Donald Tusk za wszelką cenę podsyca konflikty. Dobrze, że prezydent nie daje się prowokować. Niedobrze, że przez tyle tygodni nie została rozpoznana ta taktyka prowokacji ze strony Platformy - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM Jacek Kurski. Według posła PiS-u, piątkowe orędzie premiera to tylko ściema i lukier. To Lech Kaczyński porusza prawdziwe problemy - dodał.
Konrad Piasecki: Nasz premier, naszym prezydentem – mówią Polacy. Jakoś nie udaje się panu wygasić narodowej miłości do Donalda Tuska, panie pośle?
Jacek Kurski: Bo jeszcze nie jestem odpowiedzialny za wygaszanie narodowej miłości do Donalda Tuska. Poza tym jest jeszcze wiele okrążeń do mety. Myślę, że Donald Tusk zdąży dobrze dać się poznać naszemu społeczeństwu do roku 2010, kiedy będzie walka o prezydenturę.
Konrad Piasecki: Na razie obiecuje solidarność pokoleń, ciepłe posiłki, komputery, boiska dla dzieci. Myśli pan, że to piątkowe orędzie było kolejnym krokiem ku wzmacnianiu miłości?
Jacek Kurski: Myślę, że było kolejnym krokiem PR-u, wazeliny i lukru, który w oczywisty sposób ignoruje realne problemy Polaków. Dzisiaj traumatycznym problemem Polaków jest wielki, drastyczny wzrost kosztów utrzymania. Zamiast obiecywanego w kampanii wzrostu płac dla sfery budżetowej, dla lekarzy, dla pielęgniarek, nauczycieli, celników i policjantów mamy wzrost, ale niestety cen utrzymania, straszliwy wzrost cen żywności i w ogóle inflacji, cen kredytów hipotecznych, prądu, gazu, benzyny itd. Miało się żyć lepiej wszystkim, a tymczasem żyje się tylko niektórym, a całej reszcie się tylko obiecuje.
Konrad Piasecki: Z tego, co pamiętam, policjanci, nauczyciele i służba zdrowia też jakieś podwyżki dostali więc nie jest tak źle.
Jacek Kurski: Ale mniejsze niż wzrost kosztów utrzymania i mniejsze niż podwyżki w czasach Jarosława Kaczyńskiego. Jak do tej pory Donald Tusk obiecuje i obiecuje. „Nikt ci tyle nie da, ile ci Donald Tusk obieca”, ale nie sądzę, żeby ludzie dali się na to nabrać za dwa lata. Jeszcze muzyczka na tym stateczku pięknie przygrywa, jeszcze jest milutko, a zderzenie z górą lodową – czyli realnymi problemami Polaków już wkrótce. Smak zimnej, słonej wody niedługo da się poznać Donaldowi Tuskowi. Może to będzie luty przyszłego roku, może kwiecień, może za pół roku, może za rok, ale na pewno. Tak się bujać w obłokach po prostu nie da.
Konrad Piasecki: Wystąpienie Donalda Tuska produkowała ta sama firma, która produkuje Kiepskich. Lepiej wypadło niż gdyby produkowała je telewizja publiczna?
Jacek Kurski: Nie wiem, czy lepiej, czy gorzej. Telewizja też potrafi bardzo ładnie produkować. Wszystko zależy od pomysłów scenarzystów i reżyserów. Tutaj pewnym nieporozumieniem - bo może skandalem to za dużo powiedziane – takim rysem charakterystycznym Platformy jest korzystanie z usług firmy prywatnej w sytuacji, kiedy jest telewizja publiczna, z usług której należało w oczywisty sposób korzystać.
Konrad Piasecki: Ale jak pan korzystał z usług telewizji publicznej, prezydent korzystał ostatnio z usług telewizji publicznej, to wyszło jak wyszło. Prezydent powiedział panu, że powinien pan dokonać introspekcji. Może więc lepiej czasami wziąć firmę zewnętrzną?
Jacek Kurski: Co wyszło jak wyszło? Po pierwsze, wzięcie firmy zewnętrznej, kiedy jest telewizja publiczna, to jest tak jak latać Lufthansą zamiast LOT-em. Jest pewna narodowa instytucja, dobro wspólne, z którego premier, czyli najbardziej publiczna obok prezydenta postać w Polsce, powinien korzystać. To jest takie mruganie, że trzeba dać prywatnemu zarobić przy każdej okazji. Ja się z tym nie zgadzam.
Konrad Piasecki: Czyli powinien tylko telewizję publiczną tylko LOT, tylko polskie samochody?
Jacek Kurski: Telewizja publiczna jest po prostu do dyspozycji a firmie prywatnej trzeba ekstra płacić. Ja nie wiem, jak ten wydatek w Kancelarii Premiera zostanie zakwalifikowany, ale to jest ekstrawydatek, którego można było uniknąć.
Konrad Piasecki: Premier wygłasza orędzie, a prezydent chodzi na randki, całuje żonę, świętuje rocznicę. Co się dzieje z Lechem Kaczyńskim?
