Otwiera się kolejny front w wojnie Mariana Banasia z rządzącą partią. Jak ustalili reporterzy śledczy RMF FM, do prokuratury wpłynęły kolejne zawiadomienia autorstwa szefa Najwyższej Izby Kontroli na wiceprezesa Tadeusza Dziubę. Dotyczą podejrzeń bezprawnego wywierania wpływu na kontrolerów sporządzających raporty krytyczne wobec obecnego rządu.
Jak dowiedzieli się dziennikarze RMF FM, tym razem szef NIK Marian Banaś doniósł na swego zastępcę Tadeusza Dziubę w związku z "nieuprawnionym korygowaniem wystąpienia pokontrolnego, wpływaniem na wyniki kontroli i wywieraniem nacisków na kontrolerów" po inspekcji w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Chodzić miało o wykonanie zeszłorocznego budżetu w części "Oświata i wychowanie".
Kolejne zawiadomienie również dotyczy wpływania na wyniki kontroli, tym razem w Ministerstwie Zdrowia. Tu raporty dotyczyły "organizacji dostępności i jakości diagnostyki patomorfologicznej" oraz "realizacji zadań Narodowego Programu Zdrowia".
Prokuratura od początku lipca ma już zawiadomienie szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia w sprawie Tadeusza Dziuby w sprawie zastraszania kontrolerów badających udzielanie pomocy humanitarnej przez rząd. W tej sprawie nie ma jednak jeszcze decyzji o śledztwie. Trwa - jak usłyszał reporter RMF FM - postępowanie sprawdzające.
Wszelkie szczegóły dotyczące jakichkolwiek działań prokuratorów owiane są tajemnicą. Śledczy nie chcą nawet oficjalnie potwierdzić, że wpłynęły kolejne zawiadomienia dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa przez wiceprezesa NIK Tadeusza Dziubę.
Tadeusz Dziuba został odwołany z funkcji zastępcy szefa Najwyższej Izby Kontroli na początku lipca.
"Aby zagwarantować niezależność kontrolerom Najwyższej Izby Kontroli, jej prezes Marian Banaś podjął decyzję o odsunięciu wiceprezesa Tadeusza Dziuby od nadzoru nad kontrolami" - informowała wtedy NIK na Twitterze.
Marian Banaś nie tylko odsunął wtedy Dziubę od pełnienia obowiązków, ale także skierował do marszałek Sejmu wniosek o jego odwołanie oraz zawiadomił prokuraturę.
O sprawie Tadeusza Dziuby i jego próbach wpływania na wyniki kluczowej kontroli dot. działań Beaty Kempy jako ministra pisał na początku lipca Onet. Chodziło o badanie skuteczności działań Kempy jako ministra odpowiedzialnego za zagraniczną pomoc humanitarną.
Jak informował portal, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej w NIK - odpowiedzialnego za kontrole w instytucjach publicznych - 19 czerwca napisał do wiceprezesa NIK Tadeusza Dziuby bardzo ostre pismo. Dr Bogdan Skwarka zarzuca w nim Dziubie, że próbuje manipulować wynikami kontroli "Realizacja zadań administracji publicznej w zakresie udzielania pomocy humanitarnej poza granicami Polski".
Chodzi o prześwietlanie działalności Beaty Kempy, która była ministrem do spraw pomocy humanitarnej od końca 2017 r. do wiosny 2019 r.
Z kolei na początku września "Rzeczpospolita" informowała, że Banaś niespodziewanie przywrócił swojego zastępcę na stanowisko. Powrót odbył się w zaciszu gabinetów, bez rozgłosu.
Wiceprezesowi przywrócono wszystkie kompetencje, a także nadzór nad wszystkimi kontrolami, które zostały mu dwa miesiące temu odebrane, gdy prezes NIK Marian Banaś zarzucił mu wpływanie na wyniki jednej z kontroli.
Nie wiadomo, kto na jakie ustępstwa poszedł i czy to definitywny koniec wojny na górze - twierdzili wtedy rozmówcy "Rzeczpospolitej" z NIK.
Tadeusz Dziuba w wyjaśnieniach dla marszałek Elżbiety Witek bronił się, że odmówił podpisania projektu raportu w zaproponowanej wersji, bo zawierał nierzetelne, nieprawdziwe tezy.
"Projekt ten wynikał z opacznej koncepcji ujęcia materiału dowodowego, kłócił się ze zdrowym rozsądkiem i był nielogiczny, a przede wszystkim - jak się finalnie okazało - w odniesieniu do wielu tez w nim zawartych wręcz sprzeczny z dowodami zawartymi w aktach kontroli" - twierdził w piśmie, do którego dotarła i który w sierpniu opisała "Rzeczpospolita". Podkreślał z żalem, że "na przekór tym faktom" Banaś zarzucił mu nadużycie uprawnień.
Jak we wrześniu pisała "Rzeczpospolita", na losy Tadeusza Dziuby wpływ mogło mieć to, że argumenty podane w doniesieniu Banasia do prokuratury okazały się miałkie i mocno przesadzone. Wszczęto jedynie postępowanie sprawdzające, które - według informatorów "Rz" - nie przekształci się w śledztwo.