RPP i NBP mają psi obowiązek ze sobą współpracować. Bank wypłaci dokładnie tyle, ile wychodzi z wyliczeń. Należy przestrzegać prawa - mówi gość Kontrwywiadu RMF FM Jan Krzysztof Bielecki. Powierzenie ZUS-owi wypłat z emerytur jest dobrym rozwiązaniem. Odbudujemy wiarę, że państwowe jest bezpieczne. Szef Rady Gospodarczej przy premierze zapowiada spotkanie z Waldemarem Pawlakiem. Jego termin wyznaczy mi premier - dodaje.
Konrad Piasecki: Warto toczyć wojnę dla 4 mld złotych?
Jan Krzysztof Bielecki: Wojny nigdy nie warto toczyć - za 4 czy za 20 mld to nie jest dobry pomysł.
Konrad Piasecki: Narodowy Bank Polski chce dać do budżetu 4 mld złotych, Rada Polityki Pieniężnej mówi, by dać 8, a jej członkowie mówią "to wojna". Komu pan kibicuje w tym starciu, jeśli to nie wojna?
Jan Krzysztof Bielecki: Pacyfistom.
Konrad Piasecki: Czyli Narodowemu Bankowi Polskiemu i jego prezesowi Sławomirowi Skrzypkowi?
Jan Krzysztof Bielecki: Wydaje się, że sam pomysł, sama zasada jest bardzo prosta. NBP musi współpracować z rządem, a rząd musi współpracować z NBP. Jest to w ustawie zapisane, ale też taka jest prosta logika prowadzenia polityki monetarnej w Polsce.
Konrad Piasecki: A ma pan dzisiaj poczucie, że współpracuje?
Jan Krzysztof Bielecki: Tak, myślę, że współpracuje. Mówił wyraźnie o tym premier ostatnio na spotkaniu z Radą Polityki Pieniężnej.
Konrad Piasecki: Współpracując, powinien dać 8 czy 4?
Jan Krzysztof Bielecki: Ani dawać 8 ani 4. Po prostu tyle, ile wychodzi z wyliczenia i ze sprawozdania finansowego.
Konrad Piasecki: Skrzypkowi wychodzi 4. A pan powie, że to obojętne, czy da 4 czy 8?
Jan Krzysztof Bielecki: Ja myślę, że powinno się przekazać do budżetu tyle, ile mówi sprawozdanie finansowe i nakazuje ustawa. To wszystko.
Konrad Piasecki: Rozumiem, że jeśli będzie to 4 mld, to budżet nie załka.
Jan Krzysztof Bielecki: Ja myślę, że w tym roku w ogóle nie ma problemu budżetu rządu polskiego. Plan konsolidacji finansów publicznych to jest wyzwanie na następne lata, natomiast ten rok nie jest trudnym rokiem.
Konrad Piasecki: A pan uważa, że w tym sporze - bo spór jest niewątpliwy - między Radą Polityki Pieniężnej a prezesem Narodowego Banku Polskiego ważniejsze są pieniądze dla budżetu czy też zasada takiej pokojowej koegzystencji między tymi dwoma ciałami?
Jan Krzysztof Bielecki: Współpraca jest wpisana do ustawy, więc to jest - przepraszam, że tak powiem - psi obowiązek wszystkich, którzy przestrzegają prawa w Polsce.
Konrad Piasecki: No tak, ale to, że coś jest wpisane do ustawy, niekoniecznie oznacza, że jest rzeczywistością.
Jan Krzysztof Bielecki: Ale tak powinno być. Jak byłem 10 lat w Anglii, to wydawało mi się, że tam jednak przestrzegają prawa.
Konrad Piasecki: Jeśli będzie pat i Skrzypek będzie mówił, że tych pieniędzy nie da, nie da tylu pieniędzy, ile chce Rada, to co wtedy?
Jan Krzysztof Bielecki: No to jest właśnie cała kuriozalność sytuacji, że cały czas mówimy o dawaniu pieniędzy czy niedawaniu. Wyliczamy wielkość zysku, weryfikujemy go przez audytora i przekazujemy tam chyba 95 proc. do budżetu. To wszystko.
Konrad Piasecki: No tak, ale jeśli nie umiemy ustalić, ile to tak naprawdę jest?
Jan Krzysztof Bielecki: No to w takim razie spróbujmy to jeszcze raz przeliczyć.
Konrad Piasecki: Pan uważa, że emocje w tej sprawie są tak duże, żeby zapachniało tutaj stawianiem tutaj prezesa NBP przed Trybunałem Stanu?
Jan Krzysztof Bielecki: Wydaje mi się, że tutaj nie ma żadnych emocji i premier wyraźnie o tym powiedział. Jeżeli są - jak pan redaktor powiedział - emocje, to tylko poszczególnych osób.
Konrad Piasecki: Od słynnego spotkania z Waldemarem Pawlakiem dzielą nas dni czy godziny?
Jan Krzysztof Bielecki: Jak tylko pan premier wyznaczy dokładnie godzinę, to się stawiam.
Konrad Piasecki: Będzie pan przekonywał i koił niepokoje Waldemara Pawlaka związane z powstaniem Rady Gospodarczej?
Jan Krzysztof Bielecki: Ja znam się dobrze z panem premierem Pawlakiem, właściwie od samego początku Sejmu. Wielokrotnie spotykaliśmy się, kiedy byłem prezesem banku. Rozmawialiśmy ostatnio na temat tzw. kryzysu wynikającego z opcji walutowych i zawsze mieliśmy taką dobrą rozmowę, więc…
Konrad Piasecki: I czuje pan w nim ten niepokój związany z panem i Radą Gospodarczą?
