„Myślę, że należy to interpretować jako próbę wyjścia prezydenta z cienia i zaistnienia. Pan prezydent sam siebie ustawia, co wcześniej zapowiadał, w roli nie strażnika konstytucji – bo nie spełnił tych obowiązków - natomiast w roli strażnika programu Prawa i Sprawiedliwości” – tak Bronisław Komorowski w Rozmowie w południe w Radiu RMF24 skomentował zwołaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę Rady Gabinetowej.
Komorowski przekazał, że jego zdaniem prezydent chce się upominać o projekty i plany Prawa i Sprawiedliwości. Chce być strażnikiem tego, aby obecny rząd te plany realizował - mówił.
Komorowski przypomniał Dudzie, że nie podważał konstytucyjności budżetu, który PiS uchwalał w 2016 r. w Sali Kolumnowej. Nie było tam prawie wszystkich posłów opozycji, bo ich tam nie wpuszczono, a pan prezydent wtedy siedział cicho i nie protestował. Mam nadzieję, że pan prezydent sobie przypomniał te fakty z 2016 r. i że zrezygnuje z ciągłego powoływania się na nieobecność dwóch posłów-przestępców jako na powód do swoistej obstrukcji procesu, już nie legislacji, ale właściwie, no, trudno powiedzieć, co prezydent oprotestowuje - mówił były prezydent.
Komorowski stwierdził też, że ewentualny werdykt Trybunału Konstytucyjnego w sprawie budżetu nie będzie miał dla rządzących żadnego znaczenia. Nikt się nim nie będzie przejmował, dlatego że ustawa jest podpisana, weszła w życie i co najwyżej Trybunał może powiedzieć, że oczekuje, że parlament poprawi ustawę w takim czy innym punkcie, a parlament nie ma żadnych terminów, w których może to wykonać. To może trwać miesiącami, a nawet latami. To jest raczej symboliczne zaznaczenie przez pana prezydenta swojej niezgody na działania rządu, a nie jakieś faktyczne, poważne utrudnienie - mówił były prezydent. Jego zdaniem nie ma też szans na porozumienie się obu skonfliktowanych ze sobą obozów politycznych. Jeżeli nie ma pomysłu na wyjście ze swoistego pata prawnego, to można zwoływać posiedzenie okrągłego stołu. Ale wiadomo z czym to się skończy, jakimiś pozorami - mówił Komorowski.
Scenariusz przyspieszonych wyborów parlamentarnych też raczej nie wchodzi w grę. To raczej wygląda na takie straszenie piórek i nadrabianie groźnymi minami rzeczywistej własnej słabości. Bo jeżeli się popatrzy w sondaże opinii publicznej, no to we wszystkich w mniejszym lub większym stopniu leci poparcie dla PiS u w dół. Straszenie wcześniejszymi wyborami przez pana Kaczyńskiego jest trochę niepoważne. Bo co, on chce przyspieszyć? To tak jakby karpie właśnie głosowały za przyspieszeniem terminu Bożego Narodzenia - stwierdził Komorowski.
Piotr Salak zapytał swojego gościa także o wybory samorządowe. Jestem przekonany, że w wielu miejscach partie opozycji się dogadają w kwestii takiej, żeby na przykład nie wystawiać nadmiernej ilości kontrkandydujących ze sobą na pretendentów na funkcję burmistrza czy prezydenta miasta, żeby zwiększyć szansę, aby te funkcje nie przypadły Prawu i Sprawiedliwości. Na poziomie niektórych miejsc w Polsce, tam, gdzie może się wahać, który z kandydatów wygra, namawiałbym opozycję do dogadywania się, ale na poziomie miasta, na poziomie ewentualnie województwa czy tam, gdzie wyniki mogą być niepewne - mówił Komorowski.