"To były bardzo, bardzo ważne powody" - tak wiceszef polskiej dyplomacji Konrad Szymański mówił w Porannej rozmowie w RMF FM o przyczynach wcześniejszego opuszczenia szczytu UE przez Mateusza Morawieckiego. "Premier Morawiecki rano zapoznał się jeszcze raz z finalnym brzmieniem konkluzji ws. Brexitu, wyraził przekonanie, że możemy je poprzeć (…). Polskie interesy rano tego dnia były zabezpieczone w stu procentach. Co więcej, otrzymaliśmy jasny przekaz, że nikt nie będzie zmieniał tych konkluzji, w związku z czym premier Morawiecki uznał, że może spokojnie 90 minut wcześniej wylecieć z Brukseli z ważnych powodów krajowych" - relacjonował. "Nie jest prawdą, że polskie interesy ws. Brexitu mogły być w jakikolwiek sposób zagrożone. (…) To jest absolutnie burza w szklance wody" - stwierdził Konrad Szymański. Zapewniał również, że dotąd Mateusz Morawiecki - jako minister finansów i rozwoju - "był bardzo aktywnym członkiem Rady ds. gospodarczych i finansowych, bardzo aktywnym członkiem Rady ds. konkurencji. (…) Nie można powiedzieć, że Mateusz Morawiecki jest (w Brukseli) osobą całkowicie nieznaną". Ponadto - jak podkreślił - premier "doskonale wykorzystał moment wejścia na Radę Europejską, by nawiązać osobiste kontakty z bardzo dużą częścią tych szefów rządów, których wcześniej spotkać nie mógł".
Robert Mazurek, RMF FM: Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański jest Państwa i moim gościem, w naszym studiu.
Konrad Szymański: Dzień dobry.
(Wiceminister - przyp. red.) wdycha świeże, studyjne powietrze... To może zapytam, jak tam powietrze w gmachu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w którym pan nie pracuje, nie urzęduje, ale jest pan wiceministrem.
Ale jak najbardziej urzęduję w gmachu MSZ-etu.
Tak? No ma pan dwa gabinety, wiem, wiem...
Ale faktycznie jest to gmach obok, który ma inną naturę architektoniczną.
No dobra, dobra. Chciałem tylko zapytać, czy minister Waszczykowski już się pakuje, czy gabinecik irański jest już spakowany?
Nie, proszę mnie nie pytać o takie rzeczy. Jako urzędujący wiceminister nie będę wdawał się w dyskusje personalne na temat zmian w rządzie. Wystarczająco dużo o nich wiemy z rożnego typu środków masowego przekazu czy masowej komunikacji... I nie mam nic do dodania, aczkolwiek tych informacji jest aż za dużo, więc nie przedstawiają one żadnej jednoznacznej i jasnej wizji.
No jednoznaczne jest jedno. Krzysztof Szczerski powiedział wprost Polskiej Agencji Prasowej, że dostał propozycję, by objąć fotel, tekę ministra spraw zagranicznych, czyli by stać się pańskim szefem. No i chciałem pana zapytać, czy to byłaby dobra zmiana, zła zmiana?
To są zmiany, które powinny podlegać ocenie osób, które podejmują decyzję. Ja takich decyzji nie podejmuję, więc mam komfort nieoceniania takich zmian. To zależy od premiera, mówiąc serio. Premier jest w trakcie, jak sądzę, oceny, jak powinien wyglądać jego gabinet pod kątem organizacyjnym, strukturalnym, ale także personalnym. I myślę, że chce podjąć bardzo rozważne decyzje we wszystkich obszarach. I to tyle.
Dobrze, będzie więc rozważny. Czeka do pary na kogoś romantycznego. A ja porozmawiam z panem, jeśli pan pozwoli oczywiście, o szczycie. To był pierwszy szczyt europejski Mateusza Morawieckiego, no i jak było?
Pierwszy szczyt szefów rządów i głów państw. Pierwsza Rada Europejska. Natomiast oczywiście nie pierwsza wizyta Mateusza Morawieckiego w Brukseli. Minister - ówcześnie - Morawiecki był bardzo aktywnym członkiem rady do spraw gospodarczych i finansowych, bardzo aktywnym członkiem rady do spraw konkurencji, widocznym...
