"Po rozpoznaniu przekazywaliśmy ciało Rosjanom. Oni zapinali worek i nie pozwalali go już otwierać. Myślę, że do zamiany ciał mogło dojść na tym etapie. Być może z powodu trudności, jakim jest dla Rosjan pisownia polskich nazwisk" - mówi ks. Henryk Błaszczyk, obecny przy identyfikacji zwłok i zamykaniu trumien ofiar katastrofy smoleńskiej. "Rok temu mówiłem, że ekshumacje to szaleństwo. Z perspektywy doświadczeń widzę, że to było nie na miejscu" - dodaje gość RMF FM.
Konrad Piasecki: Rodziny mają do niej prawo, ale ekshumacja jest szaleństwem - tak mówił ksiądz, kiedy rozmawialiśmy ponad rok temu. Dzisiaj się okazuje, że to szaleństwo miało swoje podstawy.
Ksiądz Henryk Błaszczyk: Z perspektywy czasu i doświadczeń, które nabyliśmy przez te dwa lata, to określenie było niewłaściwe, nie na miejscu. Mogę tylko bardzo przeprosić. Dzisiaj chcę powiedzieć, że nie jest szaleństwem poszukiwanie prawdy - za wszelką cenę, nawet za cenę tak dramatycznych decyzji jak ekshumacja. Oczywiście ekshumacja w atmosferze spokoju, rzetelnego poszukiwania prawdy i z dala od medialnych fleszy, od politycznych kontekstów. Natomiast rodzina ma prawo do tego, by wiedzieć, gdzie leży jej bliska osoba, czy modli się na miejscu, w którym jest matka, ojciec.
Ksiądz deklarował, że był przy każdej z zamykanych trumien. Jak ksiądz w takim razie tłumaczy tę, dziś wydaje się: pewną zamianę ciała Anny Walentynowicz, tę dramatyczną pomyłkę?
Kiedy myślimy o pani Annie Walentynowicz, o każdej z tych postaci, ale w tym przypadku myślimy o postaci polskiej historii, myślimy o Damie Orderu
Orła Białego, myślimy o postaci, która budowała naszą wolną, niepodległą rzeczywistość, wyrywając ją z niewoli komunistycznej... wobec tej postaci i każdej innej musimy zachować się uczciwie i godnie. Natomiast pani Anna była rozpoznana przez bliskich, jej tożsamość była określona. Po rozpoznaniu zespół, który w tym rozpoznaniu uczestniczył, przekazywał ciało Rosjanom. A Rosjanie przygotowywali je, już bez naszej obecności, jak gdyby opakowując to ciało foliowym okryciem czarnego koloru, zapinając ten worek, nie pozwalając go już potem otworzyć. Sądzę, że do tej zamiany, do tej dramatycznej zamiany doszło gdzieś na tym etapie przejęcia ciała i następnie pomylenia ciała może przez trudność nazwisk. Jednakże to nie zwalnia nas, strony polskiej, od tego, że powinniśmy domagać się wpływu, uczestniczenia na każdym etapie identyfikacji.
Dzisiaj ksiądz uważa, że błędem było to, że przedstawiciele polskich służb nie uczestniczyli w całej operacji układania ciał w trumnach?
Gdzieś wówczas była jakaś daleko posunięta grzeczność, może życzliwość, może przeświadczenie, że wspólnie staramy się pomóc rodzinom odkryć tożsamość bliskich i sprowadzić ich do domu, aby tutaj w godny sposób ich pochować. Dzisiaj widzimy, że to przeświadczenie o wspólnocie intencji do końca nie było słuszne.
A czy ksiądz dzisiaj uważa, że to, co się wydarzyło: czy to jest ludzki błąd, czy raczej zła wola albo odbicie tego, z jaką niedbałością Rosjanie podchodzili do tej sytuacji i tego, jak straszliwy bałagan tam panował?
