Zygmunt Kapusta - to nazwisko coraz częściej pojawia się na spotkaniach sejmowej komisji śledczej. Nazwisko szefa prokuratury apelacyjnej pada w momencie, gdy posłowie mówią o opieszałości działania prokuratury. Przykładem jest choćby długotrwałe ustalanie billingów rozmów podejrzanych, podczas gdy dziennikarzom prasowym udało się to zrobić błyskawicznie.

Prokurator Kapusta na swoim stanowisku przetrwał już trzech ministrów sprawiedliwości.

Mieszane uczucia opinii publicznej wywołała swego czasu informacja, że Zygmunt Kapusta, prowadzący śledztwo w sprawie PZU Życie, był podwładnym głównego podejrzanego. Kapusta miał pracować na początku lat 90. w spółce, której szefem był Grzegorz W.

Po odejściu ze spółki Zygmunt Kapusta wrócił do pracy w prokuraturze, najpierw w Puławach, a potem w Lublinie. Do prokuratury apelacyjnej Kapustę ściągnął Lech Kaczyński, ówczesny minister sprawiedliwości.

Kolejny raz Kapusta przypomniał o sobie, informując opinię publiczną, że proponowano mu 5 mln zł łapówki za zwolnienie Grzegorza W. Sprawa wróciła więc jak bumerang. Ale historia z próbą przekupstwa do dziś nie została wyjaśniona.

Wśród niektórych prokuratorów Kapusta uchodzi za człowieka, który lubi wszystko o wszystkim wiedzieć. Zarzucano mu również opóźnianie śledztwa w sprawie Puszkowa. Prokurator oczywiście zaprzeczał.

Najnowszą sprawą, w której pojawia się nazwisko prokuratora Kapusty, to opieszałość przy okazji zbierania materiałów do twz. Rywigate.

FOTO: Archiwum RMF

15:35