"Ludzie z otoczenia Putina dalej żyją w oderwaniu od rzeczywistości i próbują to oderwanie narzucić reszcie społeczeństwa, i to się częściowo udaje" - mówił w Rozmowie w południe w RMF FM Robert Pszczel, dyplomata i były szef biura informacyjnego NATO w Moskwie. "Kluczowym jest, kiedy ta wojna dojdzie do zwykłych Rosjan. Jeśli Rosja zdecyduje się na wysłanie, bo będzie zmuszona, wojsk z poboru, to będzie powtórka z pierwszej wojny czeczeńskiej i wojny afgańskiej. Tam ginęli poborowi i nie dało się w żaden sposób tego ukryć" - podkreślił gość Rocha Kowalskiego.
Czy Rosjanie pogodzili się już z tym, że nie udało się im zrealizować celów strategicznych w centralnej Ukrainie? Powinni się z tym pogodzić. Obiektywna ocena tej sytuacji jest taka, że te cele, które chcieli zrealizować na początku, przede wszystkim zajęcie Kijowa, nie zostały zrealizowane - mówił Pszczel.
Celem tej barbarzyńskiej inwazji Rosji na Ukrainę jest niszczenie państwa ukraińskiego jako takiego, a głównym celem operacyjnym jest zniszczenie sił zbrojnych, służb bezpieczeństwa i oczywiście przywództwa politycznego, elity - zaznaczył dyplomata.
NATO zareagowało odpowiednio na rosyjską inwazję na Ukrainę? Można i należy zrobić więcej w tej sytuacji, natomiast są pewne realia przede wszystkim polityczne, ale one ulegają też pewnej ewolucji. To co było politycznie niemożliwe trzy-dwa tygodnie temu, staje się możliwe. Mówię na przykład o dostawach - zauważył gość RMF FM. Dostawy broni i sprzętu muszą być kontynuowane w sposób zdecydowany. To jest wyścig z czasem - dodał.
Czy wojna w Ukrainie nie przerodzi się w wieloletni pełzający konflikt? Czy świat nie powróci do współpracy i handlu z Rosją? Takie ryzyko zawsze istnieje, pokusa drzemie w różnych kręgach, zwłaszcza dla krajów, które geograficznie i psychologicznie są daleko od tej wojny. Z każdym dniem staje się to jednak coraz trudniejsze, bo opinia publiczna jest krok dalej od decydentów politycznych i opinia publiczna w krajach zachodnich będzie wymuszać pewne kroki - powiedział Pszczel.
Czy rosyjscy obywatele są już pogodzeni z tym, jak wygląda krajobraz w ich kraju i sytuacja gospodarcza w Rosji? Uczciwa odpowiedź chyba jednak na dzisiaj - jeszcze nie. Ludzie z otoczenia Putina dalej żyją w oderwaniu od rzeczywistości i próbują to oderwanie narzucić reszcie społeczeństwa i to się częściowo udaje. Kluczowa sprawa jest, kiedy ta wojna dojdzie do zwykłych Rosjan. Ona już dochodzi powoli na płaszczyźnie gospodarczej, bo brakuje na przykład cukru w sklepach, będzie bezrobocie - mówił dyplomata.
Jak podkreślił Pszczel, sytuacja w Rosji może ulec zmianie, jeśli na wojnę w większym stopniu zostaną wysłani poborowi. Gdy zaczną tam ginąć, poparcie dla wojny i Putina w Rosji może spaść. Jeśli Rosja zdecyduje się na wysłanie, bo będzie zmuszona, wojsk z poboru, to będzie powtórka z pierwszej wojny czeczeńskiej i wojny afgańskiej. Tam ginęli poborowi i nie dało się w żaden sposób tego ukryć, stąd te protesty społeczne. Zwykli obywatele rosyjscy nie przejmują się tak strasznie losem żołnierzy na kontraktach - powiedział Pszczel.
NATO już od dawna w swojej doktrynie nie ogranicza się tylko do definicji ataku, który miałby taką tradycyjną formę, czyli naruszenie przestrzeni powietrznej, lądowej czy morskiej, ale również mógłby obejmować potencjalny atak cybernetyczny czy hybrydowy. Chciałbym więc uspokoić słuchaczy, że nie powinni mieć cienia wątpliwości, a biorąc pod uwagę degrengoladę armii rosyjskiej i sił zbrojnych, to naprawdę nie mamy się czego obawiać, bo zdolność Rosji do stawienia czoła NATO jest znacznie ograniczona - mówił.
Inaczej to wygląda w stosunku do Ukrainy, która nie jest częścią Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jeśli chodzi o Ukrainę, to kwestia potencjalnej reakcji na użycie broni masowej zagłady jest zostawiona w formie takiej niedookreślonej, bo to też jest kwestia tego, żeby nie dawać przeciwnikowi zbyt wielu informacji. Ale jestem przekonany, że taka reakcja by była - zaznaczył były szef biura informacji NATO w Moskwie.
Roch Kowalski pytał swojego gościa również o reakcję premiera Węgier Viktora Orbana na masakrę ludności cywilnej w Buczy w Ukrainie i to, że Węgry nie chcą poprzeć wszystkich sankcji nakładanych na Rosję przez Unię Europejską. Nie wyobrażam sobie jako obywatel nawet, jak można dalej funkcjonować w ramach Grupy Wyszehradzkiej z taką postawą węgierską - mówił Pszczel.
Oczywiście są pewne imponderabilia polityczne: Węgry są członkiem NATO, są członkiem UE i należy wywierać maksymalną presję aby nie blokowały pewnych rozwiązań. Natomiast konstatacja jest bardzo prosta: skoro premier Orban używa argumentu bardzo często, że to, co robi wynika z bronienia interesów Węgier, to trzeba stawiać sprawę jasno, że my mamy też swoje interesy i postawa węgierska się absolutnie kłóci z tym. Sądzę, że ta presja na Węgry się będzie wzmagać - zakończył.