Jakaś rzetelność i przyzwoitość w każdym z nas nie skłania nas do spontanicznego osądzania ludzi, określania ich jako tych, którzy są intencjonalnie źle nastawieni, fałszywie ustosunkowani. Ja myślę, że ta postawa towarzyszyła nam wszystkim. Myśmy chcieli uczciwie i rzetelnie wykonać naszą pracę. Natomiast chcę powiedzieć, że tam, w Moskwie, był niewystarczający, bo był mały, zespół, ale był też zespół ludzi głęboko współczujących i chcących przyjść z rzetelną pomocą tym rodzinom. Było za mało patologów, było za mało może psychologów, było za mało zabezpieczenia naszych ministrów, którzy mogliby opierać się na naszej własnej informacji, a nie informacji pozyskiwanej od strony rosyjskiej. Byliśmy tam w niewystarczającej grupie. Ale była też grupa wspaniałych sióstr zakonnych z Moskwy, byli kapelani wojskowi, którzy wykonali ogromną pracę tam na miejscu w Moskwie, ale także potem tu w Polsce. Ordynariat polowy Wojska Polskiego wykonał niezwykłą pracę, posługując rodzinom, a także posługując państwu polskiemu w tym wszystkim. Natomiast dzisiaj wiem, że państwo polskie powinno nam pomóc w tym wszystkim. Pomóc rodzinom, powinno tej narodowej społeczności przyjść z konkretną pomocą. Sytuacja zaskoczyła nas wszystkich, może nikt nie wiedział, jak postępować. To było coś tak dramatycznego i tak paraliżującego, że na miarę tych skromnych środków staraliśmy się zrobić to, co jest najuczciwsze, najlepsze. Natomiast dzisiaj widzimy, że było nas tam wszystkich za mało.
Ale ma ksiądz takie dramatycznie smutne poczucie, że państwo polskie w tych trudnych dniach jednak zawiodło?
Nie. Mówimy o zawodzie wówczas, kiedy od samego początku jest kreowana jakaś rzeczywistość, ale ona jest nieprawdziwa, nieadekwatna do wewnętrznej postawy. Wydaje mi się, że wszystkich nas cechuje jakaś chęć odkrywania tej prawdy. Jeżeli jest inaczej, to jest to dramatyczne. Wydaje mi się, że w tym podziale narodowym, w tym rozdarciu wszyscy możemy spotkać się dzisiaj na jednej drodze, co nam bardzo pomoże, na rzetelnym poszukiwaniu prawdy, na nieodsyłaniu ekspertów, tych niezależnych od rządu, na uwzględnianiu postulatów bliskich. Dzisiaj wszyscy: i politycy, i eksperci, i rodziny, i cała narodowa społeczność mogą spotkać się na tej jednej drodze, na drodze wiodącej do prawdy, na rzetelnym podejmowaniu każdego wyzwania, na wspieraniu prokuratury, która niech ma tą motywację uczciwego, rzetelnego, kompetentnego poszukiwania odpowiedzi na pytania: dlaczego?, w jaki sposób?, a teraz także: jaki jest porządek ciał?
A nie jest tak, że na tej drodze do prawdy Rosjanie próbują nam zaszkodzić, próbują nam tę drogę do prawdy utrudnić?
Postarajmy się nie pozwolić na to, aby fundowali nam nasze polskie zaniepokojenie, nasze polskie niepokoje, naszą nieskładność, nasze pogubienie, nasze wzajemne się oskarżanie, a w konsekwencji - osłabianie sytuacji polskiej. Nie pozwólmy Rosjanom na to. Bądźmy solidarni, bądźmy w tym wszystkim złączeni, by nikt w tym poszukiwaniu prawdy nam nie przeszkodził. Dzisiaj czas na spotkanie.
Przed rokiem ksiądz powstrzymywał, ostrzegał rodziny przed ekshumacjami. Rozumiem, że dzisiaj ksiądz już takiego ostrzeżenia by nie powtórzył?
Nie, bo stoimy wobec dramatu pomylenia ciał. Stoimy wobec dramatu tych rodzin, przy których musimy wszyscy stanąć, które musimy wesprzeć, które musimy zrozumieć. Natomiast też absolutnie nie postuluję, nie zachęcam do jakichś totalnych, powszechnych ekshumacji. Zwłaszcza ekshumacji w kontekstach politycznych czy też medialnych. Bądźmy też w tym bardzo spokojni, bardzo mądrzy. Jeżeli ta ekshumacja ma nam dopomóc odnaleźć prawdę, nie bójmy się tego. Przede wszystkim pamiętajmy o tym, że wszyscy mają do tego prawo. Prokuratura poszukująca prawdy w tym wszystkim też ma prawo do ekshumacji. Wspierajmy i rodzinę, i prokuraturę w poszukiwaniu tej prawdy. Natomiast siebie wzajemnie nie oskarżajmy, ale bądźmy zdeterminowani w tym znalezieniu prawdy, w szukaniu odpowiedzi na wszystkie wątpliwości, pytania. To wspólne dążenie - bez względu na koloryty polityczne, na strony - to wszystko może nas spotkać i możemy jeszcze raz przeżyć narodowe zjednoczenie, którego fundamentem będzie prawda. Ta prawda jest nam dzisiaj potrzebna, bardzo potrzebna.