Nie sądze, by ktokolwiek chciał wypychać Jana Rokitę z PO - tak Bronisław Komorowski komentował w Kontrwywiadzie RMF FM decyzję Nelly Rokity, ktora wczoraj opuściła szeregi Platformy.
Konrad Piasecki: Utoczyłby pan łzę po Janie Rokicie?
Bronisław Komorowski: Nie widzę powodu, by płakać, bo nic się takiego nie wydarzyło. Fakt, że żona polityka coś mówi nie oznacza, że reprezentuje poglądy własnego męża. Zostawiłbym te kwestie małżonkom. Niech sobie wyjaśnią, kto kogo reprezentuje, ko komu szkodzi, kto komu pomaga.
Konrad Piasecki: Politycy PO podjęli twarde zobowiązanie, że będą milczeli na temat Nelly Rokity. Dlatego że to tak krępujące czy może kłopotliwe?
Bronisław Komorowski: Zaproponowałem takie stanowisko, by nie komentować wypowiedzi żony polityka. Jeśli polityk się odezwie, to tak.
Konrad Piasecki: Ale żony członka partii.
Bronisław Komorowski: Tak, ale zdziwiłbym się, gdyby ktoś chciał komentować mojej żony.
Konrad Piasecki: A pan żona też jest w PO?
Bronisław Komorowski: Nie. Uważam, że trzeba zachować umiar w sytuacji gdy gdzieś tam zaczynają grać emocje małżeńskie. Nie są to kwestie polityczne.
Konrad Piasecki: Zachowując ten umiar, nie uważa pan, że odejście Nelly zwiastuje odejście Jana Rokity?
Bronisław Komorowski: Z przyjemnością się dowiedziałem, że ona była członkiem PO, więc chyba nikt nic tu nie zapowiada, ani nie zwiastuje.
Konrad Piasecki: A widać wyraźnie, że wypychacie Rokitę na margines. Najpierw było obiecywanie mu, że zostanie szefem klubu – nie został, była wypowiedź o tym, że trzeba mu dać po łapkach. Potem było upokarzanie przez wyrzucanie go z gabinetu. Rokity w PO jest coraz mniej.
Bronisław Komorowski: Nikogo w polityce nie należy upokarzać i nie sądzę, by była taka chęć z czyjejkolwiek strony. Natomiast partia jest żywym organizmem i podejmuje decyzje personalne, które kogoś cieszą i kogoś martwią. Czasami należy zacisnąć zęby i przeczekać. Po to, by zyskać poparcie kolegów, tych gremiów partyjnych, które decydują. Obrażanie się w polityce jest rzeczą najgorszą.
Konrad Piasecki: Nie martwi pana ta słabość Rokity w PO?
Bronisław Komorowski: Znam Janka Rokitę tyle lat, że wiem, że jest człowiekiem, którego czasami trudno jest ograniczyć, ale i czasami zastąpić jego pracowitość. Kłopot z Janem Rokitą polega na tym, że jest to wybitny umysł, duże doświadczenie polityczne i trudny do okiełznania charakter. Ale to też może był walorem w polityce, więc nie sądzę, by ktokolwiek chciał wypychać Rokitę i nie sadzę, by nawet po tych dużych kłopotach w Krakowie z poparcie kandydata, który nie tylko nie był kandydatem PO, ale jeszcze przegrał, to też się nic nie wydarzyło. Donald Tusk ogłosił grubą kreskę w sprawie różnych takich zachowań, które były i są udziałem wszystkich partii politycznych w czasie trudnych wyborów. I LPR i SLD popierało nie swoich kandydatów i w paru miejscach także PO.
Konrad Piasecki: Ale im mniej Rokity w PO, tym więcej Komorowskiego. Staje się pan chyba najważniejszym, obok Tuska, politykiem PO. Kiedy była afera taśmowa, to pan był twarzą PO, potem przejął pan gabinet cieni.
Bronisław Komorowski: Nie. Nie przejąłem gabinetu cieni, jestem jednym z cieni, zajmującym się polityką zagraniczną, a prócz tego jestem wicemarszałkiem. Polityk, który nie byłby ambitny powinien się z polityki wypisać, ale moja ambicja nie sięga tego, by szkodzić komukolwiek w PO. Służę PO, chciałbym służyć Polsce tak jak potrafię najlepiej, ale jestem ostatnim do jakichkolwiek gierek wewnątrzpartyjnych.
