Niezależnie od politycznej oceny zachowań Sejmu obecnej i poprzedniej kadencji i stawianych sobie nawzajem zarzutów o przeprowadzenie "skoku na Trybunał", przyjęta naprędce zmiana ustawy o Trybunale Konstytucyjnym potęguje chaos wokół sądu konstytucyjnego. Niebawem nie sposób będzie nawet stwierdzić, ilu właściwie sędziów liczy Trybunał Konstytucyjny.
Bałagan projektowo-ustawowy
Sytuacja z pozoru wyglądała na prostą: 6 listopada kończyła się kadencja trójki sędziów Trybunału, 2 i 8 grudnia - kolejnych dwóch. Obowiązek zapewnienia ciągłości prac TK powodował konieczność powołania ich następców, co jest zadaniem Sejmu.
Kłopotem były jedynie wybory, wyznaczone na 25 października, a więc tuż przed wygaśnięciem kadencji trzech, choć jeszcze w czasie sprawowania mandatów przez posłów "starego" Sejmu, ale zdecydowanie już przed wygaśnięciem kadencji dwóch pozostałych podlegających po 9 latach wymianie sędziów TK.
Wyjściem najprostszym wydawało się więc dla poprzedniej kadencji wybranie trzech sędziów, a pozostawienie przywileju wyboru dwójki sędziów "grudniowych" - nowemu Sejmowi.
Niewielką przeszkodą, na której swoją gorliwość w zapewnianiu ciągłości prac TK powoływała się większość Sejmu poprzedniej kadencji był termin, w jakim należało zgłaszać kandydatury na sędziów Trybunału: 30 dni przed upływem kadencji ich poprzedników w TK. Posłowie poprzedniej kadencji nie szukając innych wyjść z sytuacji postanowili załatwić problem sami; większość nie powściągnęła się, i zamiast 3, przy okazji nowelizacji ustawy o Trybunale powołała wszystkich pięciu sędziów, których należało wybrać w tym roku. Powstał problem.
Zawłaszczanie
Niezależnie od innych, znacznie donioślejszych ustrojowo zastrzeżeń do pozycji Trybunału w państwie, zwycięski w wyborach PiS przez apetyt poprzedniej większości uzyskał argument do przeprowadzenia podobnych zmian w ustawie o Trybunale. Zmian także napędzanych nieposkromionym apetytem. Odwracając decyzje poprzedników, Prawo i Sprawiedliwość zdecydowało bowiem w swoim projekcie ustawy o TK sięgnąć nie po wybór dwójki sędziów "grudniowych", których powinien wybierać obecny Sejm, ale po wszystkich pięć obsadzanych w tym roku stanowisk w Trybunale. To właśnie zrobił, nie zważając na szereg problemów, które tym powoduje.
Stan obecny
Trybunał stanowi z mocy prawa 15 sędziów. Kadencje 3 z nich upłynęły w listopadzie. Sejm powołał ich następców, ci 7 listopada rozpoczęli swoje kadencje, jednak prezydent Andrzej Duda nie odebrał od nich ślubowania. Mimo próśb kierowanych do niego przez prezesa Trybunału. W efekcie Trybunał liczy obecnie sędziów 15, ale 3 z nich mimo że są sędziami i wpisano ich na listę niebagatelnych płac sędziów TK - nie może bez zaprzysiężenia orzekać.
2 i 8 grudnia kończą się kadencje dwojga kolejnych sędziów TK. Oni także mają już swoich wybranych przez Sejm (poprzedniej kadencji) następców, także niezaprzysiężonych przez prezydenta. Można się spodziewać, że i oni, jak poprzednia, "listopadowa" trójka, obejmą stanowiska, ale bez złożenia ślubowania - nie będą mogli orzekać.
Błąd niewygaszenia
Uchwalona przez Sejm i skierowana dziś bez wniesienia poprawek do podpisu prezydenta ustawa o Trybunale nie wygasza bowiem kadencji sędziów, powołanych przez poprzedni Sejm. Ani trzech, ani dwóch. Jedyny mogący być z tym związany przepis, art. 137a mówi tylko o skróceniu z 30 do 7 dni terminu zgłaszania kandydatów na sędziów, "których kadencja upływa w roku 2015", tymczasem kadencje piątki wybranej przez poprzedni Sejm nie upływają, a właśnie się zaczęły.
