"Myśląc o całej tej ustawie, to, co w niej szczególnie doceniamy, to że ona w taki kompleksowy sposób podchodzi do problemu krzywdzenia dzieci - od działań profilaktycznych, po działania analityczne" - powiedziała w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 Renata Szredzińska. Prezes Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę odniosła się do tzw. ustawy Kamilka, która weszła dziś w życie.
Dziś weszła w życie nowelizacja Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, tzw. ustawa Kamilka. Nowe przepisy mają zapewnić ochronę małoletnim, którzy stali się ofiarami przemocy.
Projekt tej ustawy został złożony w maju 2023 roku po tragicznej śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy, który został zakatowany przez swojego ojczyma. Lekarze walczyli o jego życie 35 dni, jednak bezskutecznie - dziecko zmarło 8 maja ub.r.
Gościem Rozmowy w południe w Radiu RMF24 była Renata Szredzińska, prezes Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Piotr Salak pytał ją, co w tych zmianach - z punktu widzenia fundacji - jest najważniejsze.
Od razu chciałam powiedzieć, że te przepisy stopniowo wchodziły w życie. Myśląc o całej tej ustawie, to, co w niej szczególnie doceniamy, to że ona w taki kompleksowy sposób podchodzi do problemu krzywdzenia dzieci - od działań profilaktycznych, po działania analityczne, czyli jak już dojdzie do poważnego uszczerbku na zdrowiu czy śmierci dziecka w wyniku krzywdzenia - wyjaśniła.
Dziś np. wchodzi w życie ta część, która mówi o tej sprawie profilaktycznej, czyli o standardach ochrony dzieci. To są takie standardy, które powinniśmy przyjąć we wszystkich placówkach, które pracują z dziećmi - zaznaczyła.
Na pytanie, co te standardy wnoszą i w jaki sposób mogą pomóc dzieciom, prezes Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę odparła, że pierwszy standard mówi o tym, że każda instytucja musi się upewnić, że personel jest bezpieczny dla dzieci. Sprawdzamy nie tylko kwalifikacje i doświadczenie, jak przyjmujemy nowych współpracowników do pracy, ale także ich niekaralność - dodała.
Prowadzący rozmowę zauważył, że z punktu widzenia dzieci jest też niezwykle istotne, że dostaną kogoś w rodzaju "pomocnika" we wszystkich instytucjach; kogoś, kto będzie odpowiedzialny m.in. za złożenie zawiadomienia o popełnieniu (czy nawet próbie) przestępstwa.
Musimy w każdej instytucji wyznaczyć osoby odpowiedzialne za przyjmowanie zgłoszeń i za prowadzenie interwencji. Co więcej, musimy mieć ustalone procedury interwencji - co zrobimy, jeżeli będziemy podejrzewali, że nasz pracownik skrzywdził dziecko, co zrobimy, jeżeli będziemy podejrzewali, że doszło do krzywdzenia między rówieśnikami, czyli na linii dziecko-dziecko, a co zrobimy, jeżeli będziemy podejrzewali, że dziecku dzieje się krzywda w jego rodzinnym domu. Musimy mieć rozpisane procedury krok po kroku, kto za co odpowiada i kto będzie dokonywał zgłoszeń, a dzieci muszą wiedzieć, do kogo mogą się zgłaszać, jeżeli doznają krzywdy czy zostały przez kogoś źle potraktowane - wyjaśniła Renata Szredzińska.
Zastrzegła, że nie każdy przypadek wiąże się z koniecznością zawiadomienia prokuratury. Nie będziemy zgłaszali, jeśli dziecko powie, że "mama czy tata się na mnie zdenerwowali i dostałem klapsa". Jeżeli to jest jednorazowe, to my pewnie poprosimy rodziców na rozmowę, wytłumaczymy dlaczego to zachowanie jest niewłaściwe. Jeśli rodzice będą skłonni do współpracy, to nie będziemy powiadamiać żadnych służb. Gdyby natomiast to była poważniejsza sytuacja albo rodzice by mówili: nie widzimy nic złego w biciu dzieci, bo to jest nasza metoda wychowawcza, to wtedy oczywiście musimy zgłosić - tłumaczyła szefowa Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Renata Szredzińska wyraziła nadzieję, że "ustawa Kamilka" przyczyni się do poprawy statystyk jeśli chodzi o walkę z przemocą wobec dzieci. Mamy taką głęboką nadzieję, że te statystyki będą maleć, (...) być przygotowani na taki trend, że te statystyki mogą wzrosnąć, bo właśnie będziemy sprawniejsi w podejmowaniu interwencji - zaznaczyła.
Pytana, jak te statystyki kształtują się obecnie, rozmówczyni Piotra Salaka przyznała, że ostatnie badanie jej fundacji wykazało wyraźny spadek odsetka dzieci, które mówią, iż doznają przemocy fizycznej ze strony najbliższych dorosłych. To nas cieszy, bo oznacza, że i wprowadzony w 2010 roku zakaz stosowania kar fizycznych, i różne kampanie czy działania przynoszą skutki - podkreśliła.
Według niej, nie zmienił się jednak odsetek dzieci, które twierdzą, że doznają przemocy psychicznej ze strony bliskich dorosłych. Na razie na tym samym poziomie jest też odsetek dzieci, które mówią, że doznają wykorzystania seksualnego - to jest około 7 procent wszystkich dzieci. I to, co bardzo niepokoi, to to, że wzrasta odsetek dzieci, które mówią, że doznawały kiedykolwiek przemocy rówieśniczej - powiedziała.