"Trzeba rozpocząć poważne rozmowy, nie do końca wiemy, o co Ukrainie chodzi" - tak o sporze wokół ukraińskiego zboża mówił w Rozmowie o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24 Jan Krzysztof Ardanowski. Były minister rolnictwa, poseł PiS i doradca prezydenta Andrzeja Dudy, podkreślał, że ze strony ukraińskiej padają "różne nieskoordynowane wypowiedzi".

Tam jednym z takich fighterów jest jeden z wiceministrów gospodarki Taras Kaczka, wypowiedź Zełenskiego w Nowym Jorku, która sugeruje, że my tylko udajemy pomoc humanitarną, żeby pokazać siebie z dobrej strony, a de facto wspieramy Putina. O co chodzi Ukraińcom? - zastanawiał się Ardanowski.

Według gościa Bogdana Zalewskiego należy ustalić, jakie oczekiwania wobec Polski, wobec UE ma rolnictwo w Ukrainie. Bo trudno powiedzieć, że to jest rolnictwo ukraińskie, jeżeli dominują międzynarodowe koncerny, głównie niemieckie - stwierdził poseł PiS. Czy Ukraina chce, żeby pomóc jej w eksporcie do potrzebujących obszarów świata - to jest głównie Afryka, ale również i w Europie Zachodniej brakuje zboża ze względu na suszę - zauważył. Polska ma pod dostatkiem swojej żywności. Nam żywność ukraińska nie jest do niczego potrzebna - dodał Jan Krzysztof Ardanowski.

Były minister rolnictwa mówił, że oczywiście "tranzyt przez Polskę, przez inne kraje lądowe do Bałtyku czy Morza Północnego jest znacznie droższy niż eksport z Ukrainy przez Morze Czarne czy Deltę Dunaju". Byliśmy przekonani, że Ukraińcy chcą eksportować swoje zboże do potrzebujących, do głodujących na świecie. Ostatnie miesiące mówią wprost: my chcemy wejść na stałe, na twardo na rynek unijny. Ukraina zabiegała o to od wielu lat. Tylko była powstrzymywana cłami, kontyngentami, różnego rodzaju innymi mechanizmami. Bardzo pilnowali tego ministrowie rolnictwa, żeby wpuścić tylko tyle ukraińskiej żywności, ile wytrzyma unijny rynek, żeby nie dopuścić do zniszczenia swojego rolnictwa - wyjaśniał Ardanowski.

"Ukraińska propozycja jest co najmniej dziwna"

Doradca prezydenta Andrzeja Dudy odniósł się również do słów premiera Ukrainy Denysa Szmyhala, który na komunikatorze Telegram napisał, że "ten mechanizm Ukraina przedstawiła w ramach planu rozwiązania kryzysu zbożowego, który poparła Komisja Europejska. Cztery kraje przestudiowały ukraiński plan, przedstawiły swoje konstruktywne uwagi i propozycje i są gotowe do rozmów. I tylko jedno państwo jest przeciwko. Niestety nie mamy ani logicznego, ani ekonomicznego wyjaśnienia".

Myślę, że miał Polskę na myśli. Ale ukraińska propozycja jest co najmniej dziwna. To Ukraińcy mieliby decydować, ile będą eksportowali do poszczególnych krajów. A te kraje nie będą miały nic do powiedzenia, tylko mechanizm będzie w Kijowie. Oni będą weryfikowali firmy, jakość tego zboża czy innych produktów. Przecież to jest stawianie sprawy na głowie - mówił Ardanowski. To kraje decydują o swoim rynku. I jeszcze raz powtórzę: jeżeli Polska ma pod dostatkiem swojej żywności, to, co ma dodatkowo sprowadzać miliony ton zboża czy rzepaku z Ukrainy po to, żeby zniszczyć swoje rolnictwo? Zboże z Ukrainy jest potrzebne na świecie, pomagajmy, chcemy to czynić - stwierdził.

"Wszyscy obiecywali, a z problemem zostaliśmy sami"

Dodał, że słyszy zarzuty, że Polska niewiele Polska zrobiła, żeby pomóc Ukrainie w wywiezieniu tego, co chcą przez Polską eksportować. Ale my mamy infrastrukturę transportową, przeładunkową taką, jaka była nam przez lata potrzebna do obsłużenia naszego eksportu. Ok. 10 mln ton zboża swojego musimy eksportować. I nie było potrzeby wydawania miliardów na zwiększanie możliwości eksportowych, bo kto mógł przewidzieć, że będzie wojna na Ukrainie, że będą chcieli przez Polskę przepuszczać - wyjaśniał.

