Nie miałem i nie mam żadnych planów politycznych - mówi Tomasz Lis. Wczoraj twórcę i głównego prowadzącego „Fakty” zarząd stacji zwolnił z pracy. Chciałem usłyszeć proste „dziękuję” i szkoda, że nie usłyszałem - dodał dziennikarz.
Tomasz Skory: Byłeś wczoraj zaskoczony decyzją zarządu TVN-u?
Tomasz Lis: Nie, dlatego, że to co się stało 15 dni temu wskazywało, że tak może być i prawdopodobnie tak będzie.
Tomasz Skory: W pewnym sensie sam wywołałeś taką a nie inną reakcję TVN-u. Mówiłeś, że nie wyobrażasz sobie, żebym się pojawił w „Faktach”, które podważyły moją wiarygodność, jak królik z cylindra...
Tomasz Lis: To była jasna sugestia, że w programie, którego wiarygodność razem z grupą ludzi budowałem przez lata, moją wiarygodność podważono. I że mój powrót do „Faktów”, do TVN-u wymagałby jakiegoś gestu z drugiej strony, ale to absolutnie nie świadczyło o tym, że ja miałem jakieś iluzje co do tego, czy rzeczywiście taki gest nastąpi. Już na początku, 15 dni temu, złożyłem deklarację, że chcę jasno powiedzieć na antenie TVN-u, w „Faktach”: Chcę być dziennikarzem, jestem dziennikarzem, obowiązuje mnie kontrakt, który chcę wypełnić do końca. Nie dano mi prawa głosu, przez 15 dni nie prowadzono ze mną absolutnie żadnych rozmów.
Tomasz Skory: Kompletnie żadnych? Nikt nie zadzwonił?
Tomasz Lis: Nie było żadnych rozmów, nie było żadnego telefonu; były tylko oświadczenia rzecznika, który nieustannie powtarzał, że trwają rozmowy, których nie było.
Tomasz Skory: Jakiego gestu w takim razie oczekiwałeś? Teraz, w ostatnich dniach z tych 15, które spędziłeś na takim osobliwym „bezrobociu”, czego się spodziewałeś?
Tomasz Lis: Zupełnie szczerze powiem, że mało prawdopodobne wydawało mi się szczęśliwe zakończenie tej całej historii, ale wydawało mi się, że jeśli druga strona wykaże choćby odrobinę dobrej woli, którą ja wykazałem w punkcie wyjścia 15 dni temu, to możemy usiąść do rozmów, możemy zacząć rozmawiać, dyskutować, debatować nad treścią jakiegoś oświadczenia, możemy sobie pewne powyjaśniać, a jak sobie pewne rzeczy powyjaśniamy, to okno nie jest do końca domknięte; jest jeszcze jakaś szansa. Ale żeby taką szansę wykorzystać, to trzeba podjąć jakąkolwiek próbę, trzeba dać Panu Bogu szansę, a jak się próby nie podejmie, to się musi skończyć tak, jak się skończyło.
Tomasz Skory: A tymczasem, czytamy w komunikacie, swoimi działaniami w innych mediach doprowadził do kryzysu zaufania z kierownictwem TVN-u Rozumiem, że te relacje polegały tak naprawdę na działalności w innych mediach?
Tomasz Lis: Działalność w innych mediach to może za dużo powiedziane, bo jeśli słyszę po kątach na korytarzach i w gabinetach, że popełniłem straszne nadużycie, występując w programie Kuby Wojewódzkiego, to przepraszam, mogę się już tylko uśmiechnąć albo wybuchnąć śmiechem. To jest zupełnie kuriozalne.
Tomasz Skory: Masa ludzi chciałaby takie nadużycie popełnić.
Tomasz Lis: W każdej stacji uznano by to za darmową reklamę i to w konkurencyjnej stacji, więc coś tak naprawdę bezcennego. Jeśli ja rzeczywiście, jak słyszę w tym oświadczeniu, bez przerwy naruszałem tę umowę – tak, tak tam piszą – to ja się pytam, gdzie są te upomnienia na piśmie? Jest u nas prawo pracy, to jest państwo prawa podobno, gdzie są te nagany?
