"Dokonane w środę przez premiera Donalda Tuska zmiany na stanowiskach ministrów dotyczyły głównie tych szefów resortów, którzy mieli rzeczywiste problemy" - uważa socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego Jarosław Flis. Jego zdaniem zmiany dają rządowi nową energię.
Jest nowa energia. Wymieniono kilku ministrów, którzy mieli rzeczywiste problemy, którzy raczej byli obciążeniem dla sprawności rządu - powiedział Flis. Jego zdaniem zmiany ministrów nastąpiły w resortach, które "najbardziej się o to prosiły w powszechnym odczuciu". Wyjaśnił, że ma tu na myśli np. resort edukacji czy ministerstwo sportu.
Jak dodał, premier dokonując zmian na stanowiskach szefów resortów, chciał zastąpić nowymi osobami tych polityków, którzy byli wypaleni czy słabsi. Rozumiem, że chodziło też o jakąś nową energię na półmetku, bo przecież notowania rządu są bardzo słabe, Platforma straciła prowadzenie w sondażach bardzo trwale, stąd jest potrzeba sukcesów. Oczywiście sama zmiana ministrów nie jest sukcesem, zmiany - rozumiem - mają dopiero za tym iść - powiedział Flis.
Wyraził opinię, że zmiany, które nastąpiły nie są rewolucyjne. Jeśli chodzi o klucz doboru nowych ministrów, mamy tu splatanie różnych motywów, bo mamy zarówno przypadki przeniesienia z jednego resortu do drugiego, jak i np. awans parlamentarzystów, mamy dwójkę europosłów, ale też osobę spoza kręgu warszawskiego - powiedział socjolog.
Jego zdaniem każdy z nowych ministrów otrzymał nominację z innego powodu. Według niego np. prof. Lena Kolarska-Bobińska może świetnie sprawdzić się medialnie, europoseł Rafał Trzaskowski, który zostanie szefem MAC, może wykazać się dużą innowacyjnością. Z drugiej strony są też osoby, co do których raczej możemy być pewni, że nie będą gwiazdami medialnymi, jak np. Maciej Grabowski - powiedział Flis.
W ocenie Flisa wybór na ministra sportu Andrzeja Biernata, w którego działalności "sport jak dotąd nie dominował", był z kolei związany z "rozgrywkami wewnątrz PO" i podyktowany chęcią uhonorowania tego działacza.
Największą zagadką jest tutaj pani Kluzik-Rostkowska, która była prawie niewidoczna przez ostatnie dwa lata - powiedział Flis, dodając, że jest ona osobą "bardzo doświadczoną politycznie", ale nie wiadomo czy "jest postrzegana jako krew z krwi i kość z kości w klubie PO". Być może nie było nikogo innego, kto spełniałby warunki, czyli kobiety doświadczonej na stanowisku kierowniczym z elementarną pozycją polityczną i mającą zaufanie premiera - powiedział Flis.
Zwrócił też uwagę na to, że premier dokonując zmian zachował parytet płci. Trzy panie odeszły, trzy panie się pojawiły - wskazał socjolog.
Jak podsumował, zmiana ministrów "jest spektakularnym wydarzeniem", ale w jakiś sposób wymuszonym przez okoliczności. "Mam tu na myśli sprawę ministra Nowaka i odejście minister Kudryckiej. To był katalizator, impuls do dalszych zmian" - wyjaśnił socjolog.
Premier Donald Tusk przedstawił dzisiaj zmiany w rządzie. Elżbieta Bieńkowska zostanie wicepremierem oraz szefem nowego resortu infrastruktury i rozwoju.
Do rządu wejdzie sześcioro nowych ministrów. Mateusz Szczurek będzie nowym ministrem finansów za Jacka Rostowskiego. Maciej Grabowski - szefem resortu środowiska za Marcina Korolca. Rafał Trzaskowski - administracji i cyfryzacji za Michała Boniego. Joanna Kluzik-Rostkowska po Krystynie Szumilas obejmie ministerstwo edukacji narodowej. Lena Kolarska-Bobińska zostanie ministrem nauki i szkolnictwa wyższego po Barbarze Kudryckiej. Andrzej Biernat zastąpi Joannę Muchę w roli ministra sportu.
(MRod)