"Drogę krzyżową przeżywamy każdego dnia, bo słyszymy od naszych biskupów na wschodzie o wielkich tragediach" - mówił w RMF FM metropolita lwowski, abp Mieczysław Mokrzycki. "Gdybyśmy byli idealnymi chrześcijanami, nigdy nie byłoby wojny, kłótni" - podkreślał w Wielką Sobotę gość Krzysztofa Ziemca.
W sobotni poranek we Lwowie słychać było odgłosy wybuchów. Obudziły nas alarmy po godzinie 5, jednak nie mieliśmy żadnych wiadomości. Wojewoda podał, że pracowała obrona przeciwlotnicza. Nie podają dokładnych danych, by wróg nie wykorzystał tych informacji - mówił abp Mokrzycki.
Staramy się naszym wiernym wlewać nadzieję i otuchę, aby to zachmurzone niebo wybuchami, czy ostrzałami, nie przesłoniło tej wielkiej tajemnicy odkupienia i zmartwychwstania Chrystusa, który przynosi nam pokój i radość - mówił gość RMF FM. Jak stwierdził, nie wszyscy, którzy wyjechali, wracają do Lwowa. To tylko cząstka. W naszym kościele, w katedrze jest bardzo dużo wiernych, ale są to nowe twarze. Nasi wierni powrócili, ale nie w takiej ilości, w jakiej wyjechali - powiedział.
Jak przeżywano we Lwowie drogę krzyżową w Wielki Piątek? Tę drogę krzyżową, tak jak wspomniałem, przeżywamy każdego dnia, bo słyszymy o tych wielkich tragediach od naszych biskupów na wschodzie, w Charkowie, Zaporożu, Odessie, czy Kijowie. Tutaj także i wśród naszych wiernych mamy pogrzeby młodych żołnierzy, którzy zginęli na froncie. W tę drogę krzyżową Wielkiego Piątku włączamy to cierpienie i tę ofiarę każdego naszego chrześcijanina, naszego wiernego - mówił arcybiskup.
Wiele kontrowersji wywołała papieska droga krzyżowa w Koloseum, gdzie krzyż niosły wspólnie Ukrainka i Rosjanka. W ostatniej chwili zmieniono jednak treść rozważania, które miało mówić o przebaczeniu. Jak przyjęto na Ukrainie te planowane słowa o przebaczeniu? Trudno im było jeszcze zrozumieć i dorosnąć do tego pięknego ideału przebaczenia, że Pan Jezus odkupił każdego człowieka, każdy ma szansę zbawienia. Myślę, że ta rana jest jeszcze bardzo żywa i tutaj jednak było to nie bardzo pozytywnie odebrane, ale myślę, że była to słuszna sprawa i ona powinna być taką myślą przewodnią dla każdego człowieka, przede wszystkim dla nas chrześcijan, katolików - zaznaczył abp. Mokrzycki.
Z pewnością pan Bóg poprzez takie różne kataklizmy, poprzez wojny upomina się swoje prawo i upomina się Dekalog. I prowadzi nas poprzez pewne cierpienia na słuszną drogę, drogę ewangeliczną, na której tylko człowiek może znaleźć pokój i żyć w dobrobycie, żyć w harmonii ze sobą i ze światem. Gdybyśmy byli idealnymi chrześcijanami, to nigdy nie byłoby wojny, nigdy nie byłoby kłótni, ale widać, że to zło w dalszym ciągu jest w świecie, że szatan w dalszym ciągu krąży, szukając kogo by pożreć. Dlatego to zło czasami bierze górę - mówił gość Krzysztofa Ziemca.
Co mogłaby przynieść wizyta na Ukrainie papieża Franciszka? Przede wszystkim stanąłby na tej ziemi - skrwawionej, cierpiącej i zranionej Piotr naszych czasów, któremu towarzyszy w sposób szczególny łaska Boża. Jego błogosławieństwo, jego modlitwa i jego pokora z pewnością przełamałby serca wielu, od których zależy ten pokój i dobro na tym świecie, a zwłaszcza w Ukrainie - mówił abp Mokrzycki.
W internetowej części rozmowy Krzysztof Ziemiec zapytał abp. Mieczysława Mokrzyckiego, czy wierni z Ukrainy oczekują pielgrzymki papieża Franciszka. Metropolita lwowski odpowiedział, że nawet prezydent Zełeński zapraszał Ojca Świętego i jak zauważa "byłoby to bardzo pomocne, pożyteczne i owocne".
Duchowny dodał, że taka wizyta byłaby możliwa do zorganizowania. I jak zauważył: "do Ukrainy przyjeżdżają głowy państwa. Są ku temu warunki i zabezpieczenie. Myślę, że także głowa państwa watykańskiego, Piotr naszych czasów mógłby stanąć na tej ziemi. Dokąd mógłby udać się papież Franciszek? Abp Mokrzycki odpowiedział, że najbardziej symbolicznymi miejscami wizyty byłyby Donbas i Charków, ale mając na uwadze bezpieczeństwo zaprasza Ojca Świętego do Kijowa.
