"Jasnym jest, że pełną odpowiedzialność za sytuację na granicy ponosi Donald Tusk, jego ministrowie i pan Bodnar (...). Mamy do czynienia z próbą odwrócenia uwagi od tych, którzy zawinili, a jest to obecny rząd" - mówi w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 Marcin Przydacz, poseł PiS, były wiceminister spraw zagranicznych.
Piotr Salak rozmawiał z Marcinem Przydaczem m. in. o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, polskich żołnierzach, a także o dzisiejszej decyzji premiera Donalda Tuska dotyczącej dymisji szefa prokuratury wojskowej.
Z tego, co wiem, pan Tomasz Janeczek wystąpił o spotkanie z prezydentem i w zależności od tego, pan prezydent podejmie decyzję. Cieszę się, że w tej sprawie rząd zaczyna przestrzegać prawa, bo przypomnę, że zarówno Prokuratora Krajowego, jak i zastępców Prokuratora Generalnego powołuje się za zgodą prezydenta. Przypomnijmy, że pana Dariusza Korneluka, neoprokuratora od ministra Bodnara, powołano ani bez opinii ani prezydenta – zupełnie ze złamaniem prawa. Tym razem jednak sobie przypomniano o przepisach i wystąpiono do prezydenta. Tak dziś wygląda polska tak zwana praworządność. W zależności od potrzeb politycznych podejmuje się dane decyzje - mówi Marcin Przydacz.
Piotr Salak zapytał swojego gościa o to, dlaczego brakuje konkretnych przepisów dotyczących tego, jak żołnierze mają się zachowywać na granicy oraz dlaczego te przepisy nie zostały uporządkowane, gdyż kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej występuje od września 2021 roku, a były to czasy rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Wczoraj byłem z interwencją poselską w MON, rozmawiałem też z wicepremierem Kosiniakiem-Kamyszem, który zgodził się z nami, że są przepisy pozwalające żołnierzom na stosowanie strzałów ostrzegawczych, zresztą takie sytuacje mają miejsce wielokrotnie, notorycznie. W wielu przypadkach strzały ostrzegawcze były oddawane i przepisy funkcjonują: to są dwie ustawy i do tego rozporządzenie. Może trzeba to ujednolicić i zrobić w ramach jednej ustawy. Jest projekt prezydencki, który od pół roku leży w "zamrażarce" marszałka Hołowni - powiedział poseł.
Piotr Salak zaznaczył jednak, że projekt prezydencki - poprawiony - trafił do Sejmu 4 maja.
Pan prezydent mówił wielokrotnie, że ten projekt jest gotowy i może trafić pod obrady Sejmu. Można było się tym zająć od 4 maja. Naprawdę Sejm nie jest przepracowany - powiedział gość Rozmowy w południe w Radiu RMF24.
Na pytanie, dlaczego projektu prezydenckiego nie rozpatrzono od września 2021 roku, Marcin Przydacz stwierdził, że są przepisy, które to regulują.
Rozumiem, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało, że należy je skonsolidować do jednej ustawy, natomiast nie zmienia faktu, że żołnierze mają dziś uprawnienia do tego, żeby stosować strzały ostrzegawcze i odpowiednie środki przymusu. Skandalem nie jest to, czy mają uprawnienia, czy nie, tylko to, że powstał specjalny zespół prokuratorski, który ma ściągać żołnierzy polskich na granicy wtedy, kiedy stosują takie środki. Skandalem jest to, że zastosowano wobec polskich żołnierzy takie środki, że skuto ich kajdankami i wywieziono. To zrobiła Żandarmeria Wojskowa będąca pod nadzorem pana Kosiniaka-Kamysza - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Prokuratura chce postawić zarzuty Michałowi Dworczykowi, a śledczy złożyli wniosek w Sejmie o uchylenie jego immunitetu. Piotr Salak zapytał swojego gościa, czy będzie głosował za.
Nie, nie będę głosował za. Uważam, że Michał Dworczyk padł ofiarą ataku hakerskiego najpewniej pochodzącego z kierunku rosyjskiego. Fakt, że na dzień przed ciszą wyborczą prokuratura składa taki wniosek pokazuje upolitycznienie tej prokuratury. Ona od wielu miesięcy prowadzi to śledztwo i nie może ustalić, kto dokonał ataku choć wiadomo, że Rosjanie przecież prowadzą tego typu niecną działalność wobec polskich polityków - mówił.
Piotr Salak przypomniał także komunikat prokuratury, która chciała zebrać dowody, lecz okazało się, że Michał Dworczyk sam to utrudnia, czyszcząc własną skrzynkę mailową, która miała być zhakowana, Według prokuratury jest to niszczenie dowodów.
Rozmawiałem z ministrem Dworczykiem. Po pierwsze, śledztwo w tej sprawie rozpoczęto dwa tygodnie po ataku. W międzyczasie rzeczywiście Michał Dworczyk chciał zgrać całość swoich wiadomości na kopię zapasową. To było zanim jeszcze zostało rozpoczęte śledztwo, więc trudno mówić o mataczeniu. Były też trudności z odzyskaniem kontroli nad tą skrzynką. Kopię zapasową Michał Dworczyk przekazał i z pewnością jest gotowy do współpracy z prokuraturą - powiedział Marcin Przydacz.