Rzeczywisty poziom inflacji to 7,2 proc. – przekonywał ekonomista, prof. Marian Noga, który był gościem Rozmowy w południe w RMF FM i Radia RMF24. Według niego różnica wynika z przedwyborczej obniżki cen paliwa przez Orlen. Były członek Rady Polityki Pieniężnej wskazał też na potrzebę reformy finansów publicznych, w tym na włączenie funduszy celowych do budżetu państwa oraz poprawę ściągalności PIT i tym samym ograniczenie tzw. szarej strefy.
Główny Urząd Statystyczny podał, że w październiku ceny towarów i usług wzrosły o 6,5 proc. w porównaniu do października 2022 r. To już kolejny zanotowany spadek - we wrześniu inflacja bazowa ukształtowała się na poziomie 8,4 proc., w sierpniu - 10 proc.
Prof. Marian Noga, komentując wtorkowe dane GUS, ocenił, iż realny poziom inflacji jest wyższy. Miesiąc temu, kiedy mnie pytano, jakiego poziomu inflacji się spodziewam za październik, mówiłem, że niewiele poniżej 8 proc. Wiemy, że jest 6,5 proc. Nie wziąłem wówczas pod uwagę tego, że Orlen zastosuje "ceny agitacji wyborczej" - to się przełożyło na CPI w moim obliczeniu, którego dokonałem jeszcze wczoraj wieczorem, około 0,7 procenta. Krótko mówiąc - 6,5 proc. plus 0,7 proc. to inflacja rzeczywista wynosi 7,2 proc. - tłumaczył ekonomista. Poziom 6,5 procenta inflacja w Polsce osiągnie - jego zdaniem - w listopadzie lub grudniu.
Prof. Noga zwrócił przy tym uwagę, że od 1 stycznia przyszłego roku przestanie obowiązywać zerowa stawka VAT na żywność. W związku z tym inflacja będzie spadać bardzo powoli i niewykluczone, że w całym następnym roku będzie ciągle oscylować gdzieś w granicach 5-6 procent - powiedział ekonomista.
Zdaniem byłego członka RPP, nie należy się spodziewać w najbliższym czasie dalszych obniżek stóp procentowych. Jeżeli jest taki spadek inflacji, to Rada powinna się zastanowić, ale ja ciągle nie widzę przestrzeni do obniżki stóp procentowych - ocenił ekonomista. Przypomniał, że cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego to 2,5 proc., a obecny poziom jest sporo wyższy. Jaka jest więc przestrzeń do obniżki? - pytał profesor.
Według niego, stopy najpewniej będą stały w miejscu do lutego i marca, kiedy mogą znów wzrosnąć. W lutym i w marcu, kiedy inflacja powinna spadać, może wzrosnąć jako efekt kuli śniegowej, tego wszystkiego, co się działo w tej chwili z okazji wyborów, z okazji obietnic wyborczych. Nowy rząd nie będzie miał szans zrezygnowania z niektórych obietnic, w związku z tym czekajmy na luty, marzec (...) i wtedy RPP sygnalnie powinna podwyższyć stopy procentowe - wskazał prof. Noga.
Pytany, ile w Polsce potrwa dochodzenie do 2,5-procentowego celu inflacyjnego, ekonomista przypomniał, że lipcowe prognozy banku centralnego mówiły o IV kwartale 2025 roku. Za 10-12 dni zobaczymy raport NBP o inflacji listopadowej, więc wstrzymajmy się do tego czasu. Tam będzie prognoza dwuletnia, będzie pokazane, jak inflacja w Polsce będzie zachowywać się w najbliższych 2 latach - dodał prof. Noga.
Piotr Salak zapytał też swego dzisiejszego gościa o kondycję finansów publicznych. W ocenie prof. Nogi sektor ten wymaga naprawy. Chodzi m.in. o sposób obliczania deficytu budżetowego i włączenie do budżetu państwa funduszy celowych (np. tzw. funduszu covidowego).
W budżecie na następny rok zapisano deficyt w wysokości 162 mld złotych. Gdybyśmy dodali jeszcze te fundusze celowe, to będzie to dużo więcej, w związku z tym trzeba się będzie zastanowić, w jaki sposób ten budżet przeorganizować, żeby takiej dziury w budżecie nie było - przekonywał ekonomista.
Prof. Noga radził też, by nowa opcja rządząca poszukała oszczędności, np. rezygnując z budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Prace, które tam wykonano, można przeznaczyć na to, żeby to był np. jakiś rezerwowy, niewielki port lotniczy dla Warszawy, a zająć się rozbudową Okęcia - zaznaczył były członek RPP.
Ekspert opowiedział się też za poprawą ściągalności należności z PIT i tym samym za ograniczeniem tzw. szarej strefy.
Polska gospodarka się w tej chwili rozwija w ten sposób, że według różnych szacunków, około 15-20 procent naszej gospodarki jest w tzw. szarej strefie, w ogóle jest nieopodatkowana. To jeszcze może nie jest strefa kryminalna, ale jest to już szara strefa, w związku z tym należałoby tak porządkować finanse publiczne, żeby ta szara strefa skurczyła się do minimum - wskazał prof. Noga. W ten sposób - według jego szacunków - da się uzyskać ok. 20 mld złotych, które mogłyby częściowo zrekompensować ubytek budżetowy będący skutkiem podwyższenia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych (to jedna z obietnic wyborczych KO; koszt - około 40 mld zł).