"Ewa Kopacz zostanie marszałkiem Sejmu. Jest niezwykle zaufanym współpracownikiem Tuska i daje gwarancję lojalnej współpracy" - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM Jarosław Gowin. "Sam Schetyna zostanie wicepremierem. To dobra propozycja, a nie wyrok śmierci" - przekonuje. "Schetyna myśli w kategoriach dobra Polski, więc pewnie propozycję przyjmie. Gdyby myślał w kategoriach interesu własnego, być może zyskałby więcej, gdyby stanął z boku" - dodaje Gowin.
Konrad Piasecki: Ewa Kopacz marszałkiem Sejmu - to przesądzone?
Jarosław Gowin: Myślę, że tak, sądząc po wczorajszej zapowiedzi pana premiera, wygłoszonej na zarządzie partii. Jeżeli marszałkiem będzie kobieta, to ja nie wyobrażam sobie w tej roli kogo innego niż Ewę Kopacz.
A nie jest tak, że premier tylko sonduje partię, a za parę godzin, parę dni albo parę tygodni wszystko mu się zmieni?
Nie, uważam, że to jest bardzo przemyślana decyzja Donalda Tuska, Zresztą nie jest zaskakująca, bo od dawna było wiadomo, że jest dwoje świetnych kandydatów na marszałka: Grzegorz Schetyna, który w tej roli spisywał się znakomicie - nawet w ocenie opozycji - i Ewa Kopacz, niezwykle popularna minister. Premier po wyborach, mając świadomość nadchodzącej drugiej fali światowego kryzysu gospodarczego, rozkłada siły, pozycjonuje swoją armię i Grzegorz Schetyna jest mu potrzebny w rządzie.
Ale czemu Ewa Kopacz jako marszałek Sejmu? Bo ma lepsze predyspozycje marszałkowskie?
Ewa Kopacz jest politykiem po pierwsze doświadczonym, a po drugie niezwykle zaufanym i lojalnym wobec Donalda Tuska.
I pytanie, czy to nie jest najważniejsze w tej rozgrywce?
To zawsze ma znaczenie, dobra współpraca premiera z marszałkiem. To jest warunek sprawnego funkcjonowania rządu. Ale tutaj i Grzegorz Schetyna, i Ewa Kopacz, dają tę gwarancję lojalnej współpracy.
No nie, bo wczoraj podczas posiedzenia zarządu Donald Tusk mówił, że nie odda władzy nad Sejmem nikomu, kto mógłby mu zaszkodzić jako premierowi. To jest jasny sygnał: Schetyna nie jest taką osobą.
Wszyscy w Platformie mamy świadomość, że stajemy i przed ogromną szansą - bo po raz pierwszy w wolnej Polsce jakaś partia będzie sprawować władzę drugą kadencję - i przed ogromnymi wyzwaniami. To, co się dzieje chociażby w strefie euro czy widmo bankructwa Grecji, Włoch, Hiszpanii, Portugalii - to jest wyzwanie, które zmusza nas nie tylko do maksymalnego wysiłku, ale które sprawia, że mamy wszyscy świadomość, że potrzebna jest jedność.
Panie pośle, a czy nie jest tak, że właśnie zaczęła się ostateczna rozgrywka z marszałkiem i drugą osobą w partii?
Jeśli objęcie funkcji wicepremiera jest wyrokiem śmierci, to pewnie wszyscy słuchacze chcieliby w ten sposób zostać zdegradowani.
A wie pan, że Schetyna zostanie wicepremierem?
Tak wnioskuję na podstawie wcześniejszych wypowiedzi premiera Tuska, który chociażby w wywiadzie dla "Polityki" wspomniał o tym, że w rządzie powinno być dwóch wicepremierów.
Podobno marszałek Schetyna był wczoraj w nastroju raczej wisielczym i bliskim odchodzenia z polityki niż zostawania wicepremierem.
Grzegorz Schetyna to człowiek, który się sprawdza w zadaniach, który rośnie w zadaniach. To jest też człowiek, którego bardzo trudno zniechęcić do robienia tego, do czego jest przekonany.
I powinien przyjmować tę ofertę wejścia do rządu i wicepremiera? Czy raczej schować się do skorupki i czekać na lepsze czasy?
Gdyby myślał w kategoriach własnego interesu, to można by rozważyć, czy nie zyska na tym, że stanie z boku. Ale Grzegorz Schetyna - jestem o tym przekonany - myśli w kategoriach dobra Polski.