Jego zdaniem Polska zbyt naiwnie podeszła do obietnic innych krajów. My trochę naiwnie przyjęliśmy za dobrą monetę deklaracje między innymi prezydenta Bidena, który mówił, że Amerykanie postawią magazyny zbożowe w Polsce. Żeby były na bezpiecznym terenie, żeby je tam składować i stopniowo wywozić w świat zboże ukraińskie. Żadne magazyny nie powstały. Niemcy mieli dostarczyć wagony do transportu zboża, bo w Polsce od wielu lat nie transportuje się zboża koleją, nie było takiej potrzeby. A Niemcy mają zestawy wagonów do transportu zboża, mogli je podstawić, żebyśmy mogli te zboże wywozić do portów, również niemieckich, do Hamburga, do Bremy, itd. Wszyscy obiecywali, a z problemem zostaliśmy sami - zauważył Ardanowski.

Jego zdaniem "kuriozalna była również wypowiedź Komisji Europejskiej". Że UE nie jest zainteresowana i jej się nie opłaca pomagać w eksporcie zboża do Afryki. Mają sobie poradzić z tym kraje, które mają nadmiar zboża. To jest takie "piłatowe" umycie rąk - stwierdził gość Radia RMF24.

Ardanowski był też pytany, dlaczego w Unii Europejskiej nie udało się przeforsować wprowadzenia kaucji na ukraińskie zboże. Uważam, że to byłby najlepszy sposób na upilnowanie tranzytu. Komisarz Wojciechowski i KE twierdzi, że nie można wprowadzić kaucji z powodu jakiś tam przepisów unijnych. Wydaje mi się, że byłby to najbardziej szczelny mechanizm. Nie byłoby nadużyć - mówił Ardanowski. UE nie dopuszcza kaucji w sytuacji, jeżeli jest obrót niezwiązany z cłem i z kontyngentami. A sama zniosła cła na import żywności z Ukrainy i jakiekolwiek ograniczenia ilościowe nazywane kontyngentami. I KE twierdzi, że kraj członkowski nie może wprowadzić kaucji - dodał.

Jego zdaniem "Ukraińcy cały czas próbują odwrócić sytuację". Mówią tak: nie to, że my będziemy eksportowali gdzieś tam do głodujących, to są dalekie transporty, może nie zawsze zapłata będzie, ceny nie są adekwatne. Chcemy eksportować tylko i wyłącznie na rynek UE. A Unia jest nasycona żywnością. Żywność ukraińska tu nie jest potrzebna. A Ukraińcy swoje - tłumaczył były minister rolnictwa i  poseł PiS.

"Niemcom bardzo nie pasują dobre stosunki polsko-ukraińskie"

Gość RMF FM odniósł się również do skargi, jaką Ukraina złożyła na Polskę do Światowej Organizacji Handlu. Jego zdaniem jest to "gest nieprzyjaźni". Nie rozumiem ukraińskich polityków, oni się w coś wplątali. Wygląda na to, że komuś zależy na tym. Nie wiem, czy Ukraina została czymś zaszantażowana, czy obietnicą jakąś wielkiej pomocy ze strony Niemiec przekonana. Niemcom bardzo nie pasują dobre stosunki polsko-ukraińskie. A jeszcze zapowiedzi, że my tu stworzymy jakąś gospodarczo-polityczną strukturę, która będzie pewną przeciwwagą dla Berlina, to wywołało niepokój w Niemczech - stwierdził Ardanowski.

A może Niemcy nas po prostu nie przelicytowały? Bardzo możliwe, że przelicytowały obietnicami, bo na pewno nie dotychczasową pomocą - stwierdził.

Jego zdaniem Ukraina mogła dostać między innymi obietnicę szybkiego przyjęcia do Unii Europejskiej. Z pominięciem wszystkich procedur, które do tej pory wszystkim krajom kandydującym dawały 10 lat i więcej na dostosowanie się do standardów wspólnej polityki rolnej. Europa zawsze chłodno analizuje to, czy dany kraj, wchodząc do UE, daje jakąś wartość dodaną, czy poszerza siłę, rynek. Natomiast w sytuacji zniszczenia rolnictwa europejskiego myślę, że wiele krajów się opamięta - argumentował.

Polityk PiS został zapytany również o szeroko komentowane słowa  prezydenta Ukrainy w ONZ. To skandaliczna wypowiedź Zełenskiego, który na początku mówił, że my tylko udajemy chętnych do pomocy. To jest cyniczne, bo tak określił kraje, które nie godzą się na ukraiński dyktat w handlu międzynarodowym - mówił. Że my wspieramy Rosjan. Państwo, które wydało na nas wyrok śmierci, które twierdzi, że Polska jest krajem przypadkowym i tylko czasowym. To jest jakaś aberracja - dodał Ardanowski. I dodał, że w Ukrainie toczy się wyborcza walka, bo zbliżają się wybory. Bardzo możliwe, że nie (Zełenski - przypis red) pozostanie prezydentem. Kliczko jest tam bardzo proniemiecki i jest mocniejszym kandydatem. Więc może prezydent próbuje miłością do Niemiec i mówieniem w niemieckim chórze jakby zwekslować i osłabić swojego kontrkandydata - dodał Ardanowski.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: