Badanie Całunu Turyńskiego zaczął prawie sześćdziesiąt lat temu, jako młody chłopak. Twierdzi, że przypadkowo w pracowni swego mistrza. Dziś jest jednym z najwybitniejszych specjalistów-syndologów. Włoski fotografik Aldo Guerreschi w rozmowie z Bogdanem Zalewskim wyjaśnił, czym konkretnie zajmuje się nauka zwana syndologią.
Do tego spotkania doszło Bazylice Franciszkańskiej w Krakowie. To tu znajduje się wierna kopia płótna, które - jak wierzą chrześcijanie - przedstawia odbicie ciała Chrystusa. Kopię słynnego wizerunku, poświęconą przez papieża Jana Pawła II w 2003 roku, umieszczono w przeszklonym sarkofagu w ołtarzu głównym kaplicy Męki Pańskiej. W tym znaczącym, symbolicznym miejscu słynny włoski ekspert opowiedział dziennikarzowi RMF FM o dziejach Całunu oraz historii swego życia, które w fascynujący sposób splotły się ze sobą w jednolity i spójny obraz.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Bogdan Zalewski: Co to jest syndologia?
Aldo Guerreschi: Syndologia zajmuje się studiowaniem tego szczególnego odcisku, który widzimy na Całunie Turyńskim. Ta nauka zaczęła się razem z pierwszą fotografią Całunu Turyńskiego, którą wykonał w 1898 roku adwokat Secundo Pia. Od tamtego czasu zaczęły się badania, najpierw w zakresie medycyny, a potem innych działów nauki. Około trzydziestu różnego typu gałęzi naukowych zajmuje się obecnie studiami nad Całunem Turyńskim. Największy ich rozwój zaczął się od 1931 roku, kiedy drugi fotograf - Giuseppe Enrie- wykonał zdjęcia na lepszych materiałach. To już była następna epoka w fotografii. Sfotografował cały Całun Turyński. Precyzja tego zdjęcia, tej dokumentacji, skłoniła naukowców, najpierw lekarzy a potem specjalistów z innych nauk, do głębszego zajęcia się płótnem, prowadzenia studium natury Całunu Turyńskiego. Im głębiej uczeni wchodzili w materię przedmiotu, tym mniej rozumieli, jak powstał ten obraz.
Pan przed chwilą wskazał kciukiem na obraz w ramach. To kopia słynnego Całunu Turyńskiego, która znajduje się w krakowskim kościele Franciszkanów. Przypadkowy widz dostrzega tylko jakieś plamy w kolorze sepii, trochę jak w psychologicznym teście Rorschacha. W każdej plamie każdy widzi coś innego. A co pan mógłby wskazać? Co się kryje za tymi plamami?
Z pewnością ten obraz kryje wiele plam, które wprowadzają do prac badawczych wiele zamieszania. Badacze starają się odseparować od siebie wszystkie poziomy, oddzielić różne warstwy. Mamy cztery serie, cztery rodzaje plam. Pierwsza to nadpalenia płótna, druga to ślady wody, trzecia jest odciskiem ludzkiego ciała, czwartą płaszczyzną są ślady krwi. Dopiero kiedy zaczniemy oddzielać od siebie te poziomy, możemy wówczas zwrócić uwagę na centralną część całunu, na której znajduje się odcisk ciała ludzkiego. Można to porównać z wpatrywaniem się w niebo i odróżnianiem od siebie konstelacji. Tak więc, kiedy zaczynamy patrzeć na centralną część płótna, odseparowaną przez ślad nadpalenia, to dopiero wówczas zaczynamy dostrzegać zarys ludzkiego ciała.
Czyli można powiedzieć, że Całun to jest historia Postaci, Człowieka z Całunu oraz historia samego płótna?
Z pewnością, dlatego że wszystko jest tam ze sobą bardzo pomieszane. Dlatego, że niedługo po wykonaniu całunu, czyli materiału, pojawił się w sposób tajemniczy odcisk ludzkiego ciała, ślad zwłok. O kogo chodzi? Technika jest tu bezradna.
A czy pan ma jakiś horyzont poznawczy? Czy pan chce coś udowodnić swoimi badaniami? Czy też prowadzi pan taką czysto naukową działalność?
Moja droga badawcza jest bardzo długa. Rozpocząłem ją w sposób przypadkowy, jako chłopak. Zacząłem pracować u słynnego fotografa Giuseppe Enriego. Potem za cel swojego życia obrałem wykazanie w sposób jak najbardziej rzetelny, jak ten obraz został odciśnięty, jako że zostało powiedzianych wiele nieprawdziwych rzeczy, także przez różnych uczonych, zresztą nie bez złej woli. Natomiast ja chciałbym podać jak najwięcej prawdziwych informacji o Całunie Turyńskim. Po pierwsze określić jego charakter jako obrazu w negatywie. Po drugie zbadać jak to się stało, że powstawał stopniowo, warstwami. W 1978 roku specjalna amerykańska grupa badawcza stwierdziła, w jaki sposób powstał ten wizerunek. Właśnie wraz z tymi badaniami zaczyna się najciekawszy rozdział studiów nad Całunem, dlatego że wówczas odkryto, że Całun jest przede wszystkim bazą danych, zbiorem informacji, całym szeregiem śladów, które zostały utrwalone na tym materiale. Do tej pory żadne martwe ciało nie pozostawiło podobnego śladu na płótnie.
