Gdyby Bronisław Komorowski został kandydatem Platformy, mógłby liczyć na poparcie wyborców lewicy - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Włodzimierz Cimoszewicz. Doceniam kwalifikacje Sikorskiego, ale prezydent powinien panować nad emocjami - dodaje. Z Tuskiem wyjaśniliśmy sobie zaszłości, to nie sprawa Napieralskiego, żeby rozliczać moje krzywdy. Jego zachowanie jest nieeleganckie i nieetyczne - zaznacza.
Konrad Piasecki: 9 maja, Plac Czerwony, Lech Kaczyński na trybunie honorowej. Wyobraża pan sobie taki widok?
Włodzimierz Cimoszewicz: Jak najbardziej. Powinien tam być.
Konrad Piasecki: Powinien przyjąć zaproszenie do Moskwy?
Włodzimierz Cimoszewicz: Zdecydowanie tak.
Konrad Piasecki: Przyzna pan, że gdyby tak się stało, to byłby przełom dla tej prezydentury?
Włodzimierz Cimoszewicz: Może w jakimś sensie, chociaż nie odnosiłem wrażenia, żeby był jakoś bardzo wrogo nastawiony do Rosji, choć polityka - może nawet nie tyle jego, co jego brata - miewała taki posmak. Lech Kaczyński raczej Rosji nie znał czy nie zna i popełniał czasami nawet dosyć śmieszne błędy, jak choćby ten z początku jego kadencji, kiedy proponował spotkanie prezydentów w kraju neutralnym, ale chyba wrogo nie był nastawiony.
Konrad Piasecki: Kiedy 5 lat temu słyszeliśmy dyskusję na temat wyjazdu Aleksandra Kwaśniewskiego i 15 lat temu na temat wyjazdu Józefa Oleksego, nigdy nie myślałem, że akurat Lech Kaczyński mógłby pojawić się w Moskwie.
Włodzimierz Cimoszewicz: To pewien paradoks. Chociaż to po prostu tamte dyskusje były niemądre. Polska była koalicjantem w zwycięskiej koalicji w czasie drugiej wojny światowej i jej członkiem, tak jak Stany Zjednoczona, Francja i Wielka Brytania, była Rosja. Więc to był nasz sojusznik i to powinniśmy pamiętać, niezależnie od tego, co się zdarzyło po wojnie.
Konrad Piasecki: A nie myśli pan, że byłby to wyjazd wpisany w logikę jednak kampanii wyborczej?
Włodzimierz Cimoszewicz: Tego nie można oczywiście wykluczyć.
Konrad Piasecki: A to zaproszenie, to jest sukces polskiego prezydenta, sukces polskiej dyplomacji, czy raczej jakaś rosyjska gra albo rosyjski gest?
Włodzimierz Cimoszewicz: Wie pan, do końca tego nie wiemy, bo jeszcze kilka tygodni temu z Moskwy szły takie informacje, że oni nie mieli zamiaru zapraszać kogokolwiek.
Konrad Piasecki: To prawda, mówili "każdy, kto chce może przyjechać, zapraszamy, jesteśmy otwarci".
Włodzimierz Cimoszewicz: Tak. W tej chwili zapraszają. Jeżeli podobnie postępują wobec innych głów państw, to nie ma wtedy w tym niczego zaskakującego. Gdyby okazało się, że zaprosili wąskie grono, w tym Kaczyńskiego - tak, to byłoby to wyróżnienie.
Konrad Piasecki: Panie premierze, pogodził się pan już z przegraną kandydata Lewicy w wyborach prezydenckich?
Włodzimierz Cimoszewicz: Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Ja rozumiem logikę i siłę przemawiania sondaży…
Konrad Piasecki: Dzisiaj z tych sondaży wynika, że Kaczyński i każdy kandydat Platformy miażdżą wszystkich, którzy stają na ich drodze.
Włodzimierz Cimoszewicz: I zdaję sobie oczywiście sprawę, że trzeci kandydat ma małe szanse. I mam świadomość, że im bardziej w las, tym bardziej będzie obowiązywała logika dychotomizacji sceny politycznej, niekorzystna dla tego trzeciego czy tych trzecich. Natomiast nie przesądzajmy, chociażby dla zasady. Jesteśmy w demokratycznym państwie. Szczyćmy się tym, że jesteśmy w państwie, w którym nie da się z góry przewidzieć, kto wygra.
Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony logika większości demokratycznych państw jest taka, że do tego ostatecznego pojedynku zawsze staje tych dwóch. Znaczy dwóch jest zawsze poważnych kandydatów i jest jakiś trzeci, czwarty, który próbuje, ale nigdy mu się nie udaje.
Włodzimierz Cimoszewicz: To znaczy, to jest zawsze ostatecznie tak, że jest dwóch, którzy przechodzą dalej. Czy można tutaj użyć formuły, że jest tutaj dwóch poważnych, reszta nie - no, miałby wątpliwości.
Konrad Piasecki: Nie, nie, dwóch poważnych w sensie dwóch poważnie branych pod uwagę jako realni kandydaci i tacy, którzy realnie stoczą ze sobą walkę.
Włodzimierz Cimoszewicz: Zobaczymy. Wszystko wskazuje na to, że kandydat Platformy będzie miał duże fory, będzie miał dużą przewagę. Co będzie między kandydatem PiS-u - jeżeli będzie nim Lecha Kaczyński - a jakimś trzecim, to tego nie możemy przewidzieć.
