"Trzeba widzieć każdy krok na arenie międzynarodowej w szerokim kontekście. Mieliśmy w marcu duży konflikt o czołgi ze stroną niemiecką, który nie jest rozwiązany. Mieliśmy we wrześniu notę polską w sprawie reparacji wojennych. Złożona publicznie propozycja dotycząca Patriotów to próba naprawy wizerunku moralnego państwa niemieckiego" - mówił Jan Parys, minister obrony narodowej w latach 1991-1992 i szef gabinetu politycznego ministra spraw zagranicznych w latach 2015-2018, który był Gościem Krzysztofa Ziemca w RMF FM.
Gdzie powinny trafić niemieckie Patrioty?
Chciałbym zauważyć, że oferta, która przyszła z Niemiec, była ofertą publiczną - jest to rzecz zupełnie wyjątkowa, bo dotyczy spraw militarnych, a te kwestie są na ogół omawiane dyskretnie. Opinia publiczna dowiaduje się o nich na samym końcu, kiedy ustalenia są już w pełni, przez obie strony, zaakceptowane. To znaczy, że albo po stronie niemieckiej brakuje profesjonalizmu, albo mamy do czynienia z ruchem politycznym, którego celem jest wywołanie pewnych debat politycznych u nas w kraju. Wydaje się, że Niemcom się to udało. Nastąpił podział w elicie politycznej - powiedział Jan Parys.
Trzeba widzieć każdy krok na arenie międzynarodowej w szerokim kontekście. Mieliśmy w marcu duży konflikt o czołgi ze stroną niemiecką, który nie jest rozwiązany. Mieliśmy we wrześniu notę polską ws. reparacji wojennych. Złożona publicznie propozycja dotycząca Patriotów to próba naprawy wizerunku moralnego państwa niemieckiego, które jest oskarżane o winy za drugą wojnę światową, wobec którego są roszczenia reparacyjne, a oni występują teraz z propozycją pomocy militarnej. To nie jest tak, że strona niemiecka chciała oddać nam swoje Patrioty - ona chciała je wypożyczyć - zauważył gość Krzysztofa Ziemca.
Trzeba znać detale tej oferty. Każdy kraj ma obronę powietrzną i ona musi być w dyspozycji jednego ośrodka. Tutaj jest propozycja taka, żeby te Patrioty stacjonowały w Polsce, ale o ich wykorzystaniu decydowano w Berlinie - dodał Parys.
Błędem była odpowiedź na ofertę niemiecką w sposób publiczny. Trzeba było od razu przejść do negocjacji poufnych - zaznaczył gość Krzysztofa Ziemca, odpowiadając na pytanie, czy polski rząd dał się "wciągnąć w grę strony niemieckiej".
Czy postawa polskiego rządu nie jest czasem spowodowana niechęcią do Niemiec?
Nie dopatrywałbym się żadnych fobii, tylko racjonalności - trzeba dbać o obronność w sposób sensowny, nie można robić kroków pochopnych. Uważam, że te zarzuty o charakterze ideologicznym i emocjonalnym nie mają podstaw - zauważył Parys.
Były prezydent RP Bronisław Komorowski mówił niedawno w Radiu RMF24, że "trudno przyjąć pomoc od kogoś, na kogo się pluje", czyli Niemców. Gość Krzysztofa Ziemca powiedział, że "tak nie uważa".
Mamy dość chłodne stosunki z sąsiadem na zachodzie, ale to jest wynikiem pewnych zaszłości - nierozliczonej wojny i blokowania przez stronę niemiecką dostępu do Krajowego Planu Odbudowy. Niemcy tego nie ukrywają. To świadczy o ich intencjach. Jeżeli chcą, żeby Polska miała silną obronę, powinna przede wszystkim uruchomić KPO - stwierdził Parys.
Polityka jest całościowa. Nie można patrzyć na jeden krok jednego partnera, trzeba widzieć jego działanie wobec naszego kraju w perspektywie kilku lat - dodał.
Krzysztof Ziemiec zapytał swojego gościa o ostateczne rozmieszczenie Patriotów - czy w Polsce, czy za granicą? Strona niemiecka ma być gotowa na ich przekazanie i negocjacje.
Strona niemiecka nie określiła, kiedy jest gotowa nam je przekazać - to jest sprawa otwarta. Mogłoby to być albo za tydzień, albo za wiele miesięcy. To nie jest tak, że wszystko wiemy. Strona niemiecka nie zadeklarowała się w pełni, co nam oferuje - zauważył były szef MON-u.
Czy rozmieszczenie Patriotów w zachodniej części Ukrainy nie byłoby początkiem trzeciej wojny światowej?
To jest broń antyrakietowa. Ona broni terytorium, więc nie jest to żadne angażowanie się w wojnę i przekazywanie środków bojowych do kontruderzenia. Moim zdaniem to by stabilizowało sytuację, chroniło ludność miast - podkreślił Parys.
Krzysztof Ziemiec spytał swojego rozmówcę, kto prowadzi tę grę - kto jest reżyserem spektaklu polityczno-wojennego?
