Nie ma zagrożenia w związku z ujawnieniem tzw. listy Wildsteina, ale sprawę pojawienia się na niej nazwisk oficerów WSI wyjaśni prokuratura i IPN – mówi gen. Marek Dukaczewski, szef WSI.
Tomasz Skory: Czy na tzw. liście Wildsteina są czynni oficerowie WSI, czy nie?
Marek Dukaczewski: Nie ma zagrożenia w związku z ujawnieniem listy Wildsteina.
Tomasz Skory: To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
Marek Dukaczewski: Sam pan doskonale wie, że nie mogę odpowiedzieć, czy są. Wystarczy, że jest jedno nazwisko, więc możemy mówić o możliwości złamania prawa przez upublicznienie informacji tajnej.
Tomasz Skory: To pańskie nazwisko?
Marek Dukaczewski: Tak.
Tomasz Skory: A pański zastępca to już drugie nazwisko.
Marek Dukaczewski: Tak, czyli mówimy o pewnym problemie.
Tomasz Skory: Kiedy „Trybuna” opublikowała w sobotę tekst o zdekonspirowaniu WSI, niemal demontażu polskiego wywiadu wojskowego, było już po piątkowym, zwołanym w dość gwałtownym trybie posiedzeniu kolegium ds. służb specjalnych. Pan od wczoraj powtarza, że zagrożenia nie ma, to po co było to kolegium?
Marek Dukaczewski: Wydaje się wskazanym spotkanie w gronie osób, które decydują o bezpieczeństwie państwa w sytuacji, kiedy są upublicznione informacje tajne i mogą być upublicznione. Zresztą odsyłam do treści komunikatu po kolegium, kiedy mówi się o potencjalnym zagrożeniu i wydaje się również dobrym, że dmucha się na zimne nim problem stanie się znacznie bardziej poważny.
Tomasz Skory: Jak to jest, że lista znana od kilku tygodni wywołuje alarm dopiero po takim czasie, kiedy już prasa zaczyna wskazywać na możliwość ujawnienia naszych szpiegów?
Marek Dukaczewski: Służby znacznie wcześniej wiedziały o tej liście.
Tomasz Skory: I milczały…
Marek Dukaczewski: I działały zgodnie z zasadami, które w służbach obowiązują.
Tomasz Skory: Ale premier nie był alarmowany, został zaalarmowany dopiero w piątek. Dlaczego tak?
Marek Dukaczewski: Dlatego że problem był zdefiniowany wcześniej, był znany i w odpowiednim czasie został o tym powiadomiony, i minister obrony narodowej i premier.
Tomasz Skory: Znaleźli się na tej liście oficerowie WSI. Pan twierdzi, że znaleźli się tam w sposób bezprawny, a może dlatego, że współpracowali z SB? Pan pracował dla SB?
Marek Dukaczewski: Na pewno ze szkodą dla SB mogę powiedzieć, że nie. Mój zastępca także nie.
Tomasz Skory: Bo to wyjaśniałoby ten galimatias. Skoro IPN twierdzi, że nie ujawniał danych, które zostały zastrzeżone przez WSI, to może ujawnił dane dotyczące pana z zupełnie innych względów. Wydaje się to logiczne.
Marek Dukaczewski: Tak, ale sądzę, że takiego problemu nie ma. IPN wyjaśni dokładnie, dlaczego tak się stało.
Tomasz Skory: Jeśli na tej liście znajduje się nazwisko, które powinno być w zbiorze zastrzeżonym, to zgodnie z logiką znalazło się tam dlatego, że: służby mogły zastrzec, a nie zastrzegły – jak mówi część polityków – albo błąd popełnili archiwiści IPN. Co pan wybiera?
Marek Dukaczewski: Wszystkie dane przekazywane z WSI, a dotyczyły szczególnie wrażliwych obszarów, w tym danych personalnych osób udzielających pomocy WSI czy pracujących w WSI były objęte klauzulą tajemnicy państwowej, miały klauzulę tajne lub ściśle tajne.
Tomasz Skory: Czyli błąd popełnił IPN?
Marek Dukaczewski: W tej sprawie powinni wypowiedzieć się przedstawiciele IPN, władze IPN. To nie jest moja kompetencja.
Tomasz Skory: Już powiedzieli – nie popełniliśmy błędu – twierdzą.
Marek Dukaczewski: Sprawę bada także prokuratura, więc mamy niezależne źródło oceny.
Tomasz Skory: Były szef AW Zbigniew Siemiątkowski twierdzi, że wprawdzie oficerów wywiadu nie znalazł na liście, ale znalazł kilkadziesiąt nazwisk oficerów kontrwywiadu. To służbom nie szkodzi?
Marek Dukaczewski: Tę sprawę powinien ocenić szef ABW, czy fakt ujawnienia oficerów kontrwywiadu, jeżeli jest to prawda, może mieć znaczenie dla bieżącej działalności ABW.
Tomasz Skory: I ocenił. Mamy komunikat, że ABW nie widzi zagrożenia dla służby.
Marek Dukaczewski: O ile pamiętam, ten komunikat miał inną treść.
Tomasz Skory: To już zabawy językowe. Ale ABW zagrożeń nie widzi, podobnie jak WSI. Czy to zatem prowokacja „Trybuny” wymierzona w IPN?
Marek Dukaczewski: Nie. Moim zdaniem „Trybuna” zasygnalizowała fakt, który przy okazji dyskusji na temat upublicznienia danych zawartych w IPN nie był brany pod uwagę, a więc w liczbie osób, których nazwiska mogą znaleźć się na bardzo różnych listach, mogą pojawić się także nazwiska tych osób, które udzielały pomocy i bezpieczeństwo nie tylko tych osób, ale także spraw, dla których działały może być zagrożone. I to jest jeden z głosów. Tak to traktuję.