Wszystko zaczęło się od fotografii. Wygląda na to, jakby ten ślad na płótnie czekał na nowoczesny wynalazek, jakim była fotografia. Wszystko zaczęło się w 1898 roku. Kolejna data to 1931 rok, kolejny znaczący punkt w tych badaniach.
Do pierwszej daty, do 1898 roku, całun był widziany bardziej oczyma wiary niż oczami nauki. Pierwsze zdjęcie płótna udowodniło, że obraz przedstawia negatyw postaci i ten odwrócony obraz oglądany potem, po wywołaniu zdjęcia, zamieniał się w pozytyw postaci. Wówczas zaczęto rozumieć, że było to coś więcej niż normalny, zwykły odcisk. Bardzo trudno jest wytłumaczyć, jak bardzo ten obraz jest delikatny, subtelny, powierzchowny. Ta kopia, którą tutaj mamy, została wykonana na podstawie negatywu Giuseppe Enriego z 1931 roku. Zdjęcia analogowe z tamtych lat zwiększały kontrast obrazu sfotografowanej postaci. Nie chc® teraz wchodzić w szczegóły techniczne, bo to mocno skomplikowałoby mój wywód. Pragnę tylko opowiedzieć o moim bezpośrednim doświadczeniu spotkania z Całunem. Zacząłem pracować jako uczeń Giuseppe Enriego w 1955 roku. Po jego śmierci w 1961 roku kontynuowałem prace nad Całunem. Aż do 1997 roku zajmowałem się tymi zdjęciami i byłem przekonany, że dobrze znam to płótno . W 1997 roku wybuchł pożar w katedrze w Turynie. Było ryzyko, że Całun ulegnie całkowitemu zniszczeniu. Dwa dni po pożarze, przystąpiono do rozpoznania, czy materia doznała uszczerbku, jakichkolwiek zniszczeń. Wieczorem, dzień wcześniej, otrzymuję wiadomość przez telefon, żebym stawił się w siedzibie arcybiskupa. Usłyszałem: "Aldo, będzie potrzeba twoja pomoc". Bardzo się tym oczywiście przejąłem, bo natychmiast zrozumiałem, o co chodzi. Została przygotowana sala i wielki stół, na którym rozwinięto Całun. I tak, pierwszy raz, miałem sposobność zobaczyć go z bliska. Wszystkie moje dotychczasowe przekonania o dobrej znajomości Całunu rozsypały się jak domek z kart. Dlaczego? Dlatego, że z bliska obraz jest niemal niewidoczny. Poprosiłem o to, bym mógł sfotografować szczegóły, które posłużyłyby mi do moich badań. I gdy zrobiłem zbliżenie z około trzydziestu centymetrów od oblicza, nie byłem w stanie odpowiednio skadrować obiektu w oku aparatu. Ponieważ z bliska obraz jest prawie niewidoczny. To jest dokładne zaprzeczenie tego, o czym byłem wcześniej przekonany. Dlatego moim zadaniem jest pokazać, jak od tego obrazu, który jest prawie niewidoczny z bliska, można przejść do widocznej postaci. Ta postać może stać się potem obiektem kontemplacji i kolejnych badań. Ten obraz jest o wiele bardziej subtelny i nieuchwytny, niż można wywnioskować z fotografii, którą my też tutaj oglądamy. To dlatego ta kopia, która została doceniona przez Jana Pawła II, pozwala na bliższe, bardziej intensywne spotkanie z Postacią, niż to jest możliwe w rzeczywistości.
Czy są jeszcze jakieś "białe plamy", jakieś tajemnice, które chciałby pan odkryć?
Jeśli chodzi o białe plamy od strony technicznej, właściwie nie ma już nic do odkrycia. natomiast pozostaje tajemnica widocznej postaci. Jak uformował się ten obraz. W jaki sposób analizować wszystkie dane z tej bazy, jaką jest Całun Turyński. Nauka współczesna z jej wszystkimi możliwościami nie jest w stanie wielu z nich wytłumaczyć. Ja odwróciłbym pana pytanie: dlaczego my dzisiaj przy całej współczesnej technice wciąż nie potrafimy ujrzeć tej postaci. Może ten człowiek chce się na nowo nam dzisiaj ukazać. Jednak to nie jest sprawa nauki a droga wiary.