Myślę, że niektórzy politycy i publicyści wypowiadają kategoryczne sądy i oskarżają rząd o brak rozwagi, a tymczasem trzeba widzieć szerokie uwarunkowania i kontekst. Decyzja naszego ministra obrony narodowej też powinna być odpowiednio opakowana, wytłumaczona społeczeństwu. Nie można publikować jednego zdania i zostawiać opinię publiczną na łasce domysłów - podsumował Parys.
Jak wytłumaczyć Polakom tę zmianę stanowiska rządu wobec niemieckich systemów Patriot?
Myślę, że była to wstępna aprobata czy satysfakcja, natomiast oczywiście jest to rzecz do negocjacji. To nie jest tak, że ktoś nam rzuca prezent na stół i my mamy go brać. To jest rzecz, która wymaga szczegółowego omówienia: wstępnie decyzja była pozytywna, a później trzeba otworzyć dyskusję. Tylko, że ona nie powinna się toczyć publicznie - mówił w internetowej części rozmowy Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM Jan Parys.
Krzysztof Ziemiec zapytał więc, dlaczego ta dyskusja toczy się publicznie? Tu zaważył brak doświadczenia przede wszystkim niemieckiego rządu, który z niejasnych dla mnie przyczyn zrobił taką ofertę publicznie - stwierdził były minister obrony narodowej.
Jak w takim razie ma wybrnąć z tego polski rząd: przyjąć baterie czy podziękować i odmówić? Trzeba zawsze przedyskutować warunki. Kiedy, ile, na jakich warunkach i kto będzie nimi dysponował. Bo nie chodzi o to, żeby one były, tylko mają być po to, żeby bronić polskiego terytorium, czyli muszą być pod polskim dowództwem - zaznaczył Parys.
Gość Krzystofa Ziemca w RMF był również pytany o reakcję polskich władz na tragedię w Przewodowie. Zdaniem Jana Parysa, "szkoda, że nasza opinia publiczna dowiadywała się o tym z sieci albo Associated Press, czyli zachodniej agencji prasowej".
Powstało w naszym społeczeństwie dużo niejasności i niepewności. Komunikację trzeba poprawić właśnie w takich dramatycznych momentach. Bo można nie podawać interpretacji czy oceny zjawiska, ale trzeba powiedzieć, co się stało, bo ludzie w internecie domniemywali niewyobrażalne rzeczy o wielkiej skali. A tymczasem na szczęście skala tego nieszczęścia była niewielka - tłumaczył były szef resortu obrony.
Zgodnie z konstytucją, za całą politykę bieżącą odpowiada rząd. Biuro Bezpieczeństwa Narodowego jest organem doradczym prezydenta, ale tak naprawdę jest forpocztą MON-u i to jest ośrodek, który ma prezydentowi wyjaśniać politykę obronną kraju, za którą odpowiada rząd - wyjaśniał.
Z czego więc wynikało tak długie milczenie polskich władz? Myślę, że czekano na to, żeby zweryfikować nadchodzące meldunki, które - jak widać - nie były jednoznaczne - dodał polityk.
Krzysztof Ziemiec pytał również, dlaczego Ukraińcy wciąż upierają się przy swojej wersji. Minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba w wywiadzie dla "Le Parisien" stwierdził: Ukraina nie widzi dowodów na to, że fragmenty ukraińskiego pocisku obrony przeciwlotniczej spadły na terytorium Polski". Zdaniem Parysa, "trudno powiedzieć, jakie mają motywacje".
Na pewno dla strony ukraińskiej byłoby to bardziej korzystne, gdyby dało się wykazać, że to był pocisk rosyjski, który uderzył w terytorium państwa natowskiego. To by powodowało zaostrzenie postawy państwa natowskich wobec Rosji - mówił Parys. Jego zdaniem, Ukraińcy chcą wciągnąć państwa natowskie do wojny.
Zależy im nie tylko na tym, żeby otrzymywać pomoc militarną, gospodarczą i finansową, ale też na tym, żeby NATO się czynnie zaangażowało. A jak na razie decyzja w NATO jest taka, że żołnierze natowscy się nie angażują - mówił Parys.
Były szef resortu był też pytany o wpadkę prezydenta Andrzeja Dudy, który rozmawiał z rosyjskimi komikami. Chciałbym zauważyć, że to było wyjątkowe popołudnie, działy się bardzo dramatyczne wydarzenia, więc było dużo nerwów w ośrodku prezydenckim. Stały przed prezydentem i jego współpracownikami bardzo ważne decyzje, prowadził rozmowy z kilkoma przywódcami - tłumaczył Parys.
Muszę powiedzieć, że wywiad rosyjski wykazał się dużą sprawnością, bo dwie, trzy godziny po tym incydencie z rakietą był już w stanie zaaranżować prowokację wobec polskiego prezydenta. To znaczy, że są bardzo szybcy w działaniu. I ta prowokacja się niestety udała, zabrakło zabezpieczeń o charakterze technicznym po stronie naszego państwa. Mam nadzieję, że będą wyciągnięte z tego wnioski - dodał.
A co z pieniędzmi z Krajowego Planu Odbudowy? Czy Polska powinna negocjować z Brukselą?
Polska powinna być otwarta na negocjacje i z tego co wiem, stanowisko Polski jest klarowne: zgodzimy się na wszystko, co nie jest sprzeczne z naszą konstytucją. Nie widzę możliwości, żeby od tego odejść - zaznaczył Jan Parys.