Katarzyna Waśniewska trafiła na oddział psychiatryczny szpitala w Sosnowcu - informuje reporterka RMF FM Anna Kropaczek. Matka półrocznej Magdy została w piątek przewieziona do szpitala MSW w Katowicach po tym, jak zażyła dużą dawkę leków. Prawdopodobnie próbowała popełnić samobójstwo.
Kobieta trafiła w sobotę na oddział psychiatryczny sosnowieckiego szpitala na obserwację. Na razie nieznane są jakiekolwiek bliższe informacje dotyczące jej stanu zdrowia. Lekarze nie chcą się na ten temat wypowiadać - potwierdzają jedynie, że taka pacjentka trafiła na ich oddział. Nie wiadomo również, jak długo Waśniewska tam pozostanie.
Matka tragicznie zmarłej półrocznej Magdy ma za sobą prawdopodobną próbę samobójczą. W piątek w parku Kościuszki w Katowicach znaleźli ją strażnicy miejscy, których zaalarmowała jej matka. Z jej słów wynikało, że córka połknęła tabletki, źle się czuje i potrzebuje pomocy.
To jak dotąd jedyne informacje na temat piątkowych wydarzeń. Nie wiadomo, jakie leki połknęła Waśniewska, ani jak dużo ich wzięła. Z nieoficjalnych informacji, jakie się wczoraj pojawiły, wynikało jednak, że jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.
W ostatnich dniach Katarzyna Waśniewska wyjątkowo często stawała się bohaterką serwisów informacyjnych. W środę wraz z mężem miała się poddać badaniu wariografem, ale niespodziewanie zniknęła z mieszkania przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, które małżeństwu zaoferował Krzysztof Rutkowski. Zabrała swoje rzeczy osobiste, a mężowi zostawiła dwa listy pożegnalne. W jednym z nich pisała: Bartek, kocham Cię, mój miły. Nie chcę Ci robić problemów. Ale nie mogę patrzeć, jak przy mnie umierasz każdego dnia. Nie szukaj mnie proszę. Jakoś sobie poradzę. Powiedziałam, co mogłam, ale bez mediów i tego szumu, który się wokół mojej osoby zrobił.
Bartłomiej Waśniewski zgłosił zaginięcie żony, więc policja wszczęła poszukiwania. Kobietę odnaleziono na terenie ogródków działkowych w rodzinnym Sosnowcu, towarzyszyła jej matka.
Waśniewska oświadczyła, że wyjechała z Łodzi, bo zdecydowała się odejść od męża i nie zamierza do niego wracać. Policja nie zatrzymała jej, bo nie było do tego żadnych podstaw. Funkcjonariusze odebrali jedynie oświadczenie na temat planowanego miejsca jej pobytu i przekazali je katowickiej prokuraturze, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci małej Magdy.
W ostatnim czasie narastały podejrzenia co do roli Katarzyny Waśniewskiej w śmierci jej córki. Mała Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka twierdziła, że dziewczynka została porwana z wózka po tym, jak ona sama została zaatakowana na ulicy i straciła przytomność. Półtora tygodnia później Katarzyna Waśniewska przyznała, że dziecko nie żyje. Jak twierdziła, dziewczynka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła główką o próg w mieszkaniu. Kobieta miała zaś ukryć zwłoki w panice i ze strachu. Faktycznie, ciało dziecka odnaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.
Prokuratura postawiła Waśniewskiej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi jej pięć lat więzienia.
15 lutego, w dniu pogrzebu swojej córki, kobieta opuściła areszt. Wkrótce potem przeniosła się wraz z mężem do Łodzi. Zdecydowali się na przeprowadzkę, bo - jak tłumaczył wtedy Bartłomiej Waśniewski - "po tym, co się stało, nie widzieli dla siebie przyszłości" w Sosnowcu.
Pod koniec marca prokuratura postawiła Katarzynie Waśniewskiej jeszcze dwa dodatkowe zarzuty. Dotyczą one zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenia fałszywych dowodów.
Nieco wcześniej, na jednej z konferencji prasowych, śledczy poinformowali, że nie wykluczają celowego pozbawienia małej Magdy życia, a także tego, że ktoś pomagał matce dziecka przynajmniej w ukryciu zwłok.