Jan Krzysztof Bielecki: Jeszcze nie rozmawialiśmy, więc trudno, żebym czuł, panie redaktorze.
Konrad Piasecki: A będzie pan przekonywał go do tego, o czym pisze dziś "Dziennik" - czyli do tego, żeby pieniądze ze składek, wraz z początkiem emerytur trafiały do ZUS-u z OFE?
Jan Krzysztof Bielecki: Przepraszam, dlaczego pana premiera Pawlaka mam do tego przekonywać?
Konrad Piasecki: Bo podobno jego podwładna Jolanta Fedak nie jest przekonana do tego pomysłu.
Jan Krzysztof Bielecki: Aha. No to, to jest oczywiście decyzja rządu - rządu pana premiera, pana premiera Pawlaka. Mnie się tylko wydaje, moim osobistym zdaniem, że taki jeden organizator, gwarantor tego państwowego systemu wypłat świadczeń emerytalnych, wydaje się niezłym rozwiązaniem. Oczywiście, to nie wyklucza rozwiązania rynkowego gdzieś tam w środku, tak? Bo jeżeli pan zgromadzi te kwoty, to następnie można dawać do zarządzania sektorowi prywatnemu, który to zrobi może taniej i lepiej.
Konrad Piasecki: A dla emerytów to będzie miało jakieś znaczenie? Te ich emerytury, w związku z tym, będą niższe, wyższe, takie same?
Jan Krzysztof Bielecki: Myślę, że to powinno być troszeczkę, w sumie tańsze i takie bardziej wyraziste i to takie odbudowywanie się w tej chwili wiary, że państwowe, to jest bezpieczne - myślę, służy temu postępowaniu.
Konrad Piasecki: A jeszcze jedna sprawa, która być może zostanie poruszona podczas pańskiej rozmowy z Pawlakiem - KRUS - warto coś z tym szybko robić, czy nie jest to pierwszoplanowy problem rządu?
Jan Krzysztof Bielecki: No to, jak rozumiem, nie jest to w tej chwili problem na 2010 rok. Reforma strukturalna, jak to się pięknie nazywa w żargonie, jest oczywiście wyzwaniem i to jest kwestia do debaty, być może nawet w tej kampanii? No nie wiem… Proszę się pytać polityków.
Konrad Piasecki: Pan nie jest politykiem?
Jan Krzysztof Bielecki: Ja nie jestem, panie redaktorze.
Konrad Piasecki: Chociaż to co pan robi, nazywa pan…
Jan Krzysztof Bielecki: Ja jestem społecznym przewodniczącym Rady, właściwie w jakimś sensie na emeryturze zawodowej, o!
Konrad Piasecki: Mówi pan o małym powrocie do życia publicznego. A będzie duży powrót?
Jan Krzysztof Bielecki: To jest taki właśnie powrót na moją miarę, myślę. Skoro tak się ułożyło, że zakończyłem pracę w banku, że mam odpowiednie środki, no to mogę coś zrobić dla sprawy publicznej.
Konrad Piasecki: Ale media i politycy pana obsadzają w kolejnych funkcjach: ministerialnych, premierowskich, wicepremierowskich, politycznych…
Jan Krzysztof Bielecki: Ale to przejdzie, panie redaktorze. Tak samo, jak przeszła ta fala z nadawaniem tego stanowiska prezesa PZPN-u. Już się zakończyło, to myślę, że i to też się skończy.
Konrad Piasecki: Pan nie wróci do tego wielkiego życia publicznego? Nie myśli pan o funkcjach rządowych, partyjnych?
Jan Krzysztof Bielecki: Ja myślę, że zawsze jest dobre, na danym etapie, robić to, co się - myślę - potrafi w miarę dobrze zrobić. Myślę, że na tym etapie właśnie, ze względu na moją sytuację, że jestem niezależny pod każdym względem, że mam czas, tak? To mnie kosztuje bardzo dużo czasu. W ubiegłym tygodniu przepracowałem ze 30-40 godzin na rzecz Rady. Te przesłanki powodują, że to może tak być.
Konrad Piasecki: Tandem Tusk - Schetyna już nie powróci. Miejsce Grzegorza zajmie teraz Jan Krzysztof Bielecki - tak mówi Maciej Płażyński.
Jan Krzysztof Bielecki: Maciek Płażyński - bardzo sympatyczny mój stary, dobry kolega, być może analizuje to z punktu widzenia jakiejś gry politycznej.
Konrad Piasecki: Czyli z punktu widzenia emocji?
Jan Krzysztof Bielecki: Być może. Szkoda, że go nie ma w Platformie, ale w tej sytuacji ja też mogę powiedzieć: "nie jestem w Platformie", więc trudno, żebym ja planował, jak ma wyglądać kierownictwo Platformy.
Konrad Piasecki: Ale chodzi o życie emocjonalne. Chodzi o takie poczucie wsparcia dla premiera. Czy Jan Krzysztof Bielecki jest dzisiaj tą pierwszą osobą po Grzegorzu Schetynie?
Jan Krzysztof Bielecki: Pierwszą osobą po premierze jest wicepremier, po przewodniczącym - jego zastępca. Ja nie mam żadnej funkcji, panie redaktorze. W związku z tym, ja tylko chcę służyć tak, jak potrafię i tak długo, jak komuś na tym zależy, oczywiście.