Kwaśniewski nie wie, co tak naprawdę ma dalej robić. Waha się, miota, czy stworzyć partię, czy działać w ramach istniejących partii - mówi w Kontrwywiadzie RMF FM były premier Leszek Miller.
To jest niebezpieczne, bo jak się nie wie, dokąd się idzie, to na pewno zajdzie się gdzie indziej - twierdzi Miller, dodając, że nie chce nic radzić byłemu prezydentowi, bo „jak coś mu poradzę, to na pewno zrobi inaczej”.
Miller przyznał, że o nagraniu rozmowy Aleksandra Gudzowatego z Józefem Oleksym dowiedział się jakiś czas temu, zanim ta sprawa została opisana w mediach: Pytałem Oleksego, czy takie zdarzenie miało miejsce. On to bagatelizował, właściwie twierdził, że nie miało - mówił Miller.
W rozmowie Gudzowatego z Oleksym biznesmen mówi o Millerze i Aleksandrze Kwaśniewskim "skończone żule". To dlatego że Gudzowaty oczekiwał od nas takich rzeczy których nie chcieliśmy mu dać - wyjaśnia Miller.
Konrad Piasecki: Biały koń Kwaśniewskiego zamienił się w ospałego muła i tylko Leszek Miller uśmiecha się ciepło – pisze „Rzeczpospolita”. Nie czuje się pan, jak człowiek, który z tym uśmiechem obserwuje pogrzeb własnej kasty, środowiska politycznego.
Leszek Miller: Nie uśmiecham się, a Aleksander Kwaśniewski w żadnym wypadku nie przypomina mi muła.
Konrad Piasecki: A kogo?
Leszek Miller: Rączego jelenia. Nie mam się z czego cieszyć, bo zdaję sobie sprawę, że cała ta historia przyniesie lewicy tylko straty.
Konrad Piasecki: Kwaśniewski odsyła pana na emeryturę, Olejniczak mówi, że wszyscy Janikowie, Millerowie i Kwaśniewscy nie są mu potrzebni. To trochę wygląda jak pogrzeb pewnej epoki.
Leszek Miller: Jeśli Olejniczak tak powiedział, to się pospieszył.
Konrad Piasecki: Wierzy pan, że jeszcze kiedyś świat zakrzyknie: Leszku Millerze wróć?
Leszek Miller: Nie chodzi o mnie, ale o sposób budowania podejścia do pewnej formacji, do polityki. Siłą mojej formacji w poprzednich latach było to, że było tam wielu liderów, każdy różnił się od innego jakimś fragmentem podejścia do programu i wszyscy oni razem stanowili ten potężny walec, który miażdżył przeciwników. Jeśli Olejniczak tego nie dostrzega, że tak trzeba prowadzić politykę, to po prostu źle skończy.
Konrad Piasecki: Teraz raczej was miażdżą. Myśli pan, że te „taśmy Oleksego” będą walcem, który zmiażdży lewicę, a szczególnie tę jej starą część? Millerów, Oleksych, Kwaśniewskich, Janików?
Leszek Miller: Nie zmiażdży, ale na pewno utrudni zdobywanie społecznego poparcia, dlatego że dla wielu obywateli RP to jest przygnębiająca lektura.
Konrad Piasecki: To jest przygnębiająca lektura, jak się spojrzy na lewicę, która lubuje się w rautach, bankietach i przede wszystkim w wielkich pieniądzach.
Leszek Miller: O wielkich pieniądzach zdaje się niewiele się mówi, natomiast z tych taśm wyłania się obraz lewicy, która nie jest lewicowa. Nie ulega wątpliwości, że to, co powiedziano na słynnym spotkaniu u pana Gudzowatego jest dysfunkcjonalne dla lewicy.
Konrad Piasecki: Po co Oleksy poszedł do Gudzowatego?
Leszek Miller: Poszedł pogadać sobie w tym znanym dla nas i jego kolegów stylu. Nie dopatrywałbym się tu jakiego drugiego dna.
Konrad Piasecki: A po co Gudzowaty to nagrywał?
Leszek Miller: To dobre pytanie. Myślę, że dziennikarze zrobią jakieś śledztwo.
Konrad Piasecki: Mówił, że czuł się zagrożony.
Leszek Miller: To prawda. Gudzowaty wielokrotnie mi o tym mówił, że czuje się zagrożony, że jest przygotowywany jakiś zamach na niego lub jego rodzinę.
Konrad Piasecki: Słuchał pan tego nagrania?
Leszek Miller: Czytałem fragmenty stenogramu.
Konrad Piasecki: Jak się przesłucha cały, to tam są takie fragmenty, w których Oleksy wypytuje bardzo szczegółowo Gudzowatego, wymieniając także pańskie nazwisko: czy on na pewno nie przeszedł na drugą stronę, czy nie będzie mówił nic kompromitującego lewicę. To nie była misja?
