5 godzin pytań i odpowiedzi - tak wyglądało pierwsze przesłuchanie Adama Michnika przez sejmową komisję śledczą w ramach tzw. Rywingate. W poniedziałek od godz. 9 ciąg dalszy. Wczorajsze przesłuchanie nie wniosło do sprawy nic nowego.
Podczas przesłuchania Michnik potwierdził, że Lew Rywin w połowie lipca zgłosił się do prezes Agory Wandy Rapaczyńskiej i do niego samego z korupcyjną propozycją. Dodał, że Rywin powoływał się na dyspozycje, które miał otrzymać od premiera Leszka Millera.
Na pytanie, czy premier prosił go o wyciszenie sprawy Rywina, Michnik stwierdził, że zawiodła go pamięć. Naczelny GW nie pamiętał także, czy między 15 lipca a 27 grudnia 2002 roku na temat tej sprawy rozmawiał z prezydentem. Jak zapewnił Michnik, w czasie dziennikarskiego śledztwa odbył przynajmniej 200 rozmów z ludźmi biznesu, polityki i świata filmu, próbując ustalić, dokąd prowadzą nitki afery Rywina.
Przyznał, że dziennikarze „GW” badali trzy hipotezy "sprawy Rywina". Odmówił jednak wskazania konkretnych osób, które - według jego przypuszczeń - mogły stać za łapówkarską propozycją Rywina.
Pierwsza hipoteza - relacjonował Michnik - jest taka, że Rywin chciał naprawdę zostać szefem Polsatu i zdobyć 17,5 mln dolarów; działał wraz z innymi ludźmi, z którymi mógłby potem się tymi pieniędzmi podzielić.
Prowokacja polityczna, mająca na celu skompromitowanie Agory - to druga hipoteza, jaką - według Michnika - zakładała "GW". Michnik polecił komisji zastanowić się, co by się stało, gdyby podjął pertraktacje z Rywinem, ten napisał to w notce do premiera, a informacja wyciekłaby do opinii publicznej.
Michnik wspominał, że "Gazeta" poszukiwała osób, którym mogło zależeć na takiej prowokacji, z jednej strony wśród środowisk politycznych, które szczerze nie znoszą "Gazety", z drugiej zaś wśród tych, którym mogłoby zależeć na zniszczeniu ekonomicznym Agory.
Trzecia teza jest taka - opowiadał Michnik - że była to "autokreacja" Rywina. Wiedząc, że trwa jakiś spór o kształt ustawy, pan Rywin postanowił wykorzystać to i zastosował taki manewr (...), jaki stosują przy egzaminach na wyższą uczelnie skorumpowani pracownicy akademiccy: biorą pieniądze od klienta i gwarantują, że dostanie się na studia - powiedział Michnik.
Odmówił jednak wskazania konkretnych osób, które "Gazeta" mogła podejrzewać o to, że stoją za propozycją Rywina.
Posłuchaj także relacji reportera RMF Konrada Piaseckiego:
08:30