"Nie zakładamy czarnego scenariusza, ale trzeba się liczyć z możliwością obniżania temperatury w naszych mieszkaniach" - powiedział prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak w Rozmowie w południe w RMF FM. Gość Krzysztofa Berendy zaznaczył, że kluczowe jest to, ile ciepłowni - i w jakim stopniu - będzie mogło korzystać z węgla krajowego, a ile z węgla importowanego. Skala wzrostu cen tego opału jest bowiem uzależniona od rejonu pochodzenia – podwyżki mogą wynosić od 250 proc. nawet do 600 procent.
Robimy wszystko, jako ciepłownicy, którzy dostarczają ciepło systemowe, żeby ciepła nie zabrakło, ale trzeba mieć świadomość, że jest bardzo duży problem związany z dostawą węgla, z możliwością pozyskania tego węgla na rynkach światowych i duży problem związany z drastycznymi podwyżkami cen węgla, które wahają się od 250 procent - jeżeli chodzi o polski węgiel - do 600 proc., jeżeli mówimy o węglu importowanym - wyjaśnia prezes IGCP.
Jak dodaje, przedsiębiorstwa zrzeszone w Izbie zaopatrują 42 proc. gospodarstw domowych. Może się zdarzyć taka sytuacja, szczególnie tam, gdzie mamy małe, średniej wielkości przedsiębiorstwo, że nie będą dotrzymywane standardy wynikające z umów - dodaje.
Jacek Szymczak mówił, że "może być taka sytuacja, że temperatura w mieszkaniach będzie niższa".
Na pytanie Krzysztofa Berendy o to, jak duże podwyżki nas czekają, prezes IGCP mówił, że mogą one wynieść od kilkudziesięciu do kilkuset procent. To zależy, ile w portfelu mamy węgla krajowego, a ile mamy węgla importowanego - podkreślił.
Bardzo drogie są uprawnienia do emisji dwutlenku węgla - obecnie ponad 80 euro za tonę - dodał również Szymczak.
W dalszej części rozmowy prezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie Jacek Szymczak radził, co można zrobić, aby w przyszłości minimalizować ryzyko w dostawach ciepła.
Ponad dwa lata temu robiliśmy badania, z których wnika, że średnia temperatura w naszych domach to 22 stopnie Celsjusza, w sezonie grzewczym. Już wtedy namawialiśmy, aby obniżyć temperaturę do 20 stopni Celsjusza, ze względów zdrowotnych i ze względu na niższe rachunki i mniejszą emisję CO2. Dziś, gdybyśmy obniżyli temperaturę w naszych mieszkaniach właśnie o te dwa stopnie, zużyjemy około miliona ton węgla mniej - powiedział prezes IGCP. Dodał, że przedsiębiorstwa robią co mogą, aby dostarczyć ciepło do wszystkich podmiotów, jednak "w niektórych miastach może zdarzyć się, że temperatura nie będzie wynosiła 22-20 stopnie Celsjusza, a 16-18 stopni".
Gość Rozmowy w południe w RMF FM powiedział, że w planach kryzysowych określone są procedury dotyczące obniżania ciepła. Jak przekonywał, zimne grzejniki nie dotkną szkół, przedszkoli czy szpitali. Budynki, gdzie najmniej jest narażone zdrowie i życie ludzi, mogą być odcinane w pierwszej kolejności - wyjaśnił.
Czy obecny problem będzie powracał w przyszłości? Jacek Szymczak odpowiedział, że taki kryzys pojawił się pierwszy raz od 30 lat. Prognozował także, że aktualne problemy będą trwały do końca kwietnia przyszłego roku.