Nawet kilkanaście tysięcy paszportów wydanych od początku roku może mieć błędy. W Centrum Personalizacji Dokumentów doszło bowiem do awarii. Nieoficjalnie mówi się o sabotażu zwolnionych niedawno pracowników.
Awaria jest związana z umieszczaniem danych osobowych w książeczkach paszportowych. Niestety istnieje ryzyko, że błędy są w już wyprodukowanych i wydanych paszportach. Chodzić może nawet o kilkanaście tysięcy egzemplarzy dokumentów wydawanych od stycznia według nowych wzorów.
Jak dotąd nie ma żadnych informacji o błędach. Resort potwierdza jednak, że istnieje ryzyko, że dokumenty są wadliwe. W razie błędów problemy mogą się pojawić na granicy. Jeżeli potwierdzi się, że w dokumentach są wady, paszporty trzeba będzie wymienić.
W związku z tym kontrolowane są paszporty z serii wydawanych od ubiegłego miesiąca. Posiadacze dokumentów nie muszą nigdzie się zgłaszać – kontrolerzy mają dane na temat wydanych od stycznia dokumentów.
Zarządzono także specjalną wewnątrzresortową kontrolę. - Ma ona wyjaśnić, gdzie leży przyczyna błędu, czy jest to błąd czysto techniczny maszynowy, czy też ludzki - tłumaczy Tomasz Skłodowski, rzecznik resortu. Jak dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF, komisja bada także wątek sabotażu, który może mieć związek z ostatnimi zwolnieniami w ministerstwie po przejęciu władzy przez PiS.
Taką możliwością nie jest zdziwiony były wiceminister w resorcie spraw wewnętrznych, Leszek Ciećwierz. Twierdzi, że sam kilkukrotnie padał ofiarą sabotażu ze strony pracowników Centrum Personalizacji Dokumentów. - Podczas swojej pracy miałem ciągle tego typu wstrzymania całego systemu z przyczyn bardzo zagadkowych - mówi w rozmowie z reporterem RMF były wiceszef MSWiA. Dodaje, że działo się tak zawsze, gdy próbowano dokonać jakichś generalnych zmian.
Tak stało się, gdy próbowano wyprowadzić Centrum poza resort i przekazać jego kompetencje drukarni. Wtedy system stanął, a Ciećwierza oskarżono o niegospodarność. Zdaniem byłego wiceministra, w CPD działają ludzie, którzy bronią swoich układów. Ciećwierz twierdzi, że podobnych zatrzymań systemów można uniknąć, jeżeli dokończone zostaną zapoczątkowane w ubiegłym roku zmiany – chodzi o udoskonalenie przesyłu danych. Zostały one jednak wstrzymane przez obecne władze resortu.
Awaria jest powodem paszportowego zamieszania w Krakowie, Katowicach, Opolu i Trójmieście. Od poniedziałku ani jeden z zamówionych dokumentów nie dotarł do odbiorców w stolicy Małopolski. Jedyna oficjalna informacja podawana w urzędzie w Krakowie to taka, że paszporty nie dojechały z Warszawy. Znamy powód, ale to tajemnica służbowa i nie mogę nic na ten temat bliżej powiedzieć - mówi RMF Lucyna Gajda, szefowa wydziału paszportowego w Krakowie. Jak dodała, na odbiór czeka 1750 osób. Dokumenty są wydrukowane i czekają w Warszawie.
Paszporty mają dotrzeć do stolicy Małopolski dopiero w przyszłym tygodniu. "Drobne" kłopoty z wydawaniem paszportów mają też w Pomorskiem i na Opolszczyźnie. Dajemy sobie radę i będziemy wywiązywali się z 30-dniowego terminu wydania dokumentu - uspakaja rzecznik tamtejszego wojewody, Anna Dyksińska.