Konrad Piasecki: A czy nie ma pan obawy, patrząc na losy współliderów partyjnych PO, że ten los pana jako współidera będzie krótki, bo z Płażyńskim, Olechowskim, teraz z Rokitą rozstawano się szybko.
Bronisław Komorowski: Sam pan sobie odpowiedział. Nie mam aspiracji do tego, by kogokolwiek wypychać, bo uważam, że mądra partia polityczna stara się poszerzać paletę ludzi atrakcyjnych.
Konrad Piasecki: A nie uważa pan, że w tym wypychaniu ludzi PO nie ma jakiejś prawidłowości?
Bronisław Komorowski: PO swego czasu powstawała z trzech czy czterech środowisk politycznych: części dawnej Unii Wolności, SKL-u, z Ruchu Obywatelskiego Andrzeja Olechowskiego, w związku z tym miała taki charakter, były też te słynne triumwiraty – to nie jest zdrowe dla partii, w partii musi być jeden lider i daleko idąca jedność wewnętrzna przy zachowaniu różnic ideowych, bo one są atrakcyjne dla wyborców. Ja nie jestem zwolennikiem tego, by tworzyć byty karkołomne, triumwiraty itp., bo to się zawsze źle kończy dla samej partii.
Konrad Piasecki: O ile na początku lat 90. było słynne powiedzenie, nawiązujące do Mieczysława Wachowskiego: „Kto nie z Mieciem, tego zmieciem”, tak w PO wygląda na to, że kto nie z Tuskiem i jego otoczeniem, ten w PO na bocznym torze.
Bronisław Komorowski: Nie sadzę. To jest nieprawdziwa opinia. Przecież niedawno wybór przewodniczącego klubu PO dokonał się wbrew Tuskowi. Partia żyje po swojemu i nie zawsze głos lidera jest głosem decydującym. Odwrotnie: często lider musi słuchać, a nawet ulegać większości we własnej partii.
Konrad Piasecki:Dlaczego pańskim zdaniem prezydentowi tak źle idzie poszukiwanie prezesa NBP?
Bronisław Komorowski:No bo wie pan, bo takie sprawy załatwiane na „łapu capu” załatwiane w ostatniej chwili, no wywołują zawsze niechęć u ludzi poważnych. Z natury swojej, jak sądzę pan prezydent musi szukać kandydata w kręgu ludzi poważnych. Ludzie poważni nie chcą być traktowani niepoważnie, czyli za pięć dwunasta łapanie za rękaw i zmuszanie, żeby zostali prezesem Narodowego Banku Polskiego.
Konrad Piasecki:Gdyby dzisiaj się to nazwisko nie pojawiło oznaczać to będzie, że będzie wakat, a wakat oznaczać będzie złamanie konstytucji?
Bronisław Komorowski:Wie pan, oczywiście możemy sobie żartować i powiedzieć, że dzisiaj koalicja powinna na kolanach przyjść do Leszka Balcerowicza i prosić „Balcerowicz, Balcerowicz kochany, zostań, niech Balcerowicz zostanie, a nie odchodzi”, ale jest to niemożliwe. I oczywiście, powstaje w sytuacji niejasności prawnej, bo może zastępca prezesa Narodowego Banku Polskiego zarządzać bankiem, ale kwestia odpowiedzialności, także konstytucyjnej w zasadzie przypisana jest do funkcji prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Konrad Piasecki:I dlatego pytam, czy jeśli będzie nawet parogodzinny czy jednodniowy wakat oznaczać będzie to, że prezydent, nie zgłaszając kandydata złamał konstytucję?
Bronisław Komorowski:Według mnie nadwyręży konstytucję, a przynajmniej logikę funkcjonowania państwa i będzie to okolicznością niesłychanie obciążającą całą ekipę władzy, a pana prezydenta w szczególności.
Konrad Piasecki:Ale czy tak bardzo obciążającą, że Platforma pomyśli wtedy o zarzutach konstytucyjnych wobec prezydenta?
Bronisław Komorowski:Wie pan, tutaj politycy powinni zachować pewien umiar w takich ostrych ocenach. Ja uważam, że to powinni omówić najpierw konstytucjonaliści i na pewno po takie opinie konstytucjonalistów warto będzie sięgnąć, choćby nawet po to, aby na przyszłość, przyszli prezydenci takich błędów nie popełniali, kosztem interesów państwa polskiego.