Konrad Piasecki: Dla Lewicy jest obojętne, który to, czy Komorowski, czy Sikorski będzie kandydatem Platformy - jeśli przyszłoby do wyboru w drugiej turze?
Włodzimierz Cimoszewicz: Wie pan, stawia mnie pan w trudnym położeniu. Nie mam zielonego pojęcia, co odpowiedzieć w imieniu Lewicy.
Konrad Piasecki: To proszę odpowiedzieć w imieniu Włodzimierza Cimoszewicza. Dla pana to obojętne czy nie?
Włodzimierz Cimoszewicz: Nie, nie jest obojętne. Chociaż nie chciałbym przesądzać. Oczywiście niech Platforma podejmie decyzję, choć pewnie ta decyzja już de facto zapadła, tylko jest teraz kwestia jej ogłoszenia.
Konrad Piasecki: Uważamy, że Komorowski?
Włodzimierz Cimoszewicz: Wszystko na to wskazuje.
Konrad Piasecki: A dla pana obojętne, Komorowski czy Sikorski? Czy wolałby pan Komorowskiego?
Włodzimierz Cimoszewicz: Nie, nie jest do końca obojętne. Z jednej strony oczywiście potrafię docenić kwalifikacje pana Sikorskiego jako dyplomaty i mam świadomość, jaki to ma związek z obowiązkami prezydenta , z drugiej strony wydaje mi się, że prezydent rzeczywiście powinien być człowiekiem umiarkowanym, trzymającym emocje na wodzy, skupiającym, nie dzielącym, nie nadużywającym ostrego języka. Radosław Sikorski już w tej kampanii prawyborczej w Platformie. Popełnił parę błędów pokazujących, że nie do końca panuje nad swoimi wypowiedziami.
Konrad Piasecki: Uważa pan, że mając do wyboru w drugiej turze Lecha Kaczyńskiego i każdego z tej dwójki kandydatów, polska Lewica musi wskazać na kandydata Platformy?
Włodzimierz Cimoszewicz: Chyba nie musi, chociaż - jak widać - przynajmniej dla części Lewicy, współdziałanie z Prawem i Sprawiedliwością - ku mojemu zdumieniu - nie jest czymś niemożliwym, natomiast nie musi. Ale sądzę, że - zwłaszcza, gdyby to był Komorowski - to pewnie mógłby liczyć na większe, spontaniczne poparcie wyborców związanych z Lewicą.
Konrad Piasecki: O ewentualnym poparciu Kaczyńskiego powiedziałby Pan to samo, co o ewentualnej koalicji z SLD - PiS? I o każdym polityku, który by to zrobił?
Włodzimierz Cimoszewicz: Jeśli wygra kandydat Platformy, obojętnie, który z nich - do końca nie wiemy jakim będzie prezydentem. Natomiast o Lechu Kaczyńskim, wiemy jakim jest, czy był prezydentem. Był prezydentem złym, w związku z tym on nie zasługuje, po prostu, na poparcie.
Konrad Piasecki: Dziś kolejny sondaż - 50-procentowe poparcie dla Platformy. Czy w Panu jest strach przed taką hegemonią i zmonopolizowaniem polskiej polityki przez Tuska i jego partię?
Włodzimierz Cimoszewicz: W sumieniu. Jeżeli to byłaby partia, która by wykazywała jakiś radykalizm, jakąś zawziętość - to tak. Ale tak chyba nie jest. W gruncie rzeczy w przypadku Platformy, to co jest problemem - podzielam ten punkt widzenia - to raczej to, że nie robią czegoś, co powinni robić, niż robią za dużo. Takie silne poparcie oznacza pewną stabilność na polskiej scenie politycznej, tego nam od 20 lat trochę brakowało.
Konrad Piasecki: Ale jednocześnie Aleksander Kwaśniewski mówi, że taka partia to jak front jedności narodu, że oni sięgają szeroko - od Cimoszewicza po Giertycha.
Włodzimierz Cimoszewicz: Po pierwsze mnie tam nie ma. To, że gotów jestem współpracować w jakimś zakresie, nie oznacza afiliacji politycznej, więc bez przesady. Po drugie, gdyby posługiwać się tym językiem, to w Stanach Zjednoczonych są dwa fronty jedności narodu.
Konrad Piasecki: A kiedy Grzegorz Napieralski zarzuca panu współodpowiedzialność za to, co się dzieje i mówi, że - cytuję: "pana współpraca z Platformą to świństewko"?
Włodzimierz Cimoszewicz: Wie pan, aż nie chce mi się komentować. Jest to tak niemądre, nieeleganckie, nieetyczne. Dlatego, że to jeszcze dodatkowo wiązało się z krzywdami jakich 5 lat temu doznałem od ludzi ewidentnie powiązanymi z politykami Platformy Obywatelskiej. To nie jest sprawa pana Grzegorza Napieralskiego, żeby rozliczać moje krzywdy, zwłaszcza, że przez parę lat tego nie robił. To jest moja, przede wszystkim, sprawa. My sobie wyjaśniliśmy parę spraw, parę kwestii z panem Tuskiem dotyczących przeszłości. Niech nikt trzecich paluchów w to nie wsadza.
Konrad Piasecki: I odkreślamy przeszłość grubą kreską? Pan ją odkreślił?
Włodzimierz Cimoszewicz: Może nie do końca, ale uważam, że w tej chwili, jakby nie stanowi przeszkody do mojej współpracy z premierem.
Konrad Piasecki: Czyli spuścił pan zasłonę milczenia i niepamięci?
Włodzimierz Cimoszewicz: Milczenia, bo pamięć zostaje.