"Rada Medyczna odpowiada na zapytania ministra, rządu, na tę chwilę nie padło pytanie o zaostrzanie przepisów, przynajmniej ja nic o tym nie wiem" - tak w Porannej rozmowie w RMF FM mówił prof. Robert Flisiak. "Zamykanie granic nie ma sensu, to jest przesada, w obecnej sytuacji nie mamy warunków do tego, by uszczelnić granice" - stwierdził członek Rady Medycznej przy premierze i lekarz chorób zakaźnych. Jak zauważył gość Roberta Mazurka, rolą Rady Medycznej jest racjonalizowanie obostrzeń i rozluźnień.
Prof. Flisiak podkreślił, że jego zdaniem moglibyśmy zrezygnować z osłony twarzy na ulicy, jeżeli będzie zachowany dwumetrowy dystansu.
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że przyczyną listopadowego wzrostu było niefrasobliwe, dosyć luźne puszczenie dzieci do szkoły - tak prof. Flisiak odpowiedział na pytanie, czy starsze dzieci mogłyby powrócić do szkoły. Restauracje można byłoby otworzyć, bo łatwo je kontrolować, co do siłowni - nie wiem - dodał nasz gość.
To jest bardzo bulwersujące - przyznał prof. Robert Flisiak w internetowej części Porannej rozmowie w RMF FM, odnosząc się do rządowej decyzji o zakazie noszenia przyłbic przez obywateli. My zostaliśmy zapytani (przez rząd - przyp. red.) o celowość takiej zmiany pod względem pod względem merytorycznym. I to jest wszystko - podkreślał lekarz chorób zakaźnych i członek Rady Medycznej przy premierze. Dystansował się od rozstrzygnięć politycznych ws. obostrzeń. Te decyzje, które wychodzą z ministerstwa, rządu, nie zawsze są wynikiem konsultacji. Czasem są niezgodne z tym, co Rada Medyczna doradzała - powiedział. Dodał, że "to jest między innymi powód, dla którego Rada postanowiła wydać stanowisko uprzedzające decyzje rządowe" odnośnie przyłbic.
Robert Mazurek: Już wyjaśniliśmy sobie, że pan nie ma prawa mieć na imię Robert, panie profesorze.
Prof. Robert Flisiak: A ja wytłumaczyłem, że moi rodzice byli przewidujący.
Ja już wytłumaczę naszym słuchaczom, że na początku lat siedemdziesiątych mówiono, że jak syn, to Robert, jak córka, to Gadocha. To jest stanowisko kanoniczne. Panie profesorze, ale porozmawiajmy o czymś znacznie mniej - niestety - sympatycznym niż nasze przekomarzanki, czyli o wzrastającej liczbie zakażeń. 28 proc. - to są zakażenia tydzień do tygodnia, mamy o 28 proc. zakażeń więcej w tym tygodniu niż w poprzednim. I rodzi się pytanie, czy prawdą jest, że Rada Medyczna też będzie rekomendowała zaostrzanie tych reguł, w których żyjemy, czyli jeszcze więcej zakazów, a nie poluzowanie?
Rada Medyczna odpowiada na zapytania ministra, rządu. I na tę chwilę nie padło takie pytanie. Przynajmniej ja nic o tym nie wiem, być może do przewodniczącego już tak.
Ale gdyby pana pytano, to czy zamknąłby pan granice albo hotele dla młodzieży, bo takie są propozycje?
Zamykanie granic nie ma sensu, bo przecież widzimy, co się dzieje naokoło. To, że u nas jest trochę mniej w tej chwili niż w Czechach czy na Słowacji, to nie znaczy, że za tydzień, dwa, nie będzie odwrotnie, więc takie huśtawki z zamykaniem granic, to jest przesada. Europa jest otwarta i w obecnej sytuacji nie mamy warunków do tego, żeby uszczelnić granice. Nie oszukujmy się.
Możemy na przykład żądać od ludzi, którzy przyjeżdżają do Polski, by mieli testy na koronawirusa.
No i co zrobimy z tymi testami? Zamkniemy tych ludzi na kwarantannie? A co z tymi, którzy przechorowali? Są ozdrowieńcami? Możemy w ten sposób robić. W mojej ocenie, w obecnej chwili, rolą Rady Medycznej jest przede wszystkim racjonalizowanie obostrzeń i rozluźnień.
To a propos racjonalizowania. Jest pomysł, by zakazać noszenia przyłbic, czyli tych wszystkich takich plastikowych osłon oraz właśnie szali, chust, itd. Mają się podobno ostać bawełniane maseczki. No i oczywiście maseczki chirurgiczne.