W 2015 upłynęły, owszem, kadencje piątki sędziów, ale w ich miejsce Sejm wybrał już kolejnych. Zgodnie z zasadą domniemania konstytucyjności, przyjęta przez poprzedni Sejm ustawa, podpisana przecież przez prezydenta - obowiązuje, a to na jej podstawie wyboru dokonano. Obecny Sejm owszem, może dokonywać w prawie zmian, ale zgodnie z zasadą "lex retro non agit" nowe prawo nie może działać wstecz. Kadencje sędziów, powołanych przez poprzedników posłowie obecnego Sejmu mogli ustawowo wygasić (czego w swojej ustawie nie zrobili), ale nie mogą unieważnić czegoś, co już nastąpiło - zgodnego z prawem (domniemanie konstytucyjności) wyboru sędziów TK, którego dokonali ich poprzednicy.
Skargi, protesty, chaos
Na dwa dni przed wyborami posłowie PiS zaskarżyli pozbawiającą ich prawa wyboru 2 sędziów ustawę o Trybunale do Trybunału. Wnikliwsi obserwatorzy sporu wyczuli w tym zamiar przeciągnięcia sporu do czasu uchwalenia własnej ustawy o Trybunale. Trybunał podjął jednak zaskakującą decyzję o rozpatrzenia sprawy niemal natychmiast, bo 25 listopada. Dla autorów wniosku stał się on nagle niebezpieczny - rozpatrując skargę "od ręki" Trybunał zyskiwał okazję na ograniczenie ewentualnego zakresu zmian w dotyczącej go ustawie - przez samą treść wyroku i wskazówki dla ustawodawcy.
PiS musiało przyspieszyć
Stąd właśnie gwałtowne przyspieszenie prac nad nową ustawą o TK, jej kolejne wersje i uchwalenie przez parlament w ciągu zaledwie kilkunastu godzin. PiS wycofało wprawdzie swój nagle krępujący wniosek skutecznie, z wokandy Trybunału zniknęła rozprawa, planowana w tej sprawie na środę, 25 listopada, jednak Trybunał nie zrezygnował z zajęcia stanowiska: na 3 grudnia wyznaczono rozprawę w tej samej sprawie, tyle że z wniosku... posłów PO, którzy we wtorek wieczorem zaskarżyli do TK ustawę, której wcześniej bronili.
Przyspieszyła i PO
Wzięci do galopu przez PiS posłowie Platformy sami zaskarżyli właśnie własny projekt - tylko po to, żeby dać Trybunałowi Konstytucyjnemu pretekst do zajęcia oficjalnego stanowiska. Fakt, że będzie to stanowisko we własnej sprawie w obecnych warunkach postępującego coraz szybciej obłędu życia publicznego nikogo już zapewne nie będzie raził.
3 grudnia to termin w praktyce działań Trybunału Konstytucyjnego absolutnie rekordowy. Chodzi wprawdzie o ustawę, która właśnie została zastąpiona przepisami uchwalonymi przez Sejm, ale przepisy te do tego czasu nie zdążą jeszcze wejść w życie; uchwalona wczoraj przez Sejm nowa ustawa wchodzi w życie 14 dni od dnia ogłoszenia, nawet więc jeśli prezydent podpisze ją jeszcze dziś, i jeszcze dziś wydrukuje ją Dziennik Ustaw - 3 grudnia obowiązywać nie będzie...
Schizofrenia konstytucyjna czyli zestaw absurdów
- Były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL Borys Budka przyznał, że wniosek, jaki PO złożyła w Trybunale, ma dokładnie taką samą treść, jak złożony, a potem wycofany wniosek posłów PiS.
- Manifestująca swoje oburzenie opozycja wychodząc z sali podczas głosowania w Sejmie upoważniła autorów ustawy do uzasadnionego twierdzenia, że przyjęto ją w Sejmie jednogłośnie i bez choćby jednego głosu sprzeciwu.
- Uchwalany przez Sejm wczoraj i dziś projekt ustawy o TK w żadnym punkcie nie wspomina wprost o istocie regulacji, jaką jest wymiana powołanych już sędziów Trybunału. Nie ma na ten temat ani zapisu wprost, ani choć wzmianki w uzasadnieniu, które wg. regulaminu powinno opisywać m.in. skutki prawne projektu. Nikt z zajętych wzajemnymi oskarżeniami dyskutantów na tę usterkę nie zwrócił uwagi, choć regulaminowo można ją było uznać za dyskwalifikującą projekt.
- Jeśli obecny parlament powoła 5 sędziów TK nie wygaszając kadencji 5 już powołanych przez poprzedni Sejm, Trybunał Konstytucyjny będzie liczył 20 sędziów, choć wg art. 194 konstytucji, Trybunał powinien składać się z 15 sędziów.
Tak oto w wyniku politycznego sporu, nieopanowanej zachłanności i serii zdumiewających nieuwag niezgodny z konstytucją będzie sam Trybunał Konstytucyjny.