„Pan Duda powinien zwołać pierwsze posiedzenie Sejmu tak szybko, jak się da” - mówił w Rozmowie o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24 Włodzimierz Cimoszewicz. Europoseł podkreślał, że jest to m.in. kwestia uchwalenia nowej ustawy budżetowej. „W wielu krajach nowe parlamenty są zbierane po kilku dniach od wyborów i ułatwia się w ten sposób powstanie nowego rządu” - zauważył nasz gość.
Zdaniem Włodzimierza Cimoszewicza powierzenie misji tworzenia rządu PiS-owi byłoby poważnym błędem ze strony prezydenta Andrzeja Dudy.
Powoływanie się na tradycję, że zawsze zwycięska partia otrzymywała misję tworzenia rządu, jest w tym przypadku bez sensu, dlatego że ta zwycięska partia nie jest w stanie utworzyć rządu i to wszyscy wiedzą. To byłyby jedynie manipulacje, budzące podejrzenia o intencje, o co tu chodzi - zauważył rozmówca Pawła Balinowskiego.
Dlatego, zdaniem Cimoszewicza, prezydent powinien powierzyć misję większości sejmowej. A ta większość jest określona - dodał Cimoszewicz.
Cimoszewicz był pytany, czy spodziewa się po prezydencie tego, że będzie rzucał kłody pod nogi nowemu rządowi. Jeśli opierać się na dotychczasowym doświadczeniu, gdy chodzi o działania pana Dudy, to niestety mógłbym się spodziewać czegoś złego, tzn. prób blokowania niezbędnych zmian w prawie - mówił eurodeputowany Lewicy. Ale w tej chwili on już nie jest kontrolowany przez PiS, nie ma się czego obawiać. I w gruncie rzeczy mógłby spróbować zachować się jak prezydent poczuwający się do odpowiedzialności za kraj. A krajowi potrzebne są zmiany, których oczekuje przytłaczająca większość ludzi głosujących w wyborach, z tą fantastyczną frekwencją. Przecież nieprzypadkowo opozycja wygrała - dodał gość internetowego Radia RMF24.
Cimoszewicz odniósł się również do planów rozliczenia prezydenta za - jak twierdzi opozycja - łamanie konstytucji. Niektórzy mówią wprost o postawieniu prezydenta przed Trybunałem Stanu.
Na miejscu wielu polityków opozycji milczałbym w tej chwili i pozwolił przywódcom partii opozycyjnych na rozgrywanie tego wszystkiego - radził były premier. Po drugie, jeżeli pan Duda będzie podstawiał nogę, będzie przeszkadzał w powstaniu nowego rządu, to tym bardziej sprowokuje większość sejmową do ewentualnego rozpoczęcia procedury odwołania go ze stanowiska, czy postawienia go przed Trybunałem Stanu. To tam będą zapadały decyzje w tej kwestii. I wreszcie pan Duda rzeczywiście wielokrotnie łamał prawo, w tym konstytucję i powinien być pociągnięty do odpowiedzialności. Ale ma szansę wykazać tzw. czynny żal, czyli zacząć się zachowywać przyzwoicie i praworządnie - dodał Cimoszewicz.
Gość Radia RMF24 odniósł się również do wyniku wyborczego Lewicy. Jego zdaniem jest to "zwycięska porażka".
Niestety taki paradoks. Oczywiście, że jest gorzej, niż było cztery lata temu. I pan Biedroń, Czarzasty i Zandberg powinni się poważnie zastanowić dlaczego. W jakimś, ale chyba w niewielkim stopniu, ten wynik mógłby być lepszy, gdyby część osób gotowych głosować na Lewicę nie przerzuciła w ostatniej chwili swojego głosu prawdopodobnie na Koalicję Obywatelską, chcąc pomóc w zajęciu pierwszego miejsca w wyborach - mówił Cimoszewicz. Jest więc nad czym się zastanawiać. Ja w tej chwili nie chcę formułować jakichś ocen czy wniosków zbyt pospiesznie, ale wydaje mi się, że Lewica prawdopodobnie jednak za mało pracowała w terenie - dodał.
Kolejnym tematem, jaki poruszono w trakcie Rozmowy o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24, była wysoka frekwencja w tegorocznych wyborach. Czy ona była wynikiem znużenia PiS-em, czy coraz większą dojrzałością społeczeństwa obywatelskiego?
Każda władza męczy, czy znuży, więc ten element też występował, ale wydaje mi się, że tutaj było coś więcej. Znużenie nie zmobilizowałby w takim stopniu naszego społeczeństwa, zwłaszcza młodego pokolenia - wytłumaczył gość RMF FM i Radiu RMF24.
Młode pokolenie ma prawo być mniej znużone, bo często ci ludzie uzyskali prawo do głosowania dopiero w ostatnim czasie. Ta wysoka frekwencja jest konsekwencją ogromnej mobilizacji młodych wyborców, to są dane wprost oszałamiające. Prawie dwukrotnie wyższa frekwencja niż cztery lata temu. Z jednej strony zrozumiano znaczenie i wagę wyborów, ale po drugie to było oburzenie sposobem funkcjonowania PiS-u: i sprawowania władzy, i prowadzenia kampanii wyborczej. Tych wszystkich manipulacji, które miały zagwarantować PiS-owi utrzymanie się u władzy. To wymyślone, bzdurne referendum, pozwalające wydawać pieniądze państwowe na prowadzenia kampanii wyborczej. Myślę, że był w tym silny element oburzenia - mówił Cimoszewicz.
Jego zdaniem jednak o tym, czy społeczeństwo obywatelskie dojrzało, będzie można powiedzieć dopiero po następnych wyborach. Przez dziesięciolecia mieliśmy zwykle frekwencję wyborczą na poziomie plus minus 50 proc. Częściej nawet poniżej 50 proc. I ja zawsze to porównywałem do frekwencji w Stanach Zjednoczonych, które również była mniej więcej na poziomie 50 proc. Ale w ostatnich wyborach, kiedy doszło do bardzo ostrej, kontrastowej konfrontacji Bidena i Trumpa, była wyższa, więc tego typu elementy, tego typu czynniki zwiększają frekwencję - stwierdził Cimoszewicz.