Padło faktycznie pytanie ze strony pana ministra wynikające z tego, co robią inne rządy w innych krajach europejskich i nie tylko, czy jest celowe utrzymywanie takiego szerokiego pozwolenia na różnego rodzaju, różnej maści osłony, zasłanianie ust i nosa. Przypomnijmy, że te zalecenia powstały w momencie, kiedy niewiele wiedzieliśmy jeszcze o wirusie, o jego transmisji. Przypomnijmy o tym, że przysłony pierwotnie służyły personelowi medycznemu, który dodatkowo miał maski chirurgiczne lub maski wyższego poziomu zabezpieczenia, natomiast nagle one stały się jedynym zabezpieczeniem. Przyłbice powinny pełnić funkcję ochrony śluzówek oczu.
No dobrze, ale co odpowiedzieliście ministrowi Niedzielskiemu? Jakie jest stanowisko Rady Medycznej w sprawie rzeczonych przyłbic?
Stanowisko takie, jakie miało ukazać się. No wiemy, jakie. Ale nie wiem, jak i gdzie zostało ono ostatecznie zapisane. Tego jeszcze nie wiem, ja wiem, co ja osobiście radziłem. Powiedziałem: owszem, powinniśmy ograniczyć rodzaj przysłon do tych, które mają uzasadnienie pod względem epidemiologicznym, medycznym, natomiast musimy znieść obowiązek noszenia masek i wszelakich przysłon w miejscach, gdzie ryzyka transmisji nie ma. Czyli przykładowo w lesie, parku, czy nawet na ulicy, gdy nie ma dużej liczby ludzi.
Ale sformułowanie na "ulicy, gdy nie ma dużej liczby ludzi" jest sformułowaniem wyjątkowo, powiedziałbym, płynnym.
Nieprecyzyjnym.
No właśnie.
Więc precyzyjnie możemy to określić. Dwa metry odległości. Ten dystans został już dawno sprecyzowany.
Jeżeli będziemy zachowywać dystans, to pana zdaniem moglibyśmy zrezygnować z noszenia maseczek w przestrzeni otwartej, czyli na ulicach. Tak?
Tak. Ja wierzę w to, że w tym momencie zadziała coś, w co może trudno uwierzyć, ale rozsądek.
To rzeczywiście ma pan rację, trudno w to uwierzyć.
Jeżeli te przepisy staną się logiczne i zdroworozsądkowe, bo przecież nikt nie wątpi, że dochodzi do transmisji drogą powietrzną. Chodzi o to tylko, żeby to było z sensem. Nie ma sensu, żeby zakładać maskę, zmuszać do zakładania maski w środku Puszczy Białowieskiej.
Ludzie mają takie poczucie, że te zakazy są wprowadzane wyjątkowo nielogicznie, bo dlaczego np. dzieci, nastolatki, mogą spędzać weekendy wręcz całe w centrach handlowych, a nie mogą pójść normalnie do szkoły?
To nie jest, że jest zapisane, że zalecane jest chodzenie do galerii handlowych.
Ma pan rację. Ale jest zezwolone, prawda?
Tak, ale jeżeli porówna pan zachowanie się nastolatków na korytarzu na przerwie z zachowaniem w galerii handlowej, to widać jednak różnice. Podobnie widać różnicę w zachowaniu się ludzi, gdy są w pomieszczeniu zamkniętym, jak i otwartym. Bardzo dużo mówiono o tym tłumie na Krupówkach, prawda. Tylko ja się bardziej bałem tego, co się działo po Krupówkach, czyli w tych pensjonatach. Ja mam nadzieję, że w tym tygodniu właśnie hotelarze zakopiańscy poszli po rozum do głowy i uporządkowali przede wszystkim sprawy organizacyjne wewnątrz budynków. Bo to tam się rozsiewają zakażenia.
Pan tłumaczy nam, że młodzież inaczej zachowuje się w centrach handlowych, a inaczej w szkołach. Ja szczerze mówiąc, nie wiem, bo ja nie widziałem jakoś obwieszonej, całującej się i nie wiem, koronaparty w centrum handlowym.
No właśnie.
No dobrze, ale też szczerze powiedziawszy, ja nie wiem, czy szkole takie rzeczy są normalne. Jak pan mówi mi, że liczy pan na zdrowy rozsądek, to może należałoby liczyć również na zdrowy rozsądek rodziców i nauczycieli?
Dokładnie.
I pozwolić dzieciom wrócić do szkół.
Tak. Tylko jeżeli spojrzymy na to, co się działo jesienią, to dla mnie nie ulega wątpliwości, że przyczyną listopadowego wzrostu, tego szczytu, który był w listopadzie, a tak naprawdę narastał od połowy września, było właśnie takie niefrasobliwe, dosyć luźne puszczenie dzieci do szkoły. To nie chodzi o to, że... One zanoszą te zakażenia do domów.
Pytanie o restauracje i siłownie. Czy pan uważa, że nadal powinny być zamknięte, czy też w przypadku pewnych rygorów sanitarnych można by je otworzyć?
Restauracje tak, bo łatwo tam kontrolować jest. Co do siłowni, nie wiem, bo po prostu niech na ten temat wypowiedzą się ci, którzy kontrolują te siłownie, którzy widzą, jakie warunki tam panują, być może jest tak, że siłownia siłowni nierówna.