Polskie Stronnictwo Ludowe po raz drugi próbuje zainicjować w Sejmie likwidację zmiany czasu. Ludowcy złożyli do laski marszałkowskiej projekt ustawy, zgodnie z którym zerwalibyśmy z coroczną tradycją przestawiania zegarków. Dyskusja na ten temat toczy się od lat, także w ramach całej Unii Europejskiej. Na razie jednak bez rezultatów.
Pierwszy raz PSL pomysł zgłosiło w 2017 roku. Projekt nie doczekał się jednak finalizacji, głównie ze względu na toczącą się w tym samym czasie dyskusję w całej Unii Europejskiej. Większość Europejczyków opowiedziała się za zerwaniem z tradycją. W konsekwencji rok później Komisja Europejska wystąpiła z wnioskiem o szybkie zniesienie zmiany czasu. Likwidacja miała nastąpić w 2019 rok, ale plany pokrzyżowała epidemia, a dyskusja utknęła w martwy punkcie.
Jednocześnie Wspólnota dała poszczególnym państwom członkowskim prawo do samodzielnego decydowania o czasie urzędowym. Tę możliwość chcą wykorzystać właśnie ludowcy, bo - jak przekonują - zmiana czasu to po prostu rozwiązanie archaiczne, na dodatek odbijające się na zdrowiu.
Wpływa negatywnie na zegar biologiczny, a także ekonomię. Nie przynosi żadnych korzyści w zakresie energii - przekonywał rzecznik PSL-u Miłosz Motyka.
Szans na szybkie uchwalenie projektu nie ma, co oznacza, że jesienią i najpewniej wiosną przyszłego roku nadal będziemy przesuwać zegarki. Na likwidację zmiany czasu zdecydowało się już kilka państw sąsiadujących z Unią Europejską, w tym Islandia, Białoruś i Rosja. Polacy na czas zimowy przejdą w noc z 30 na 31 października.
W Unii kompletnie zatrzymano prace nad wyeliminowaniem dwukrotnej w ciągu roku zmiany czasu.
W następstwie masowej - w większości niemieckiej - reakcji na unijny sondaż przeprowadzony w 2018 r., Komisja Europejska wystąpiła z wnioskiem o szybkie zniesienie tradycyjnej zmiany czasu o godzinę wiosną i jesienią.
Zgodnie z pierwotnym harmonogramem, ostatnia zmiana miała nastąpić w 2019 r. Mija jednak rok i miliony Europejczyków przygotowują się do dodatkowej godziny snu w niedzielę rano i niewielkie są szanse, że decyzja zostanie podjęta w tej sprawie przed 2022 rokiem.
Mamy za to międzyinstytucjonalną grę we wzajemne obwinianie się.
Mamy Covid, brexit, budżet, wiele rzeczy jest na stole, ale miałem większe nadzieje na czas niemieckiej prezydencji w Radzie UE, biorąc pod uwagę zainteresowanie tą kwestią ich obywateli - powiedział Johan Danielsson, szwedzki socjalistyczny europoseł, który jest teraz sprawozdawcą tej inicjatywy.
Danielsson chce, by Rada się pospieszyła i podjęła decyzję. Wysłał w tym celu pismo do prezydencji niemieckiej, domagając się postępów, biorąc pod uwagę, że około 70 proc. odpowiedzi na sondaż UE w tej sprawie pochodziło przede wszystkim od Niemców.
UE nie ma kompetencji, by narzucić jednolity system czasowy - może jedynie złagodzić istniejące przepisy unijne i dać krajom swobodę wyboru.
W następstwie masowej - w większości niemieckiej - reakcji na unijny sondaż przeprowadzony w 2018 r., Komisja Europejska wystąpiła z wnioskiem o szybkie zniesienie tradycyjnej zmiany czasu o godzinę wiosną i jesienią.