"Trzeba wprowadzać zamęt w myśleniu Rosjan" - mówił w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 Robert Pszczel. Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich w ten sposób skomentował wczorajsze słowa Emmanuela Macrona, który nie wykluczył w przyszłości wysłania zachodnich wojsk lądowych do Ukrainy. Zdaniem naszego gościa, jest to forma strategicznej dwuznaczności.
Prezydent Francji Emmanuel Macron zaskoczył w poniedziałek wielu obserwatorów. Po zorganizowanej w Paryżu międzynarodowej konferencji w sprawie wsparcia dla Ukrainy powiedział, że "dzisiaj nie ma konsensusu, by wysyłać w sposób oficjalny i otwarty wojska lądowe do Ukrainy, ale w przyszłości niczego nie można wykluczyć". Zrobimy wszystko, co trzeba, by Rosja nie mogła wygrać tej wojny - dodał.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Te słowa zelektryzowały całą Europę. Choć kolejni przywódcy zapewniają, że nie ma planów wysyłania wojsk na Ukrainę, to - jak zauważył prowadzący Rozmowę w południe w Radiu RMF24 Piotr Salak - wypowiedź francuskiego prezydenta jest przełomem w myśleniu politycznym. Chciałbym tak uważać, natomiast dzisiaj w Europie dużo osób - zarówno decydentów, jak i analityków - drapie się po głowie - odparł Robert Pszczel, odnosząc się do słów gospodarza Pałacu Elizejskiego.
Zdaniem analityka Ośrodka Studiów Wschodnich, sprawa jest bardzo poważna. Prezydent Macron użył też takiego zwrotu, mówiąc o obecnym stanowisku Francji - strategiczna dwuznaczność. To jest ważna sprawa, dlatego że strategiczna dwuznaczność jest często używanym zabiegiem, jeśli mówimy o tzw. sygnalizacji dotyczącej postury nuklearnej - zauważył.
Wyjaśniając, czym jest strategiczna dwuznaczność, gość Radia RMF24 powiedział, że chodzi o to, by "nie mówić zawczasu co zrobimy, żeby potencjalny przeciwnik musiał wprowadzić do swoich kalkulacji niepewność".
Przywołał przy tym przykład Szwecji, której członkostwo w NATO ratyfikował wczoraj - jako ostatni - węgierski parlament. W latach zimnej wojny Szwecja cieszyła się właśnie takim rodzajem strategicznej dwuznaczności, w tym sensie, że nie była oczywiście członkiem NATO, bo była neutralna wojskowo, natomiast były porozumienia wojskowe i inne formy współpracy z USA i innymi krajami. Krótko mówiąc: wtedy planiści radzieccy nie wiedzieli, jak zachowałyby się państwa NATO w sytuacji, gdyby Związek Radziecki chciał zrobić coś bardziej poważnego militarnie wobec Szwecji - wyjaśnił, podkreślając, że "trzeba wprowadzać zamęt w myśleniu Rosjan".
W sytuacji, w jakiej obecnie jesteśmy, ważniejsze są konkrety, czyli dostarczanie broni, amunicji, produkcja, zamówienia czy słynne zamrożone aktywa rosyjskie warte 300 mld dolarów - powiedział Robert Pszczel.
Dlaczego to się nie dzieje? Zdaniem analityka Ośrodka Studiów Wschodnich, państwa i banki boją się precedensu.
Wiele państw, które odgrywają kluczową rolę w międzynarodowym systemie finansowym, boi się, że ta decyzja stworzy kaskadę niepewności w całym systemie. Ale mamy sytuację ekstraordynaryjną, wymagającą ekstraordynaryjnych decyzji. To jest kwestia determinacji politycznej. Trzeba podjąć decyzję. To jest sprawa do załatwienia, nawet jeśli nie mówimy o całości tej sumy. To są aktywa państwa agresora, które musi zapłacić za poczynione szkody - powiedział gość Rozmowy w południe w Radiu RMF24.
Szwecja Rosjanom kojarzyła się z ABBĄ, Astrid Lindgren, a od dzisiaj musi się kojarzyć z gripenami (szwedzkie myśliwce zadaniowe - przyp. red.), z Gotlandią, która staje się terytorium NATO - powiedział Robert Pszczel, komentując wczorajszą decyzję węgierskiego parlamentu, który zagłosował za przystąpieniem Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Przydałoby się, żeby Szwecja rozbudowała wielkość swoich sił lądowych. Ale to, co Szwecja już dzisiaj wnosi do NATO, czyli lotnictwo, łodzie podwodne i zdolności przemysłu obronnego - to wszystko szalenie utrudnia kalkulację Rosji i wzmacnia system obronny kolektywny wschodniej i północnej flanki - dodał.