Jacek Kurski: Bardzo dobrze. Kochający mąż. 30. rocznica ślubu, dał się podpatrzeć nawet tabloidom.
Konrad Piasecki: Nawet dwóm. To buty Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jacek Kurski: Od czas do czasu można, byle z tym nie przesadzić. Takie chwilowe ocieplenie jest być może zapowiedzią trwalszego ocieplenia. Jeśli chodzi o porównywanie tych obydwu orędzi, to powiem, że za tydzień pan nawet nie będzie pamiętał co było w orędziu Donalda Tuska, natomiast wszyscy będą pamiętać, że był lukier i pic, który zacznie ludzi denerwować już po kilku miesiącach. Na razie jest jeszcze euforia powyborcza. Ale za parę miesięcy to prześlizgiwanie się zacznie ludzi strasznie denerwować.
Konrad Piasecki: Czy najnowsza taktyka Prawa i Sprawiedliwości brzmi tak: Schować Jarosława, ocieplić wizerunek Lecha Kaczyńskiego?
Jacek Kurski: Nie ma takiej strategii, żeby schować Jarosława, dlatego że Jarosław jest naszym liderem i nie wyobrażam sobie chowania go. Natomiast prezydent Lech Kaczyński podniósł w swoim orędziu na tyle realne problemy, że nawet po dwóch miesiącach pan świetnie pamięta. Jeśli pan weźmie uczciwie te dwa miesiące, to pewne, twarde stwierdzenia Lecha Kaczyńskiego w oczywisty sposób zostały potwierdzone przez życie. Na Polanki 58, dwa domy od Lecha Wałęsy, Niemcy wyciągają ręce po dom zamieszkiwany przez Polaków i najprawdopodobniej ten dom Polska straci. Mieliśmy tutaj już inwazję tych dwóch dżentelmenów z orędzia, którzy próbowali nam tutaj zaszczepić kulturę homoseksualną, a Rada Europy podjęła uchwałę wzywającą Polskę i wszystkie kraje, wzywającą do ustawodawstwa aborcyjnego. Krotko mówiąc to Lech Kaczyński mówił o realnych problemach, a Donald Tusk się prześlizgiwał i ściemniał. Zaręczam, że za parę a nawet parenaście miesięcy Polacy rozróżnią, który z polityków mówi o realnych problemach Polaków i chce ich poprawy bytu, a który tylko ściemnia i obiecuje.
Konrad Piasecki: Dlaczego prezydent tak bardzo pokojowo ostatnio się wypowiada o rządzie? „Wysoko sobie cenię szefa MON-u”, „Nie winię rządu za podwyżki”, „Między mną a rządem jest pokój”, „Nie chcę z rządem żadnej wojny” – to oświadczenia prezydenta z ostatniego tygodnia.
Jacek Kurski: Dlatego, że prezydent się zorientował – i bardzo dobrze – że taktyka PO i Donalda Tuska polega na nieustannym konfliktowaniu, podsycaniu za wszelką cenę konfliktu z prezydentem.
Konrad Piasecki: Czyli taktyka prezydenta powinna polegać na wyciszaniu tego konfliktu?
Jacek Kurski: Na nie dawaniu się wciągnąć w ten konflikt, który według strategów Platformy służy Tuskowi. Każde starcie Tuska z Lechem Kaczyńskim jest teraz – w ramach tej euforii po wyborach – odczytywane jako wina Kaczyńskiego a sukces Tuska. W związku z czym Tusk będzie za każdym będzie prowokował tego rodzaju konflikty jak właśnie sprawa ministra Sikorskiego, który wychodzi z lunchu, bo dostał telefon od pani Fotygi. Już jest zadyma, już jest konferencja. Tak więc dobrze, że prezydent Kaczyński nie daje się prowokować i nie dobrze, że przez parę tygodni nie została rozpoznana ta taktyka prowokacji ze strony Platformy.
Konrad Piasecki: Dobra jest ta taktyka prezydenta? Bo to chyba już nie przez pana jest wyznaczana?
Jacek Kurski: Nie ukrywam, że to ja sformułowałem taką diagnozę po raz pierwszy, że to im zależy za wszelką cenę na konflikcie i trzeba tych konfliktów unikać. A jeśli już wchodzić w zwarcie to w sprawach niezwykle czytelnych dla społeczeństwa i rozumianych przez społeczeństwo w oczywistych sprawach na korzyść PiS-u. Są takie pola, tylko trzeba niezwykle inteligentnie je wybierać, podsuwać, bo PO robi mnóstwo błędów.
Konrad Piasecki: Jak pan odebrał słowa prezydenta, że Jacek Kurski to mężczyzna w średnim wieku, który powinien dokonać głębokiej introspekcji?
Jacek Kurski: Najwyższy zaszczyt mnie spotyka zawsze, kiedy prezydent poświęca mi po nazwisku parę ciepłych słów. Introspekcja jest kategorią obiektywną, można penetrować własną dusze w poszukiwaniu dobrego i złego. Na pewno pan prezydent miał na myśli to, co jest w mojej duszy dobre.