Kolejny dzień zmasowanych rosyjskich nalotów na Ukrainę. W całym kraju ogłoszono alarm przeciwlotniczy, a obwód chmielnicki, zaporoski i charkowski znajdują się pod silnym ostrzałem. "Dziś skuteczność przeciwlotniczej obrony ukraińskiej była wyraźnie słabsza niż ta, do której Ukraińcy nas przyzwyczaili w ostatnich miesiącach" - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 Michał Potocki. Dziennikarz i reporter Dziennika Gazety Prawnej oraz autor wielu książek dotyczących sytuacji w Ukrainie wskazuje, co jest tego przyczyną.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Nalot w nocy z niedzieli na poniedziałek był trzecim tak zmasowanym atakiem na Ukrainę w przeciągu 11 dni. Do tej pory Rosjanie użyli 51 rakiet i ośmiu dronów irańskich typu Shahed. Celem ataków jest najprawdopodobniej pozbawienie Ukraińców potencjału militarnego, gospodarczego oraz moralnego. Pociski kierowane są w stronę obiektów infrastruktury energetycznej, przemysłowych, a także cywilnych.
Drugim z powodów nasilonej rosyjskiej agresji jest próba ograniczenia potencjału ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, z nadzieją, że któryś z pocisków przebije się przez nią i dosięgnie celu.
Wystrzelone rakiety i bezzałogowce wymagają reakcji. Jest nią oczywiście użycie zestawów obrony przeciwlotniczej, które są w ograniczonej ilości, zwłaszcza te najnowocześniejsze, przekazane przez Amerykanów zestawy Patriot - mówi Michał Potocki.
Chociaż, według sztabu ukraińskiego większość rosyjskich rakiet zostało zestrzelonych, należy pamiętać, że detonacja lecącego pocisku wiąże się z niebezpieczeństwem w postaci spadających wielokilogramowych odłamków. To one najczęściej uszkadzają budynki mieszkalne, a także powodują największą liczbę ofiar śmiertelnych.
Jeśli chodzi o niszczenie potencjału przemysłowego czy energetycznego, ono się częściowo udaje. Zeszłej zimy Rosjanie skupiali się na elektrowniach. Chociaż nie udało im się sprawić, by Ukraińcy przez całą zimę siedzieli przy świeczkach, w zimnych mieszkaniach, to jednak około połowy mocy wytwórczej zostało zniszczone - twierdzi Michał Potocki.
Według spekulacji, tej zimy Rosjanie skupiają uwagę na zakładach przemysłowych Ukrainy. Wraz z coraz mniejszą pomocą ze strony Zachodu Ukraińcy zmuszeni będą rozwijać własne zakłady tworzenia broni i remontowania sprzętu wojskowego.
Rosja stara się zatem ustalić, gdzie taki sprzęt może być montowany lub produkowany. To są spekulacje, bo oczywiście nikt tego oficjalnie nie powie. To tajemnica wojskowa. Grożą za to kary, gdyby ktoś próbował to opisywać na faktach, podając konkretne miejsca, nazwy zakładów itd. Ale z tego, co mówią eksperci wojskowi, z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że tym razem chodzi o przemysł, a nie o energetykę - twierdzi ekspert.
Dostawy broni z Zachodu nadal trwają, jednak przesyłanej broni i amunicji jest coraz mniej. To nie tylko przyczynia się do porażek Ukrainy, ale i podnosi morale Rosjan, dając im nadzieję na przełamanie zachodnio-ukraińskiego oporu.
Otrzymane od Amerykanów pociski antyrakietowe Patriot z dużym prawdopodobieństwem bronią obszarów Kijowa, na pewno natomiast nie strzegą obwodów chmielnickiego, zaporoskiego czy charkowskiego, gdzie skierowane były ataki. Połączenie tych dwóch czynników, czyli wyboru obwodów stosunkowo słabiej chronionych przez obronę przeciwlotniczą, wraz z konkretnym typem rakiet, które zostały zastosowane, sprawiło że dzisiaj ta skuteczność przeciwlotniczej obrony ukraińskiej była wyraźnie słabsza niż ta, do której Ukraińcy nas przyzwyczaili w ostatnich miesiącach - mówi Michał Potocki.
Jeśli spojrzeć na wyniki sondaży przeprowadzonych wśród ukraińskiej społeczności, przeważająca większość z nich, bo aż 90 proc. wierzy w perspektywę zwycięstwa nad Rosją. Natomiast na podstawie wyników cząstkowych można zauważyć, że morale Ukrainy zaczynają spadać.
Jeszcze rok temu Ukraińcy najczęściej postrzegali perspektywę zakończenia wojny jako kilkumiesięczną, teraz coraz częściej padają odpowiedzi, że potrwa to jeszcze lata. Do Ukraińców docierają wieści ze Stanów Zjednoczonych, tematy dotyczące sporu wewnątrz politycznego, pomiędzy demokratami, a republikanami, którego zakładnikiem stała się pomoc dla Ukrainy. One są główną wiadomością ze świata, która figuruje na ukraińskich portalach informacyjnych - podkreśla ekspert.
Coraz częściej mówi się o poborze do ukraińskiej armii. W parlamencie znalazł się projekt ustawy, która ułatwia mobilizowanie do wojska kolejnych roczników i kolejnych grup ludności.
Zaostrzone są zasady wyjazdów za granicę dla mężczyzn oraz ograniczona została liczba osób, które mogą się starać o zezwolenie na wyjazd. Armia ponosi coraz większe straty. Front jest utrzymywany - poza jakimiś kosmetycznymi zmianami praktycznie stoi w miejscu. Ale różnica potencjałów na korzyść Rosji wciąż jest bardzo duża, w związku z czym padają pytania, czy czasem nie grozi nam to, że w pewnym momencie Rosjanie się przez ten front przedrą - komentuje ekspert.
W przypadku zamrożenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, bazując na sondażach i rozmowach z Ukraińcami, zostałoby ono potraktowane jako porażka.
Wynika to częściowo z polityki informacyjnej władz, które przez wiele miesięcy przekonywały, że tylko wyjście na granice sprzed 2014 roku, czyli włącznie z odzyskaniem Krymu, Doniecka i Ługańska, będzie można potraktować jako zwycięstwo. W sytuacji, w której perspektywa wyzwolenia tych okupowanych ziem, w całości się oddala, to powstaje pytanie, czy aby na pewno ta polityka informacyjna była właściwa, czy ten hurraoptymizm nie był przesadny i czy za ten hurraoptymizm nie przyjdzie zapłacić władzom wysokiej ceny politycznej? To pytania, które są bardzo żywo dyskutowane nie tylko w środowiskach eksperckich, ale też coraz częściej przebijają się do szerszej świadomości społecznej - mówi na antenie internetowego Radia RMF24 Michał Potocki, dziennikarz i reporter Dziennika Gazety Prawnej oraz autor wielu książek dotyczących sytuacji w Ukrainie.
Opracowanie: Wiktoria Krzyżak