Dwa dni przed warszawskim Marszem Miliona Serc i ostatnią przed wyborami konwencją PiS w Katowicach kampania wyborcza nagle wyhamowała. Politycy nadal pracowicie objeżdżają kraj i gromadzą głosy lokalnych społeczności, główny nurt debaty jednak zwolnił w oczekiwaniu na to, co stanie się w niedzielę.

REKLAMA

Wyjaśnienia oczywiste...

Z jednej strony obaj główni rywale, czyli gromadzące łącznie 2/3 wyborców KO i PiS, po prostu przygotowują się do swoich imprez.

Koalicja Obywatelska domyka organizacyjnie największe bodaj przedsięwzięcie polityczne ostatnich lat, zabiegając o zgromadzenie i zapewnienie bezpieczeństwa co najmniej kilkuset tysięcy, a docelowo ponad miliona uczestników.

Prawo i Sprawiedliwość z jednej strony przygotowuje swoją konwencję w katowickim Spodku, z drugiej - analizując bieżące wyniki sondaży - stara się wdusić pod kreskę 8 proc. poparcia dla Trzeciej Drogi, bez której opozycja nie miałaby w przyszłym Sejmie szans na większość.

Wszystko to odciąga siły od ustalonego od kilku tygodni i mocno już zrytualizowanego sporu na klasycznej linii PO-PiS.

...i wyspekulowane

Niezależnie od działań bieżących wszyscy na scenie politycznej wyczuwają, że w niedzielę może dojść do przesilenia i pchnięcia kampanii na zupełnie nowe tory.

To chyba potrzebne, bo wyraźnie daje się wyczuć, że obietnice się skończyły, pikniki przejadły, jednobrzmiące i rytualne oświadczenia znudziły, a debat liderów wciąż nie ma.

Z sondaży wynika, że unikają chyba nudzenia wyborców jedynie politycy Trzeciej Drogi, Lewicy i Konfederacji, którzy konsekwentnie robią swoje w terenie. Omija ich intensywny ostrzał, jakim obdarzają się nawzajem KO i PiS, to zaś pozwala im skutecznie działać poza głównym nurtem sporu, obecnego przede wszystkim w mediach. Co więcej, choćby dzisiejsza lokalna aktywność polityków PiS zdradza, że to odpuszczenie rywalom innym niż KO zostało dostrzeżone.

I Władysław Kosiniak-Kamysz, i Szymon Hołownia, i panowie Czarzasty, i Bosak wiedzą jednak, że nie oni są głównym celem, a wydarzenia w niedzielę, z nimi czy bez nich, mogą stworzyć nową jakość.

Będzie punkt zwrotny?

Marsz KO ulicami Warszawy i konwencja PiS w katowickim Spodku mogą się stać otwarciem do zupełnie nowego, decydującego etapu kampanii.

Zużywszy dotychczas eksploatowane motywy nie tylko politycy, ale i wyborcy chętnie skupią się pewnie na nowych. Czego spodziewać się po konwencji PiS, o której sami politycy partii rządzącej mówią, że będzie miała charakter głównie mobilizujący - trudno ocenić. Na marszu jednak punktem odniesienia się dla strategii wszystkich partii na 12 ostatnich dni kampanii mogłoby być np. wskazanie przez KO kandydata na premiera... innego niż Donald Tusk. A dokładniej zapewne Rafała Trzaskowskiego.

Przestawienie celowników?

Być może pozyskanie trudnej do wyskalowania, ale niewątpliwie istniejącej grupy wyborców bloku opozycyjnego, wahających się przed poparciem go z powodu niechęci do Tuska warte byłoby tego kroku. Tym bardziej, że samemu Tuskowi dałoby wygodną pozycję patrona, ale nie szefa, a rządzących zmusiłoby do przeniesienia wszystkich wysiłków na zwalczanie osoby nieobciążonej skutkami rządów PO z lat 2007-2015.

Cokolwiek miałoby się w zawieszonej nieco kampanii wydarzyć - powinno nastąpić w najbliższych dniach. Tak, by rynek polityczny miał czas na odniesienie się do tego, a wyborcy zdążyli wyciągnąć z tego wnioski.

Niedziela równo dwa tygodnie przed głosowaniem wydaje się na to idealnym terminem.

Dziś trwa więc wyczekująca cisza. Możliwe, że przed burzą.