I jako człowiek myślący w kategoriach dobra Polski powinien zostać wicepremierem?
W mojej ocenie powinien wejść do rządu, o ile oczywiście dostanie taką propozycję. Ale to też pan premier zapowiedział na wczorajszym zarządzie.
A ten rząd to kiedy?
Po wczorajszych wypowiedziach pana premiera i zapowiedziach płynących z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów sądzę, że ten rząd to będzie początek grudnia.
Pan powiedział, że premier coś zapowiedział. To, że Schetyna będzie w rządzie, czy to, że ten rząd będzie szybko?
Początek grudnia to jest ostatni konstytucyjny termin na powołanie nowego rządu. To oznacza, że po rozmowie z prezydentem Komorowskim premier zweryfikował nieco swój pierwotny plan. Plan, aby do końca roku - bo prezydencja trwa do końca roku - rząd pozostał w składzie niezmienionym.
I ten grudniowy rząd, jak rozumiem, to będzie już całkiem nowy rząd, a nie stary-nowy, jaki miał być?
Tak się spodziewam. To będzie nowy rząd nie tylko w sensie personalnym, ale - co o wiele ważniejsze - w sensie struktury. Będzie nowy podział na ministerstwa. Ta propozycja, którą przedstawił premier w ostatnim tygodniu kampanii wyborczej, tej nowej struktury rządu, w mojej ocenie jest niezwykle sensowna.
Wiemy już gdzie Kopacz, wiemy gdzie pewnie Schetyna. A kto będzie szefem klubu w takim razie?
Nie było jeszcze rozmów na ten temat.
A panu intuicja podpowiada jakieś nazwiska?
Gdyby Grzegorz Schetyna nie wchodził do rządu, to pewnie on byłby tutaj naturalnym kandydatem. Ale ja się spodziewam, że jednak on obejmie któryś z ważniejszych resortów oraz funkcję wicepremiera. Inne możliwe nazwisko to oczywiście Tomasz Tomczykiewicz, obecny przewodniczący klubu. Słyszałem też w mediach spekulacje, że być może Sławomir Nowak będzie do tej roli przymierzany, chociaż też jest wymieniany jako jeden z kandydatów na ministrów.
A już nie Cezary Grabarczyk?
Nie przypuszczam, żeby Cezary Grabarczyk chciał pełnić taką rolę, żeby klub go w tej roli widział.
A uważa pan, że po takim wyniku, jaki dostał w Łodzi, jego kariera polityczna legła w gruzach?
To jest bardzo zdolny polityk, wbrew temu, co się powszechnie uważa. Mówię to jako człowiek, który w ostatnich latach często miał inne zdanie niż Cezary Grabarczyk na temat tego, co powinna robić Platforma. Uważam, że Czarek się podniesie.
A gdy Tusk mówi: "Nie możemy sobie pozwolić na kosztowne reformy", nie ogarnia pana wściekłość?
Pytanie brzmi, co to znaczy "kosztowne"?
A pytanie też brzmi, czy Donald Tusk ma dzisiaj jakiś pomysł na rządzenie, czy to jest wyłącznie pomysł na ciepłą wodę w kranie?
Zapewne przekonamy się o tym w najbliższych dniach, najdalej tygodniach, przy okazji expose i powołania nowego rządu. Natomiast ja i przed wyborami, i po wyborach podtrzymuję pogląd, że Polska potrzebuje głębokich, dobrych zmian. Z naciskiem na "głębokich".
I widzi pan w Donaldzie Tusku chęć przeprowadzania tych głębokich i dobrych zmian?
Premier Tusk reprezentuje nową generację polityków, takich jak na przykład Tony Blair - polityków, którzy są pragmatyczni, którzy uważają, że lepiej sprawdza się filozofia małych kroków. Ale zobaczymy, jakie plany pan premier ma na nową kadencję.
A pan uważa, że to rozdawanie kart i stanowisk, te zapowiedzi polityczne, to jest wszystko przygotowywanie gruntu pod odejście Tuska z polskiej polityki, czy wręcz przeciwnie - na wygodniejsze umoszczenie się w tej polityce?
Ja nie sądzę, żeby polityk, który wygrał sześć wyborów z rzędu, który ma pozycję nieporównywalnie silniejszą niż ktokolwiek przed nim w Polsce po 1989 roku, zastanawiał się dzisiaj nad odejściem z działalności publicznej.
Mimo, że były takie zapowiedzi.