"Chyba się narażę, ale jestem kibicką tych zmian. Być może to ma coś wspólnego z tym, że minister Barbara Nowacka ma dzieci w wieku szkolnym, więc coś bardziej "jarzy". Może wsłuchała się bardziej w głos młodzieży i dzieci" - mówiła w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 Agata Passent, odnosząc się do proponowanych przez resort edukacji korekt na liście lektur szkolnych. "Jak rozumiem, nie będzie tego czytania mniej - tego byśmy chyba nie chcieli. Będzie takie, które jest może bliższe naszym czasom i bardziej zachęci młodzież do czytania" - dodała dziennikarka i publicystka.
Nowy pomysł na to, co mają czytać uczniowie i uczennice, ma Ministerstwo Edukacji Narodowej. Do 19 lutego trwają konsultacje w tej sprawie. Wypowiedzieć się mogą eksperci, nauczyciele, rodzice czy uczniowie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jestem orędowniczką kanonu. Moglibyśmy się zapytać - po co w ogóle lektury? W Stanach Zjednoczonych nie ma takiej twardej listy lektur - zauważyła w Radiu RMF24 Agata Passent. Kanon jest ważny, taka wspólnota czytania. Jak ktoś zacytuje fragment to my od razu wiemy, co to jest - tłumaczyła rozmówczyni Piotra Salaka.
W programie nauczania języka polskiego w podstawówce nie znajdą się prawdopodobnie: "Powrót taty" Mickiewicza, fragmenty z polowania z "Pana Tadeusza", "Katarynka" Prusa czy "Syzyfowe prace" Żeromskiego. Nie będzie poezji Norwida, Lechonia czy Rymkiewicza.
Na nowej liście lektur ograniczona ma być obecność Henryka Sienkiewicza. Agata Passent przyznała, że nie będzie za nim tęsknić. Zniknie m.in. "Quo vadis" i "Janko Muzykant". "W pustyni i w puszczy’ ma zostać zachowane jedynie we fragmentach.
Z tego, co młodzież, mówi ta myśl się trochę zestarzała i styl, jednak jest XXI wiek, więc pojawili się nowi nobliści i nowe noblistki. Fajnie byłoby się posunąć i zrobić dla nich trochę miejsca - powiedziała Passent.
Nie będę tęskniła za Sienkiewiczem, chociaż oczywiście najważniejszy w tym wszystkim jest nauczyciel i nauczycielka i to, jak lekturę wprowadza. Ogromna krytyka spadła na "W pustyni i w puszczy". OK, fajnie, że jest taki gatunek w kanonie jak powieść przygodowa. Możemy znaleźć inną, a jeżeli już trzymamy się "W pustyni i w puszczy", bo na razie widzę, że nie zostało wygumkowane, no to musimy wytłumaczyć, jak to było z tymi polowaniami, jak było z polityką kolonialną. Wrażliwość młodego czytelnika się szalenie zmieniła. Kiedy rozmawiam z moimi dziećmi i z innymi uczniami, to oni nie rozumieją, jak można cieszyć się, strzelając do bezbronnych ptaków czy w ten czy inny sposób traktować zwierzęta. Oni już zupełnie mają inną wrażliwość - tłumaczyła swoje podejście do powieści Sienkiewicza rozmówczyni Piotra Salaka.
Passent przyznała, że rozumie, iż część dotychczasowych lektur musi wypaść z listy.
Nie możemy znać wszystkiego, a musimy sobie uzmysłowić, że jesteśmy boomerami, dziadersami - niektórzy z nas, w sensie roczników. Ja sama się na tym łapię: "no, ale ja to czytałam". To, że my to czytaliśmy, mówię o rocznikach z lat 60, 70. czy 80., nie znaczy, że musimy na tę samą katorgę czytelniczą skazywać młodzież - powiedziała Passent.
Dziennikarka i publicystka zauważyła, że dzieci i młodzież dzisiaj mierzą się z problemami, z którymi nie zmagały się w takim samym stopniu wspominane wyżej roczniki.
Pojawiły się inne problemy, z uważnością na przykład, których w latach 60, 70. czy 80. my jako mali czytelnicy nie doświadczaliśmy. Teraz 5 do 7 proc. dzieci w każdej klasie ma problemy z koncentracją. Część jest wręcz w spektrum ADHD. Naszym zadaniem jest w podstawówce zachęcić młodych ludzi do czytania. Bo część z nich mówi: "o matko! Ile tych liter!" Oni są przyzwyczajeni, że szybko się coś przesuwa, że o ich uważność w internecie walczą wielkie koncerny, itd. Musimy walczyć o to, żeby powiedzieć im, że to nie jest zadanie, że czytamy, bo pan czy pani kazała, że to jest lista do odhaczenia, tylko że czytanie jest superprzygodą. Wydaje mi się, że lepiej jest ich troszeczkę podjeść i dać im książki, które im się autentycznie podobają i które oni chcą czytać (...) po to, żeby oni polubili samodzielne czytanie. I potem dopiero może trzeba wchodzić z Romeo i Julią - dodała.
Rozmówczyni Piotra Salaka zatrzymała się na wątku Szekspira.
Z moich rozmów i warsztatów, które z młodymi ludźmi przeprowadzałam, wynika, że język Szekspira i Szekspir podobają się. Młodzi ludzi mówią teraz o wiele lepiej od nas - mówię o swoim roczniku - po angielsku. Zupełnie inaczej można byłoby poprowadzić lekcje. Być może zostanie "Romeo i Julia" we fragmentach. Aż trudno uwierzyć, że znika z listy lektur, bo jest to symbol. Do "Romea i Julii" odnosi się tylu autorów - powiedziała Passent.
Agata Passent odpowiedziała też na pytanie, które książki czy teksty powstałe w XXI wieku sama umieściłaby na liście lektur.
Młodzi ludzie bardzo interesują się tym, co tu i teraz, współczesnością. Docierają do nich informacje przez nowe media, więc interesują się literaturą faktu. W moich czasach reportaż był po macoszemu traktowany. Praktycznie nie czytaliśmy. Była moda na Kapuścińskiego, ale to wśród dorosłych - mówiła w Radiu RMF24. Teraz widzę, że młodzi ludzie interesują się konkretnymi bohaterami i bohaterkami. Chciałabym, żeby była jakaś lektura, jakaś książka, tekst z XXI wieku, który ma jakąś pozytywną bohaterkę. Dziewczyny bardzo potrzebują tego. Czy mamy na liście lektur dość książek i tekstów, gdzie bohaterką, może negatywną, może pozytywną, ale główną jest kobieta? Może jakiś reportaż o Wandzie Rutkiewicz? Albo o jakiejś polskiej naukowczyni? Albo o pracowniczce pogotowia ratunkowego? W tym kierunku bym czegoś poszukiwała - tłumaczyła pisarka. Apelowała, by o tym, co znajdzie się na liście lektur, współdecydowały dzieci i młodzież.
Mam nadzieję, że zmieniło się to trochę, ten patriarchalny sposób do ustawiania lektur: "nie, nie, to bez sensu, żeby dzieci decydowały, co mają czytać". Otóż, to nie jest bez sensu, bo mamy je wciągnąć w czytanie. Niech one też mają głos w tym - powiedziała Passent.