Moje państwo miewa chwile wzlotów, ale ma też słabe dni. Ostatnio ma głównie te słabe. Na przykład dziś.
Prezydent ostentacyjnie udzielił schronienia poszukiwanym do odbycia kary dwóch lat więzienia skazańcom. Panowie najpierw skorzystali z jego zaproszenia na uroczystość powołania paru swoich kolegów i podwładnych na prezydenckich doradców, a kilka godzin później przedefilowali raźno przez dziedziniec Pałacu Prezydenckiego, złożyli oświadczenie przed kamerami i raźnym krokiem wrócili do pałacu. I nikt ich nie niepokoił.
Premier najoględniej stwierdził, że to niedobrze. Obu skazańców od rana szuka policja, ale razem z prezydentem ochrania Służba Ochrony Państwa. Jeden ze skazanych jako wiceminister nadzorował i policję i SOP, drugi nadzorował ich wszystkich, bo był ich szefem, ministrem spraw wewnętrznych.
Sejm przełożył o tydzień swoje posiedzenie, bo mimo wygaszenia wyrokiem ich poselskich mandatów, obaj skazańcy mogliby tam przyjść, a to mogłoby wywołać gorszące sceny. W sprawie samych mandatów jeden sąd (Izba Kontroli Sądu Najwyższego) uchylił postanowienie o wygaszeniu jednego z nich, a potem, korzystając z pozyskanych w niejasny sposób kopii dokumentów sprawy - uchylił także postanowienie ws. drugiego.
Uchylenie drugiego mandatu będzie rozpatrzone także jutro, przez Izbę Pracy tego samego sądu, w oparciu o akta oryginalne, i wyrok może być w tym wypadku inny.
Pikanterii absurdowi całej sprawy dodaje to, że podstawą upierania się jest ułaskawienie wydane ws. wyroku z 2015, które jednak według skazańców i prezydenta powinno być stosowane także do wyroku z 2023.
Prezydent, Sejm i rząd ugrzęźli w niemocy - szef MSWiA, któremu podlegają zarówno chroniący skazańców w pałacu oficerowie SOP jak szukający ich policjanci, zajmuje dokładnie to samo stanowisko, co jeden z dzisiejszych skazańców. Ten sam, w którego czasach policja biła kobiety, sprowadzała blisko setkę radiowozów na ulicę, przy której mieszka prezes jego partii, bezczelnie strzykała gazem prosto w oczy posłów itd. Robiła to, ot, tak sobie, bez wyroku i bez konsekwencji, o co dbał ich przełożony.
Jego następca nie potrafi jednak tego swojego poprzednika zatrzymać mimo wyroku i kierowania całym arsenałem środków, jakimi dysponuje państwo.
Moje państwo sobie nie radzi, choć problemy z zatrzymaniem i osadzeniem dwóch osób, o których wiadomo gdzie przebywają, sprowadziło sobie na głowę samo. Nie ukrywajmy też, nie są one nie do ogarnięcia.
Dlaczego jednak wspomniałem o histeryzowaniu? Ano dlatego, że państwom przytrafiają się problemy naprawdę istotne. Takie, za którymi stoją realne siły działające rozmyślnie i w złej wierze i dysponujące siłą.
I cierpnie mi skóra na myśl, że coś takiego może się przytrafić mojemu krajowi. Prezydentowi, parlamentowi i rządowi, które nie radzą sobie nawet z problemami, które same stwarzają.
Chwilę po opublikowaniu powyższego tekstu policja dokonała zatrzymania w pałacu prezydenckim obu przebywających tam skazanych.
To pozwala na zdystansowanie się od emocji bliskich histerii, a może nawet półuśmiech bliski zadowoleniu.
Przed tym ostatnim też przestrzegam - to, że po wielu godzinach bezczynności funkcjonariusze wykonali zadanie nijak nie wpływa na zachowanie ani skazanych, ani Prezydenta, ani Sejmu...