Leszek Miller: To jest pytanie do Oleksego. Mnie się wydaje, że to była po prostu taka typowa pijacka dyskusyjka, które wielu ludzi często prowadzi w Polsce, ale rzadko są one nagrywane.
Konrad Piasecki: Kiedy pan dowiedział się o całej tej sprawie?
Leszek Miller: Jakiś czas temu, dokładnie nie pamiętam.
Konrad Piasecki: Ale nie kiedy „Dziennik” i „Wprost” o tym napisały?
Leszek Miller: Nie. Pytałem Oleksego, czy takie zdarzenie miało miejsce. On to bagatelizował, właściwie twierdził, że nie miało.
Konrad Piasecki: Wiedział już wtedy, że został nagrany?
Leszek Miller: Tak mi się wydaje.
Konrad Piasecki: Bo Oleksy powołuje się na wiedzę człowieka, który pracował w pańskiej kancelarii. Był prawą ręką Aleksander Jakubowskiej, który miał o tym wiedzieć pierwszy.
Leszek Miller: On powołuje się na emerytowanego oficera wywiadu, który pisze ksiązki. Łatwo zidentyfikować to nazwisko.
Konrad Piasecki: W tle jest też Jacek Podgórski.
Leszek Miller: To prawda.
Konrad Piasecki: Pan też się dowiedział o tym od Jacka Podgórskiego?
Leszek Miller: Chyba z innego źródła, ale o tym się mówiło. Można było usłyszeć taką opinię, że Aleksander Gudzowaty nagrywa swoich gości, tylko nie było wiadomo dokładnie, kogo.
Konrad Piasecki: Pana też nagrał?
Leszek Miller: Ostatni raz byłem w gabinecie pana Gudzowatego chyba jeszcze zanim zostałem premierem, więc wątpię.
Konrad Piasecki: Myśli pan, że Gudzowaty może wiedzieć coś, co kompromituje polityków SLD?
Leszek Miller: Może wiedzieć to, co usłyszał od Oleksego i od innych, którzy dali się nagrać.
Konrad Piasecki: Ale on rozmawiał z wami i robił z wami interesy, więc może jakaś wiedza z tego płynie?
Leszek Miller: Nie robił z nami interesów i zdaje się do wpłynęło na ocenę pana Gudzowatego w stosunku do nas.
Konrad Piasecki: Ma pan czyste sumienie?
Leszek Miller: Absolutnie.
Konrad Piasecki: Da pan głowę też za swojego syna?
Leszek Miller: Oczywiście.
Konrad Piasecki: Wszystko, co pojawia się w tej rozmowie nie świadczy najlepiej o rodzinie Millerów.
Leszek Miller: Pan Urban był u was niedawno, więc chętnie do tego nawiążę. Wiosną 2003 roku Jerzy Urban wysłał swoich dziennikarzy, by szukali haków na mojego syna. I wrócili z niczym.
Konrad Piasecki: Urban nie jest jeszcze klasykiem dziennikarstwa śledczego.
Leszek Miller: Nie była to akcja prowadzona tylko przez Urbana. To samo robiła „Rzeczpospolita”, inne gazety. Jak teraz na to patrzę, to wyglądało to na jakąś zorganizowaną akcję.
Konrad Piasecki: Czyli wierzy pan jeszcze w dziennikarzy?
Leszek Miller: Tak, ale wydaje mi się, że wtedy otrzymali pewną sugestię, by zająć się tą sprawą i cieszę się, że nic nie znaleźli.
Konrad Piasecki: A dlaczego Gudzowaty mówi o panu i Kwaśniewskim: skończone żule?
Leszek Miller: Może dlatego, że oczekiwał od nas rzeczy, których nie chcieliśmy mu dać.
Konrad Piasecki: Będzie dziś pan kibicował Kwaśniewskiemu przy jego powrocie do polityki?
Leszek Miller: On nie musi nigdzie wracać.
Konrad Piasecki: Przez rok go praktycznie nie było.
Leszek Miller: To nieprawda. Miał stały kontakt i z SLD i z LiD-em. Nie musi otwierać drzwi, bo nigdy przez nie nie wyszedł.
Konrad Piasecki: A ma problemy z równowagą? To pańskie słowa. O co w nich chodzi?
Leszek Miller: Z równowagą polityczną. Wydaje mi się, że nie wie, co tak naprawdę ma dalej robić. Waha się, miota, czy stworzyć partię, czy działać w ramach istniejących partii. To jest niebezpieczne, bo jak się nie wie, dokąd się idzie, to na pewno zajdzie gdzie indziej.
Konrad Piasecki: A co pan by mu radził?
Leszek Miller: Nic, bo jak coś mu poradzę, to na pewno zrobi inaczej.