No dobrze, ale to jest przecież inne gremium, inna waga też.
Inne, ale obie rady, obie gospodarcze rady, które wymieniłem są niezwykle istotne, niezwykle ważne, więc z całą pewnością nie można powiedzieć, że Mateusz Morawiecki jest osobą całkowicie nieznaną. Natomiast jest faktem, że Rada Europejska ma trochę inny charakter i jest nakierowana na to, aby szefowie rządów byli przede wszystkim ze sobą razem, w bardzo wielu punktach Rady Europejskiej szefowie rządów są pozbawiani wręcz możliwości bycia ze swoimi współpracownikami, z ambasadorem czy towarzyszącym ministrem.
Chce pan powiedzieć, że nikt niczego nam nie opowie, tylko dlatego, że się zamknęli i siedzieli sami.
No to jest aspekt tej rzeczywistości. Bo faktycznie, zwraca się bardzo pilną uwagę na to, żeby szefowie rządów naprawdę byli ze sobą i razem ze sobą rozmawiali, więc w tym sensie to jest sytuacja....
No dobrze, to Mateuszowi Morawickiemu rozumiem jest trochę łatwiej, bo mówi językami i nie potrzebuje tłumaczy.
To nie jest istotna różnica, ponieważ w świecie międzynarodowym, europejskim, myślę, że akurat w szczególności w Unii Europejskiej, tłumaczenie jest postawione na niezwykle wysokim poziomie i to nie jest przeszkoda. Natomiast z całą pewnością taki pierwszy występ na Radzie Europejskiej, to jest moment do tego, aby wszyscy mogli zapoznać się z osobą Mateusza Morawieckiego. I to też ma swoje znaczenie.
Sam pan mówi, że "Gazeta Wyborcza" już opublikowała komentarz, z którego wynika, że nikt właściwie premiera polskiego nie lubi, bo jest suchy, kostyczny i nie ma z nim dobrych relacji.
Tak, z całą pewnością "Gazeta Wyborcza" to wszystko doskonale wie. Oparła to, o ile dobrze przejrzałem ten tekst, na anonimowym środkowoeuropejskim dyplomacie. Muszę powiedzieć, że to jest dla mnie frustrujące, że niby poważna gazeta, próbuje przedstawić szczyt, który przyjął w końcu konkluzję w bardzo wielu różnych dziedzinach, takich jak obronność, polityka społeczna, Brexit w końcu... Odmalowuje obrazek jak z przedszkola. No szczyt Rady Europejskiej ma charakter osobisty, ale to nie jest przedszkole, w którym ludzie przychodzą, żeby dobierać się w pary, to jest miejsce, w którym ludzie, szefowie rządów, głowy państw szukają realizacji swoich interesów w Unii. Ja nie wiem, poddaję się. Nie wiem, jaki jest stan emocjonalny różnych uczestników tego szczytu. Ten dyplomata musiałby stracić mnóstwo czasu, zamiast zajmować się swoimi sprawami pytając o tym, jakie mają odczucia na temat Mateusza Morawieckiego. Natomiast wiem jedno: Mateusz Morawiecki doskonale wykorzystał moment wejścia na Radę Europejską, by nawiązać faktycznie osobiste kontakty z bardzo dużą częścią tych szefów rządów...
I nawiązał?
... których wcześniej spotkać nie mógł.
A to ciekawe, że zdążył nawiązać w tak krótkim czasie, mało tego, krótszym niż reszta, bo wróciliście wcześniej, wróciliście przed zakończeniem szczytu...
Premier Morawicki wyjaśnił powody swojego lekko przyspieszonego wyjazdu z Brukseli...
Wy nie byliście na rozmowie o Brexicie.
... to była kwestia 90 minut, więc jak na 2 dni to ta korekta nie była duża, pod tym kątem. Ale do tego za chwilę...
Dobrze, Donald Tusk zauważył kąśliwie: Jestem przekonany, że musiał mieć bardzo, bardzo ważne powody, aby nie uczestniczyć w dyskusji o Brexicie i reformie monetarnej.
To znaczy, z całą pewnością Donald Tusk ma rację, to były bardzo, bardzo ważne powody. Natomiast nie jest prawdą...
To może pan nam jednak powie, jakiego rodzaju bardzo ważne powody, bo przepraszam - wojna wybucha, że musimy...