Tomasz Skory: Na razie na piśmie jest oświadczenie Piotra Waltera, który wyjaśnia, że władze TVN-u oczekiwały od ciebie oświadczenia o zdementowaniu tak ładnie zapowiadającej się kariery politycznej w „Newsweeku”, nie gdzie indziej.
Tomasz Lis: Ja – dziennikarze „Newsweeka” pewnie mają to nagrane – mówiłem paredziesiąt razy, że nie mam żadnych planów politycznych, taką samą deklarację chciałem złożyć w „Faktach”. Co więcej, i są na to tysiące świadków w największych miastach w całej Polsce, gdzie miałem spotkania autorskie od października, i na każdym z tych spotkań, jeśli tylko padało pytania, a często padało, czy ma pan jakieś plany polityczne, odpowiadałem: nie, kategorycznie nie. Ludzie, pogadajmy o Polsce, pogadajmy o tym, co w tym kraju jest nie tak. To naprawdę być może jest jakąś wskazówką, jak chora jest nasza demokracja, że wystarczy, że ktoś napisał książkę o Polsce, by uznano, że on musi mieć jakieś aspiracje polityczne. Nie miałem, nie mam – podkreślałem to. I teraz ja rozumiem oczywiście, że stacja TVN mówi: oczekiwaliśmy w „Newsweeku”!. Trzeba tak powiedzieć, bo trzeba jakoś wytłumaczyć to, że zignorowano moją propozycję, by powiedzieć o tym w „Faktach”.
Tomasz Skory: Mówisz: porozmawiajmy o Polsce, piszesz: porozmawiajmy o Polsce. Czy w tej Polsce mieści się takie zjawisko, jak – powiedzmy brzydko – uwalanie ewentualnego zagrożenia dla pani prezydetnowej, która może zostać prezydentem? Czy to jest możliwy motyw działania władz stacji, w której już nie pracujesz?
Tomasz Lis: Żeby powiedzieć, że tak było, trzeba by mieć dowody. Ja dowodów nie mam, więc tak nie powiem.
Tomasz Skory: Ale ten wniosek sam się narzuca.
Tomasz Lis: Jest to sugestia, która pojawiła się wielokrotnie i która z założenia nie wydaje mi się totalnie absurdalna, ale podkreślam – nie wiem na pewno, więc nie mogę tego powiedzieć. Myślę, że cała ta historia, to co się zdarzyło, to, jak się zdarzyło, takie drobiazgi typu – może to jest drobiazg – ale myślę sobie, że po 6 latach i 5 miesiącach jak ktoś haruje jak wół, 11 godzin dziennie, 5 razy w tygodniu, to jest chyba taki zwyczaj, że mówi mu się „dziękuję”, prawda?
Tomasz Skory: Chciałbyś dostać złoty zegarek z wygrawerowanym: „Dziękuję Ci, Tomku"?
Tomasz Lis: Nie, chciałbym usłyszeć proste „dziękuję” i szkoda, że nie usłyszałem.
Tomasz Skory: A co mówisz ludziom, którzy na spotkaniach autorskich, związanych z promocją twojej książki, mówią: „Panie Tomku, niech pan kandyduje. Teraz ma pan już pewną wygraną”?
Tomasz Lis: To pytanie pada i padało w ostatni piątek w Kielcach. Odpowiadam: chciałem być dziennikarzem, chcę być dziennikarzem, chcę mówić o Polsce, bo takie jest mój obywatelski obowiązek i dziennikarskie prawo i nie trzeba do mówienia o Polsce zasiadać w Pałacu Prezydenckim, czy być w Kancelarii Premiera. Można to robić nawet, jak się jest dziennikarzem, choć jak widać w tym wypadku czasem trzeba ponieść za to konsekwencje. Ja zawsze byłem niezależny i będę niezależny, jak trzeba będzie ponosić konsekwencje, to będę je ponosił.
Tomasz Skory: I dziś 11 lutego, co z tym Lisem? Co dalej?
Tomasz Lis: Teraz kurz opadnie. Będę miał trochę czasu na zastanowienie, ale ja jestem genetycznie niezdolny do poddania się, więc będę walczył. Formalnie jestem jeszcze zatrudniony, ale niepracujący.
Tomasz Skory: Dziękuję za rozmowę.