"Byłbym ostrożny. Jeśli chodzi o polskie lotnictwo, ono tak naprawdę opiera się w głównej mierze na F-16. Uważam, że powinniśmy w pierwszym rzędzie myśleć o bezpieczeństwie, jeśli chodzi o lotnictwo, własnym. Póki co nie mamy żadnych samolotów, które byłyby wstanie zastąpić F-16" – mówił w rozmowie 7 pytań o 7:07 Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej.
Jak tłumaczył gość Radia RMF24, "koreańskie samoloty dopiero dotrą do Polski". To nie jest też taka prosta sprawa, żeby one z miesiąca na miesiąc mogły latać na polskim niebie - mówił były wiceszef MON.
MiGi-29 Ukrainie powinniśmy dać, dlatego że i tak będziemy w ich miejsce z czasem mieli samoloty nowsze - przekonywał Janusz Zemke. Ukraińcy mają pilotów i logistykę przystosowaną do używania tych samolotów - dodał. Jeśli chodzi o F-16 - byłbym ostrożny bardzo. Na razie ekwiwalentnych samolotów w lotnictwie polskim nie mamy. Myślę, że przez 2 czy 3 lata ich mieć nie będziemy - ocenił gość Radia RMF24.
Były wiceszef MON był również pytany o sytuację w Ukrainie. Jego zdaniem jesteśmy w przededniu Ukraińskiej ofensywy.
Ewidentnie trwają przygotowania do działań. Wydaje mi się, że Ukraińcy gromadzą siły do ataków bardziej ofensywnych - mówił Janusz Zemke. Jego zdaniem Ukraina wciąż ma duże potrzeby, jeśli chodzi o sprzęt wojskowy.
Potrzeba znacznie więcej sprzętu nowoczesnego. On dopływa na szczęście w tym momencie do Ukrainy, stopniowo też dociera na front. Ukraińcy szkolą - z tego, co słyszymy - rezerwy, uzupełniają stany osobowe. To, co ma istotne znaczenie, to warunki pogodowe. Wydaje mi się, że jesteśmy w takim momencie, że Ukraińcy przygotowują się do ofensywy. Nie zakładam, żeby te działania toczyły się na jakimś dużym froncie, ale odcinkowo na pewno do ukraińskiej kontrofensywy dojdzie - mówił Zemke.
Czy dostawy, które dopływają do Ukrainy, mogą otworzyć jakiś pozytywny rozdział w historii trwającej tam wojny? Na pewno poprawiają zdolności do działania, ale ja bym ich tak nie przeceniał, zwłaszcza skali tych dostaw. Pamiętajmy, że na razie mówimy o dziesiątkach czołgów, być może o setkach. Natomiast do ofensywnych działań potrzeba znacznie więcej sprzętu - analizował Zemke. Wydaje mi się, że te dostawy dopływają stopniowo. Stan ukraińskiej armii, jeśli chodzi o wyposażenie, jest lepszy. To bardzo ważne. Ale to nie jest ta skala, która by satysfakcjonowała Ukraińców - zastrzegł.
Polska się tu zachowuje bardzo dobrze. Z moich wyliczeń wynika, że przekazaliśmy Ukrainie około 25 proc. ciężkiego sprzętu, jaki Polska miała - dodał polityk.
Tomasz Weryński pytał swojego gościa, czy nie niepokoi go fakt, że Polska dopiero za kilka lat będzie w stanie uzupełnić braki w sprzęcie wojskowym. Dziś zachowujemy się w taki sposób, że Ukraina otrzymuje od Polski mocną i konkretną pomoc. Uzupełniamy to zachodnim sprzętem, głównie amerykańskim i koreańskim - odparł Zemke. Nie jest to jeszcze ten najnowszy, który by się nam marzył. Na to potrzeba gdzieś 3-4 lat - prognozował.
Janusz Zemke był też pytany o program Miecznik. To program budowy fregat wielozadaniowych dla Marynarki Wojennej RP. Pierwszy z trzech okrętów wejść może do służby w 2028 roku. Oby - stwierdził były wiceszef MON.
Uważam, że absolutnie powinniśmy wzmocnić marynarkę. Zapominamy często o tym, że jesteśmy krajem morskim i że mamy na morzu swoje interesy. Uważam, że kupno trzech okrętów to minimum. To, co może budzić pewne obawy, to brak inwestycji związanych z okrętami podwodnymi. Tu jest jakaś zadziwiająca cisza - mówił gość Tomasza Weryńskiego. Jesteśmy państwem morskim, mamy interesy na Bałtyku i nie tylko na Bałtyku. Absolutnie powinniśmy inwestować w marynarkę - podsumował.