Premier Morawiecki wyjaśnił, że są to bardzo ważne powody. Pamiętajmy, że premier otrzymał poparcie z Sejmu z wtorku na środę, w czwartek wcześnie rano wyjechał na szczyt Rady Europejskiej, i to jest moment niezwykle poważny dla zmiany sytuacji - w kraju, w kancelarii...
Ale coś się strasznie ważnego się działo, że to nie mogło poczekać 1,5 godziny?
Zapewniam, że powody były bardzo poważne i premier je przedstawił. Natomiast ważniejsze dla mnie jest co innego. Ważniejsza jest dla mnie dyskusja o Brexicie. Dokończmy, bo to jest istotne. Premier Morawiecki rano zapoznał się jeszcze raz z finalnym brzmieniem konkluzji w sprawie Brexitu. Wyraził przekonanie, że możemy je poprzeć, te konkluzje są faktycznie bardzo dobre dla Polski, ponieważ realizują wszystkie nasze oczekiwania w sprawie Brexitu, w związku z czym polskie interesy rano tego dnia były zabezpieczone w 100 procentach. Co więcej, otrzymaliśmy jasny przekaz, że nikt nie będzie zmieniał tych konkluzji, w związku z czym, premier Morawiecki uznał, że może spokojnie, 90 minut wcześniej wylecieć z Brukseli, z powodu ważnych powodów krajowych.
Pozwoli pan, że zadam pytanie. Mam wrażenie, że to jest coś, co wielu naszych słuchaczy interesuje - co takiego musiało się wydarzyć, co było aż tak ważnego, że polski premier nie może uczestniczyć w pierwszym dla siebie szczycie europejskim, tylko musi wracać do kraju, żeby spotkać się z szefami wywiadu czy kontrwywiadu?
No to akurat rzuca pewne światło na powody, natomiast premier Morawiecki...
Ale jesteśmy w stanie wojny? Zagraża nam, przepraszam, inwazja? Pytam poważnie.
Jakbyśmy byli, to byśmy już pewnie po paru dniach wiedzieli o tym, więc nie ma sensu stawiania tego pytania. Natomiast w tej sprawie zostało...
No to w takim razie, jest pytanie, że może jednak chodziło o coś innego, a nie o to, żeby spotkać się szefami agencji.
Gdyby chodziło o coś innego, to pewnie by wskazał na jakieś inne powody. Natomiast w tej sprawie, nie jest prawdą, że w jakikolwiek sposób polskie interesy, w sprawie Brexitu, mogły być zagrożone. Wszystko było załatwione rano, tak jak to często się zdarza, mieliśmy jasną decyzję innych szefów rządu, że nie będzie wprowadzania żadnych innych poprawek do konkluzji. I w ten sposób premier Morawiecki, nie tylko brał udział w całym szczycie, ale również zabezpieczył polskie interesy w sprawie Brexitu. To jest absolutnie burza w szklance wody.
"Odnoszę wrażenie, że faktycznie emocje krajowe zżerają go coraz bardziej i to może być kosztem jakości pełnienia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej" - tak o Donaldzie Tusku mówił w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM wiceszef MSZ Konrad Szymański. Jak stwierdził: "nie rozumie" działań byłego premiera. "Najpierw występuje ze stanowiskiem co do zasady Prawa i Sprawiedliwości w sprawie migracji, później się od tego radykalnie, ale dość karkołomnie, odcina, mówiąc, że nie to miał na myśli, a na wieczór się żali (że nie miał okazji porozmawiać z premierem Morawieckim - red.). (...) Dla mnie to jest niespójne" - komentował Konrad Szymański.
Pytany o nowe otwarcie w polityce zagranicznej w kontekście kary, jaką Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji nałożyła na TVN24, Szymański zaznaczył, że "mamy bardzo rosnącą listę wypowiedzi ważnych polityków obozu rządzącego, którzy nie mają przekonania, że była to trafna decyzja". "Ja podzielam to przekonanie, że tego typu decyzje powinny być podejmowane ostrożnie, (...) wiem dobrze, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w takich sprawach ma bardzo wyrobioną opinię, bardzo wyrobioną linię orzeczniczą" - stwierdził wiceminister spraw zagranicznych.