Wszyscy proszą, aby ustała wojna. Modlą się o nawrócenie Rosji i przemianę serca Putina. Proszą aby pan Bóg oszczędził życia walczących na froncie - odpowiedział nasz gość na pytanie, z jakimi intencjami przychodzą teraz najczęściej wierni. Metropolita lwowski przyznał, że wierzy w nawrócenie i opamiętanie Władimira Putina i zachęca do modlitwy za ten akt.
Krzysztof Ziemiec: Witamy. A dzisiejszy gość ze Lwowa, ksiądz arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. Dzień dobry, szczęść Boże, witamy.
Abp Mieczysław Mokrzycki: Szczęść Boże.
Księże arcybiskupie, zapytam na początek, co dzieje się dziś we Lwowie, godzinę temu dotarły do nas takie niepokojące informacje o porannym alarmie bombowym, a nawet o jakimś wybuchu w mieście.
Tak, obudziły nas alarmy po godzinie 5, jednak nie mieliśmy żadnych jeszcze wiadomości. Tutaj wojewoda podał, że pracowała tylko obrona przeciwlotnicza. Często są u nas takie wiadomości, dlatego że te wiadomości wykorzystywałby wróg, więc nie podają dokładnych danych.
Mam nadzieję, że nic złego się nie stało. Czy w obliczu wojny, spadających bomb, alarmów, we Lwowie czuć zbliżającą się Wielkanoc?
Tak, staramy się naszym wiernym wlewać nadzieję i otuchę, aby to zachmurzone niebo wybuchami, czy ostrzałami, nie przesłoniło tej wielkiej tajemnicy odkupienia i zmartwychwstania Chrystusa, który przynosi nam pokój i radość.
No właśnie, wlać otuchę, ale jak? Wielkanoc to święta radosne, przypomnijmy święta nadziei, zwycięstwa życia nad śmiercią. Ale jak w obliczu takich zbrodni, takiej masakry, radośnie przeżyć ten czas, to święto?
W tym tygodniu przeżywamy i tę wielką tajemnicę odkupienia, drogę krzyżową Chrystusa, jednocześnie włączamy w tę drogę naszą drogę krzyżową wojny tragedii, cierpień, ludzkich nieszczęść i utraty życia. Ufamy, że to wszystko, złożone na ołtarzu ojczyzny, odniesie również zwycięstwo, będzie przyjęte przez Pana Boga.
Czy wielu mieszkańców Lwowa, tych, którzy uciekli kilka tygodni temu w obawie przed Rosjanami, wraca teraz do Lwowa na święta? Ksiądz to widzi w kościele, czy nie?
To tylko cząstka. W naszym kościele, w katedrze jest bardzo dużo wiernych, jednak są to nowe twarze. Nasi wierni powrócili, ale nie w takiej ilości, w jakiej wyjechali.
A jak dziś wygląda miasto, jeśli chodzi właśnie o te przygotowania? Za moment pewnie będzie ksiądz też święcił pokarmy, jak wielu wiernych w ogóle będzie chciało przyjść, jak wielu będzie się bało wyjść z domu?
Alarm został już odwołany i ufamy, że wierni jednak dotrą do katedry, bo tak jak i w czasie pandemii docierali. Tutaj jednak ten strach nie przesłoni im tej pięknej, naszej polskiej i katolickiej tradycji przyniesienia koszyczka wielkanocnego do poświęcenia, pomodlenia się przy grobie Pańskim.
Za moment święta katolickie, za tydzień te wschodnie, prawosławne, greckokatolickie. Ten czas wojenny jakoś połączył te dwa kościoły? Widzi ksiądz coś takiego?
Myślę, że tak. U nas zawsze są wierni innych obrządków, czy to wierni ukraińskiej, greckokatolickiej cerkwi, czy prawosławni, jednak tutaj ta tradycja zbliża bardzo różne narodowości i różne obrządki. I tutaj nasi wierni świętują jedne i drugie święta.
A jak wyglądała wczorajsza droga krzyżowa? Bo kilka tysięcy kilometrów dalej na wschód, pod Kijowem, był kardynał Krajewski, symbolicznie modlił się przed takim grobem, gdzie zostały masowo złożone, zamordowane ciała mieszkańców podkijowskich dzielnic. Jak to wyglądało we Lwowie?
Tę drogę krzyżową, tak jak wspomniałem, przeżywamy każdego dnia, bo słyszymy o tych wielkich tragediach od naszych biskupów na wschodzie, w Charkowie, Zaporożu, Odessie, czy Kijowie. Tutaj także i wśród naszych wiernych mamy pogrzeby młodych żołnierzy, którzy zginęli na froncie. W tę drogę krzyżową Wielkiego Piątku włączamy to cierpienie i tę ofiarę każdego naszego chrześcijanina, naszego wiernego.
