"Protesty rolników w całej Europie i, to trzeba przyznać, dobre działania polskiego rządu przyniosły odpowiednie efekty i jest wycofanie Komisji Europejskiej z tych przepisów. To jest duża zmiana, bo wcześniej słyszeliśmy, że nie ma żadnej opcji odejścia od jakichkolwiek przepisów" – mówił Michał Kołodziejczak, nawiązując do poprawianego przez Brukselę Zielonego Ładu. Pytany o to, czy rolnicze protesty nie powinny zostać zakończone, powiedział: „Ja nie będę tym, który będzie mówił, czy ktoś ma jeszcze protestować czy nie. W organizacji protestów ważne jest, by tematu nie przegrzać, a po drugie, by ludzie, którzy masowo dzisiaj popierają postulaty polskich rolników i protesty, by się od nich nie odwrócili. To jest bardzo delikatna granica” – oświadczył gość Rozmowy o 7 w internetowym Radiu RMF24.
Michał Kołodziejczak pytany, czy wybiera się na granicę w Świecku, gdzie trwa rolnicza blokada, oświadczył, że nie, ale zapewnił, że jest w kontakcie z protestującymi. "Długo rozmawialiśmy przez telefon" - powiedział nam.
Dodał, że jutro w Jasionce przy okazji Forum Rolniczego będzie spotkanie ministra Siekierskiego z liderami wielu rolniczych protestów. "Będzie tam osoba odpowiedzialna za protest w Świecku" - potwierdził.
"Jeżdżenie na protesty, pokazywanie się na nich to jest paliwo dla zadymiarzy politycznych; dla zadymiarzy, którzy na tych protestach są i chcą zburzyć dobre podejście polskich rolników" - oświadczył wiceminister rolnictwa w rządzie Donalda Tuska.
"Przestrzegam wszystkich, z którymi jestem całym sercem, bo mają słuszne postulaty, żeby tego wszystkiego, co się dzieje, nie stracić" - powiedział Kołodziejczak w Rozmowie o 7 w Radiu RMF24, nawiązując do zapowiadanego na środę 20 marca kolejnego ogólnopolskiego protestu rolników, którzy chcą blokować kluczowe punkty komunikacyjne w kraju. Wiceminister przywołał badania, według których gros Polaków popiera rolnicze postulaty. "Granica jest bardzo delikatna" - przestrzegł jednak rolników. "Nie wiem, czy warto" - dodał.
Zdaniem Michała Kołodziejczaka rząd Donalda Tuska (negocjując w Brukseli zmiany w Zielonym Ładzie - red.) słowa dotrzymał. "Rząd PiS poklepywał rolników po ramieniu, tak jak górników, stoczniowców, mówiąc, że będzie dobrze. Doprowadził rolników do ruiny" - oświadczył rozmówca dziennikarza RMF FM Tomasza Weryńskiego. I dalej wyjaśnił: "Negocjowali politycy PiS-u Zielony Ład, który przyklepywali, akceptowali, który był de facto programem rolnym Prawa i Sprawiedliwości, z którego dziś PiS mówi, że trzeba się wycofać w całości. To, co zrobił PiS, jest niepoważne. Podprowadził program rolny Unii Europejskiej do fazy realizacji, a teraz mówi, że trzeba się wycofać".
O co teraz walczą rolnicy? "Potrzebują uznania. Wiele tych protestów ma charakter nie tylko materialny. Rolnicy chcą, by sprawy rolne były traktowane poważnie" - powiedział Kołodziejczak.
Michał Kołodziejczak potwierdził w Radiu RMF24, że w zeszłym tygodniu trafiły do niego pogróżki. Sprawę bada policja.
"Nie wiem, z czym to wiązać. Do Ministerstwa Rolnictwa trafiła informacja w tamtym tygodniu o tym, że rzekomo był podłożony jakiś ładunek. Informacja kończyła się: Michale Kołodziejczaku, zabijemy cię" - powiedział nam nasz gość. Dodał, że żadnego ładunku wybuchowego nie było. "To były prostu pogróżki. Informacja po sprawdzeniu okazała się nieprawdziwa" - powiedział.
"Każdy będzie chciał tę trudną sytuację wykorzystać. Ja nie czuję się człowiekiem uznawanym za tego, którego Ukraińcy mieliby nie lubić. Ja mówię jasno: Jeśli my się nie dogadamy z Ukrainą, jeżeli tu nie będzie porozumienia, to będzie to duża szkoda i dla Polski, i dla Ukrainy. My nie wymażemy granicy polsko-ukraińskiej i oby nie została nigdy przez nikogo wymazana, oby ona była" - dodał.
W Rozmowie o 7 w Radiu RMF24 poruszona została także kwestia ukraińskiej żywności, która dociera do Unii Europejskiej, w tym do Polski. Wiceminister rolnictwa mówił o kontyngentach, które mają zostać wprowadzone na jaja, drób, pszenicę, kukurydzę i miód. "To są daleko idące zmiany" - stwierdził Michał Kołodziejczak.
"Najbardziej newralgiczne produkty, które zaburzyły polski rynek w 2022 i 2023 roku, zostaną wyłączone z tak dużego importu do Unii Europejskiej. To będzie potężny krok" - ocenił nasz rozmówca.
Kołodziejczak przekonywał, że do Polski wjechały "symboliczne" ilości rosyjskiego zboża. Wymieniał kraje, do których pojechało go najwięcej. To Hiszpania, Grecja, Litwa, Holandia i Belgia.
"Rosyjska żywność może spotkać się z nałożeniem bardzo wysokich ceł, które skutecznie ograniczą jej napływ do Unii Europejskiej" - powiedział.
Co z tańszymi nawozami z Rosji? Michał Kołodziejczak stwierdził, że nie wszyscy rolnicy są im przeciwni. "Słyszałem wiele takich głosów, by ograniczać napływ żywności, ale o nawozach, żeby nie mówić. Nawozy rosyjskie są po prostu tańsze" - mówił.