Jeśli chodzi o poruszenie emocji i skierowanie ich w stronę tych, którzy są niezdecydowani, potencjalnie szerszy zasięg miał Marsz Miliona Serc niż konwencja PiS - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM i Radiu RMF24 prof. Andrzej Rychard, socjolog, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Za nami gorąca polityczna niedziela, której głównymi wydarzeniami były Marsz Miliona Serc w Warszawie i konwencja PiS w Katowicach. Kto wygrał?
Jeśli chodzi o poruszenie emocji, a przede wszystkim skierowanie ich w stronę tych, którzy być może są jeszcze niezdecydowani, potencjalnie szerszy zasięg jednak ma marsz. To był marsz, w którym było dużo więcej nadziei, próby przyciągnięcia innych. Tam było dużo uśmiechu. Natomiast konwencja PiS-u była taka jak zwykle, ze sprawnym przemówieniem lidera, ale spontaniczności i emocji, poza ogromną dawką niechęci wobec głównej partii opozycyjnej, było dużo mniej - zauważył prof. Rychard.
Z tego punktu widzenia wydaje mi się, że marsz może mieć większy zasięg - dodał.
Marsz czerwcowy odbił się wielkim echem, ponieważ to był pierwszy marsz tego typu. A ten marsz ponownie uruchomił emocje, co nie było łatwe, i jest dużo większym sukcesem opozycji, niż się spodziewałem. Ten marsz się bardzo dobrze wpisuje w logikę czasu kampanijnego - ocenił politolog.
Donald Tusk okazał się politykiem z ogromną intuicją, udowodnił, że ma zdolność, żeby pobudzić emocje - zaznaczył.
Gość Rozmowy w południe w RMF FM i Radiu RMF24 tłumaczył, dlaczego Koalicja Obywatelska sięgała po postulaty "godnościowe" na marszu miliona serc. Platforma pokonała ogromny dystans, od partii ciepłej wody w kranie do partii takiego rwącego strumienia. Krótko mówiąc od partii, która potrafi mówić tylko o rozmaitych ważnych dla życia codziennego konkretach, ale traci z pola widzenia jakieś większe wizje. Sam Tusk kiedyś powiedział, że jak ktoś ma wizje, to niech idzie do okulisty - mówił prof. Rychard.
To już nie jest ten język, to nie jest ta partia. Teraz to jest właśnie partia, która potrafi pobudzić emocje i wielkie wizje. A muszę powiedzieć, że to jest w moim przekonaniu cecha naprawdę dużej klasy liderów. Że oni potrafią wiązać wielkie wartości, wielkie idee, odwołania do historii z codziennością, z życiem indywidualnego człowieka gdzieś tam na dole. I Tusk to potrafi - dodał gość RMF FM i Radia RMF24.
Prof. Rychard był również pytany, czy błędem było to, że liderzy Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia nie pojawili się na niedzielnym marszu miliona serc. Zdaniem dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk jest to błąd: "Ich przyjście na marsz dodałoby także im jeśli chodzi o popularność, a także nie zaszkodziło by to Platformie" - mówił prof. Rychard.
Uważam, że oni za późno zrozumieli to, że etap polityki tożsamościowej, kiedy oni się muszą przede wszystkim odróżniać od innych, się skończył. Teraz ludzie oczekują jasnego sygnału, że staniemy razem. Bo jeżeli nie, to ktoś może sobie pomyśleć, że może jednak nie będą głosować na tych mniejszych, bo może ten głos będzie stracony. I wtedy to jest niekorzystne dla Trzeciej Drogi - dodał gość RMF i RMF24.
Jego zdaniem przewodniczący Platformy Obywatelskiej zrobił wszystko, co mógł: "Pozdrowił, życzył wszystkiego dobrego i docenił to, że oni są lokalnie" - mówił prof. Rychard. Ja byłem właśnie w tę sobotę lokalnie, spory kawałek Polski przejechałem w jedną i drugą stronę, i przynajmniej na poziomie bilbordów, Trzeciej Drogi, na lokalnych płotach nie widziałem - dodał.
Dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk był też pytany o taktykę wyborczą PiS na ostatnie dwa tygodnie kampanii wyborczej: "Moim zdaniem to jest prosty przekaz: grzać i brutalizować jeszcze bardziej. Uważam, że w ten sposób utwardza się własny elektorat, a on już w pewnych elementach zaczyna mieć wątpliwości czy rzeczywiście wygramy. W związku z tym trzeba go cały czas utwardzać, a jednocześnie zniechęcać niezdecydowanych także poprzez tę brutalizację" - wyjaśniał prof. Rychard.
Ponieważ zakłada się i to jest oparte o wyniki badań empirycznych, że niezdecydowani jednak w swojej większości to są raczej potencjalni zwolennicy opozycji. Więc niech już oni lepiej zostaną w domu, niech oni się brzydzą tą polityką więc im pokazujmy jaka jest okropna. Myślę, że taki będzie przekaz - dodał gość RMF FM i Radia RMF24.