"Myślę, że Donald Trump doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w rzeczywistości. Być może jest to jakaś strategia negocjacyjna i gra trochę w złego i dobrego policjanta. (…) Być może jest to strategia, w której Trump pewne rzeczy oferuje, a z drugiej strony J.D. Vance czy Marco Rubio straszą Rosję na wypadek braku zgody na negocjacje i odejście od tej agresywnej polityki" - mówił w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 były wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz, pytany o rozmowy pokojowe ws. wojny w Ukrainie.

Na początku rozmowy Marcin Przydacz przypomniał, że jego środowisko - Prawo i Sprawiedliwość - od dawna wskazuje, że nie powinno być zgody na wysyłanie wojsk do Ukrainy.

Polska ma swoje inne obowiązki: utrzymania stabilności na wschodniej flance NATO. Mamy granicę z Rosją, Białorusią. Jeśli będą jakiekolwiek potrzeby wojskowe, to może w końcu zrobiłyby coś państwa Europy Zachodniej, które przez ostatnie trzy lata nie były w czubie tych państw, które pomagały Ukrainie. To robiła Polska. Polska wywiązała się ze wszystkich swoich zobowiązań - wyjaśnił były minister spraw zagranicznych.

"Głos polskiego rządu w Waszyngtonie nie jest brany pod uwagę"

Pytany o amerykańsko-rosyjskie rozmowy pokojowe - bez Ukrainy i Europy - Marcin Przydacz przypomniał, że one dopiero się rozpoczynają.

Dziś jest czas na to, aby starać się przekonywać Amerykanów do brania pod uwagę także interesu naszego regionu, interesu bezpieczeństwa. Ale żeby móc przekonywać Amerykanów, trzeba mieć z nimi kontakty - tak jak ma prezydent (Andrzej) Duda, który spotyka się negocjatorami amerykańskimi. Niestety, takich kontaktów nie ma dzisiaj polski rząd. W związku z tym ten głos polskiego rządu w Waszyngtonie nie jest brany pod uwagę. Jest lekceważony dlatego, że polscy politycy koalicji rządzącej popełnili szereg błędów w relacjach z administracją Trumpa, obrażając go, lekceważąc - wyjaśniał gość Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24.

Jak tłumaczył, "musimy być aktywni w Waszyngtonie, a my tam nawet ambasadora nie mamy".

Prowadzący rozmowę Piotr Salak pytał też, czy Ukrainie wystarczą gwarancje bezpieczeństwa tylko ze strony Europy. Uważam, że to, co mogłoby dać realne poczucie bezpieczeństwa na wschód od wschodniej flanki, to jest samo przekonanie Ukrainy o swojej sile. Przez ostatnie trzy lata ona została udowodniona, ale niestety ona też kruszeje. Przecież to są setki tysięcy wymordowanych ludzi, żołnierzy. Zużywa się także sprzęt - mówił Marcin Przydacz.

Polityk PiS-u nie jest zwolennikiem, by tylko Europa była gwarantem pokoju. Format Normandzki również w jakimś sensie miał być formą gwarancji dla Ukrainy. Czym się to skończyło? Wielką nową wojną, nową fazą tej wojny. Rola USA jest tutaj nie do przecenienia - mówił. Dodał, że - jego zdaniem - Władimir Putin nie chce skończyć wojny.

"Myślę, że Trump doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w rzeczywistości"

Piotr Salak pytał swojego gościa również o to, jak odbiera zachowanie Donalda Trumpa w sprawie Rosji i Ukrainy.

Myślę, że Donald Trump doskonale zdaje sobie sprawę, jak wygląda sytuacja w rzeczywistości. Być może jest to jakaś strategia negocjacyjna i gra trochę w złego i dobrego policjanta. (...) Być może jest to strategia, w której Trump pewne rzeczy oferuje, a z drugiej strony J.D. Vance czy Marco Rubio straszą Rosję na wypadek braku zgody na negocjacje i odejście od tej agresywnej polityki. Dlatego w tych negocjacjach my powinniśmy brać aktywny udział - mówił Marcin Przydacz.

Były wiceminister spraw zagranicznych wyjaśniał, że Europa też musi wykazywać pewną podmiotowość i musi być wiarygodnym partnerem. Jeśli popatrzymy na ostatni czas, kiedy mamy wojnę tuż za naszą granicą, to czym Europa się zajmuje? Głównie Zielonym Ładem i tym, żeby ograniczać konkurencyjność swojej gospodarki. Taka Europa nie będzie poważnym partnerem - tłumaczył.

