Katarzyna Waśniewska została namierzona przez policję na terenie ogródków działkowych w Sosnowcu. Taką informację przekazała nam rzeczniczka łódzkiej policji Joanna Kącka. Matka małej Magdy powiedziała policji, że odeszła od męża i nie chce do niego wracać.
Jak ustaliła reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, po godzinie 5 rano w środę Katarzyna Waśniewska spakowała swoje rzeczy do walizki i po kryjomu opuściła mieszkanie w kamienicy przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi, w którym od jakiegoś czasu mieszkała wraz z mężem. Kwadrans przed godziną 10 kobietę nagrała kamera monitoringu na dworcu kolejowym Łódź Kaliska. Matka małej Magdy wsiadła do pociągu jadącego do Katowic. Później poszła do domu rodziców w Sosnowcu, widziano ją tam około 16. Po kolejnych dwóch godzinach Katarzyna Waśniewska została odnaleziona wraz z matką na terenie ogródków działkowych.
Policja nie zatrzymała Waśniewskiej, bo nie było do tego żadnych podstaw. Odebrała jedynie od niej oświadczenie na temat planowanego miejsca pobytu i przekazała je do wiadomości prokuratury w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci małej Magdy. Kobieta miała też stwierdzić, że odeszła od męża i nie chce do niego wracać. Dlatego zdecydowała się wyjechać z Łodzi.
O zaginięciu Waśniewskiej poinformował rano Krzysztof Rutkowski: Katarzyna Waśniewska zniknęła. Nie wiadomo, gdzie jest. Jak mówił, kobieta wyszła z domu między 5 a 9 rano, zabrała ze sobą rzeczy osobiste. Rutkowski twierdził również, że prawdopodobnie ktoś jej pomagał. W mieszkaniu są porozmazywane ślady butów męskich - relacjonował.
Po południu Joanna Kącka z łódzkiej policji poinformowała, że Waśniewska opuściła Łódź. Kobietę zarejestrowała kamera monitoringu na jednym z dworców. Jak mówiła Kącka, wszystko wskazywało na to, że Waśniewska była sama.
Później policja w Sosnowcu otrzymała sygnał, że matka Magdy mogła wrócić do miasta. Funkcjonariusze dostali informację, że kobieta jedzie pociągiem z Łodzi do Sosnowca.
Krzysztof Rutkowski poinformował, że Waśniewska zostawiła dwa listy pożegnalne. Jak mówił, pisała w nich o odejściu, by jej mąż mógł spokojnie żyć, nieobciążany podejrzeniami w związku ze śmiercią ich córki.
Dziennikarze RMF FM dotarli do jednego z tych listów. Oto jego treść:
Zniknięcie kobiety wzbudziło tym większe kontrowersje, że w środę ona i jej mąż mieli poddać się badaniu wariografem. Na konferencji prasowej Krzysztof Rutkowski ujawnił, że jednym z pomysłodawców tego badania był sam ojciec małej Magdy. Chciał, by w ten sposób oboje udowodnili swoją niewinność.
Wśród pytań, jakie przygotowano do badania, były te o możliwy udział Katarzyny Waśniewskiej w śmierci jej córki i o pomoc osób trzecich:
Czy celowo spowodowałaś śmierć córki?
Czy w ukryciu ciała córki pomagała ci inna osoba?
Czy 24 stycznia ranę na głowie zadała ci osoba, którą znasz?
Czy twoja córka zmarła w innym dniu, niż zostało zgłoszone porwanie?
Jak mówił Rutkowski, badania miały ostatecznie wyjaśnić rolę Waśniewskiej w śmierci małej Magdy. Dla mnie to dzisiejsze zachowanie (Waśniewskiej) nie jest zachowaniem normalnym - stwierdził.
Rutkowski informował również, że mąż Katarzyny Waśniewskiej był zaskoczony jej zniknięciem. Nie zauważył wcześniej żadnych dziwnych zachowań żony i nie spodziewał się takiego rozwoju wydarzeń.
Około południa Bartłomiej Waśniewski zgłosił zaginięcie żony na policji. Tylko z tego powodu wszczęto poszukiwania. Już wtedy było jednak wiadomo, że policja nie będzie mogła zatrzymać Katarzyny Waśniewskiej. Kobieta może bowiem zmieniać miejsce pobytu bez informowania o tym kogokolwiek poza prokuraturą.
W ostatnim czasie narastały podejrzenia co do udziału Katarzyny Waśniewskiej w śmierci jej córki. Mała Magda była poszukiwana od 24 stycznia. Początkowo jej matka twierdziła, że dziewczynka została porwana z wózka po tym, jak ona sama została zaatakowana na ulicy i straciła przytomność. Półtora tygodnia później Katarzyna Waśniewska przyznała, że dziecko nie żyje. Jak twierdziła, dziewczynka wyślizgnęła jej się z rąk i uderzyła główką o próg w mieszkaniu. Kobieta miała zaś ukryć zwłoki w panice i ze strachu. Faktycznie, ciało dziecka odnaleziono w zrujnowanym budynku w Sosnowcu.
Prokuratura postawiła Waśniewskiej zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka, za co grozi jej pięć lat więzienia. 15 lutego, w dniu pogrzebu swojej córki, kobieta opuściła areszt. Sąd uznał bowiem zażalenie jej obrońców na zastosowanie aresztu.
Kilka tygodni po tragedii rodzice dziewczynki przenieśli się do Łodzi. Wyprowadzili się z Sosnowca, bo - jak tłumaczył wtedy Bartłomiej Waśniewski - "po tym, co się stało, nie widzieli dla siebie przyszłości" w tym mieście.
W ostatnim czasie prokuratura postawiła Katarzynie Waśniewskiej jeszcze dwa dodatkowe zarzuty. Dotyczą one zawiadomienia organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenia fałszywych dowodów. Nieco wcześniej śledczy informowali, że nie wykluczają, że ktoś celowo pozbawił małą Magdę życia.