prawa.
Jeszcze w lutym spotkałem się z prezesem zarządu Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Efektem tego jest przedłożenie dokumentacji z przetargu na system centralnej personalizacji dokumentów osobistych - mówi RMF Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy.
W prokuraturze krajowej są już dokumenty - wnioski z audytu drukarni skarbowej, jednego z wykonawców gigantycznych kontraktów na produkcję paszportów i dowodów osobistych. Mowa tam m.in. o nieprawidłowościach finansowych i dotyczących dostępu do tajemnicy państwowej.
Jednak ani prokuratorzy, ani przedstawiciele Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych nie chcą ujawniać szczegółów. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF, startujący w przetargu - wygrana węgierska spółka Multipolaris nie miał wówczas tzw. poświadczenia bezpieczeństwa przemysłowego, czyli wymaganego certyfikatu UOP-u; przedstawiciele firm nie mieli dopuszczenia do tajemnicy państwowej. Umowa była zaś tak skonstruowana, że państwowa drukarnia skarbowa zbankrutowała, gdyż pieniądze z kontraktu zasilały głównie konta węgierskiej spółki. Kontrakt opiewał na 1,2 mld złotych.
W tej sprawie warto zbadać, czy nasze dane są we właściwych rękach i czy nie dochodziło do handlu tymi danymi, a jeśli tak, to kto za to odpowiada.