A jak w kontekście właśnie drogi krzyżowej, tej wczorajszej w Rzymie, w Koloseum, gdzie wspólnie krzyż niosła Rosjanka i Ukrainka... coś, o czym media na całym świecie pisały, niektórych to wręcz bulwersowało. Jak to wszystko zostało ocenione tam na Ukrainie, przez Ukraińców?
Trudno im było jeszcze zrozumieć i dorosnąć do tego pięknego ideału przebaczenia, że Pan Jezus odkupił każdego człowieka, każdy ma szansę zbawienia. Myślę, że ta rana jest jeszcze bardzo żywa i tutaj jednak było to nie bardzo pozytywnie odebrane, ale myślę, że była to słuszna sprawa i ona powinna być taką myślą przewodnią dla każdego człowieka, przede wszystkim dla nas chrześcijan, katolików.
Choć też dodajmy, że pewnie pod presją różnych komentarzy zmieniono rozważania. Nie było nic o pojednaniu. Była po prostu prośba o ciszę i modlitwę. Ksiądz arcybiskup powiedział, że trudno dorosnąć Ukraińcom do czegoś takiego. Ja rozumiem, że te pojednanie dziś jest po prostu fizycznie niemożliwe?
Myślę, że tak. Dlatego, że to jest cierpienie, które w dalszym ciągu trwa, ono ciągle bardzo boli. Tutaj nie myśli się o wyjściu ponad to wszystko, dlatego trzeba jeszcze czasu.
Księże arcybiskupie, czy Ukraińcy rozumieją w ogóle dzisiaj zachowanie i słowa papieża Franciszka, który dotąd, prawie po dwóch miesiącach wojny, nigdy nie potępił Putina, wręcz mówił o tym, że wszyscy jesteśmy temu winni.
Z pewnością pan Bóg poprzez takie różne kataklizmy, poprzez wojny upomina się swoje prawo i upomina się Dekalog. I prowadzi nas poprzez pewne cierpienia na słuszną drogę, drogę ewangeliczną, na której tylko człowiek może znaleźć pokój i żyć w dobrobycie, żyć w harmonii ze sobą i ze światem.
"Boże przebacz, bo nie wiedzą co czynią" - to są jedne z ostatnich słów Chrystusa na krzyżu. Jak Ukraińcy mają dziś przebaczyć Rosjanom? Jak obronić się przed nienawiścią wobec tych wszystkich, którzy przyszli na tereny Ukrainy, po to, żeby siać zło? Chyba zło systemowe, bo to co widzimy, to przecież planowane zniszczenie ludzi, dobytku, kultury, to są mordy, gwałty. To jest po prostu ludobójstwo. Jak w obliczu tego wszystkiego szukać sobie pokoju, miłości wobec drugiego człowieka, który przychodzi po to, by zabijać.
Gdybyśmy byli idealnymi chrześcijanami, to nigdy nie byłoby wojny, nigdy nie byłoby kłótni, ale widać, że to zło w dalszym ciągu jest w świecie, że szatan w dalszym ciągu krąży, szukając kogo by pożreć. Dlatego to zło czasami bierze górę. Jednak my jako chrześcijanie, katolicy zawsze musimy pamiętać o tym, że warunkiem otrzymania przebaczenia jest także przebaczenie nawet największemu wrogowi.
Tylko jak te pokłady dobra z siebie dać? W jaki sposób wykorzystać to, co mamy w sobie najlepsze? To w obliczu tej tragedii jest chyba na razie niemożliwe.
Jest to trudne, ale do tego powinniśmy dążyć i nad sobą pracować, aby właśnie osiągnąć ten szczyt doskonałości chrześcijańskiej, miłości bliźniego jak siebie samego.
Jan Paweł II na progu nowego milenium był z pielgrzymką na Ukrainie, był w Kijowie i we Lwowie. Tamta pielgrzymka chyba zdziałała wiele. Zmieniła i Ukrainę i Ukraińców. Co dzisiaj zmieniłaby ewentualna pielgrzymka papieża? Wiemy, że taka jest w planach, że papież Franciszek rozważa. Co taka pielgrzymka dzisiaj, jeśliby do niej doszło, zmieniłaby na Ukrainie?
Przede wszystkim stanąłby na tej ziemi - skrwawionej, cierpiącej i zranionej Piotr naszych czasów, któremu towarzyszy w sposób szczególny łaska Boża. Jego błogosławieństwo, jego modlitwa i jego pokora z pewnością przełamałby serca wielu, od których zależy ten pokój i dobro na tym świecie, a zwłaszcza w Ukrainie.