Dzisiaj jest nagły, brutalny powrót polityki realnej międzynarodowej. Patrząc na te rozmowy tylko pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą, stawiam pewne znaki zapytania i wolałbym, żebyśmy my jako Europa również w tym uczestniczyli, ale trzeba samemu walczyć o to miejsce przy stole - wyjaśniał Przydacz.

Rozmowa prezydenta Dudy z gen. Kelloggiem

Gość Rozmowy o 7:00 w Radiu RMF24 poruszył temat dzisiejszej rozmowy prezydenta Andrzeja Dudy z wysłannikiem prezydenta USA ds. Rosji i Ukrainy gen. Keithem Kelloggiem.

To, że Amerykanie wybierają prezydenta Andrzeja Dudę jako swojego jedynego rozmówcę w Warszawie, pokazuje, gdzie dzisiejsza administracja lokuje swoje zainteresowanie, swoje nadzieje. Myślę, że z jednej strony gen. Kellogg podzieli się z prezydentem swoimi planami czy przemyśleniami - pewnie nie w 100 proc., ale w dużej większości - na rozmowy dotyczące Ukrainy. Ale znając prezydenta Dudę także i on wykorzysta tę szansę do tego, aby przedstawić naszą perspektywę - mówił Przydacz.

"Ja bym nie lekceważył i deprecjonował, jeżeli w sondażach następuje jakaś zmiana"

Polityk PiS odniósł się także do najnowszego sondażu Opinia24 dla RMF FM. Wynika z niego, że Platforma Obywatelska zwiększyła przewagę nad Prawem i Sprawiedliwością. Wobec wyników badania opinii sprzed miesiąca na PO zagłosowałoby nieco mniej wyborców (spadek z 31,9 do 31,8 proc.), ale PiS straciło ich znacznie więcej (z 30,7 do 27,9 proc.). Co ciekawe, wobec poprzedniego sondażu wzrost poparcia o ponad 5 punktów procentowych odnotowała Konfederacja.

To jest jeden sondaż - powiedział Przydacz. Oczywiście trzeba do niego przykładać uwagę. Ja bym tutaj nie lekceważył i deprecjonował. Jeżeli w sondażach następuje jakaś zmiana i to negatywna z perspektywy naszego interesu, to trzeba wyciągnąć z tego wnioski i zacząć jeszcze intensywniej pracować - mówił.

Jest to wynikiem m.in. obciętych finansów dla PiS. To jest jedyna partia w polskim parlamencie, która nie ma pieniędzy na finansowanie chociażby swojej kampanii wyborczej. Konfederacja takie pieniądze ma - tłumaczył.

Po drugie: myślę, że głównie Konfederacja żywi się elektoratem, który odpływa z Trzeciej Drogi. Zobaczmy, kto dał władzę Donaldowi Tuskowi w ostatnich wyborach. Nie byli to tylko wyborcy Koalicji Obywatelskiej, ale przede wszystkim Trzeciej Drogi. To było kilkunastoprocentowe poparcie, które dziś spada do kilku procent. W zasadzie zbliża się do progu wyborczego. Ci wyborcy przepłynęli głównie do Konfederacji i oni napędzają dzisiaj siłę Sławomira Mentzena. Ja jestem optymistą, uważam, że do maja, do momentu wyborów prezydenckich, to poparcie dla Karola Nawrockiego będzie na tyle stabilne, że wejdzie do drugiej tury i zawalczy o zwycięstwo prawdopodobnie z Rafałem Trzaskowskim - wyjaśniał Przydacz.

Piotr Salak zwrócił uwagę, że według sondażu popierany przez PiS Karol Nawrocki ma mniej zwolenników niż sam PiS.

Myślę, że to jest jeszcze kwestia rozpoznawalności. Wielu wyborców kojarzy bardzo mocno nazwę PiS, z dużą sympatią się odnosi do tego środowiska politycznego, niekoniecznie orientując się w szczegółach personalnych tej polityki. Być może jest tak, że część wyborców PiS jeszcze do końca nie rozpoznało Karola Nawrockiego. Nad tym, jako sztab wyborczy, na pewno będziemy pracować - podkreślił.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: